wtorek, 6 marca 2018

Od Nina

Tik, tak, tik, tak mijał czas. Melodie tą wystukiwał stary zegarek kieszonkowy zegarek. Nie był zbyt drogocenny, ale miał inna wartość bardziej sentymentalną, ponieważ ofiarował mi go mój dziadek. Kochana osoba jako jedyna mnie rozumiała i wspierała. Nie oceniała mojej orientacji po prostu kochał mnie to jakim jestem. Niestety w zeszłym roku musiał pożegnać się z życiem. Jedyna osoba, która umiała powstrzymać mamę, zniknęła. Moja kochana mamusia nie miała już oporów z oddaniem mnie to jakieś szkoły z internatem. Byłem jej największym problemem,a teraz miałem zniknąć cudownie no nie, ale nie ma co lamentować. Są plusy zawsze jakieś, prawda? Może pozna nowych przyjaciół albo miłość swojego życia i będą jakieś zwierzątka to w ogolę będzie już fajnie. Nie ma co przejmować się.
Nie zarzeczną cisze przerwał pisk opom, zatrzymującego się samochodu.Wzdycham ciężko i wysiadam z auta. Zaczesałem swe roztrzepane włosy do tyłu w nadziei, że będą mniej najeżone, ale nic to nie daje, bo przecież nie bez przypadek wszyscy mówią na mnie jeżyk. Od razu podszedłem do bagażnika, by wyjąć z niego swoje torby. Są cięższe niż myślałem na początku, ale co się dziwić gdy spakowałem prawie cały swój pokój. Nie liczy na to, że wrócę do domu..Ja nawet nie chce tam wracać. Z dniem dzisiejszym pragnę przestać myśleć o tamtym miejscu i patrzeć pozytywnie w przyszłość, bo przecież wiele dobrego przede mną. Z tą myślą staje przed  budynkiem. Mimowolnie się uśmiecham tutaj spełnię  wszystkie swoje  marzenie. No może nie wszystkie, ale duża część na pewno. Trzeba być optymistą no nie? Odwracam głowę w stronę auta. Moja mama trzyma palce mocno zaciśnięte na kierownicy tak, że aż zbielały jej knykcie. Co się dzieje? Czemu się nie cieszysz? W końcu się mnie pozbywa raz na zawsze. Brązowe włosy podobnego do moich opadają jej na twarz. Przez parę sekund wydaje mi się, że w ten sposób chce ukryć swój smutek...Wywalą tą myśl szybko z głowy. Po chwili unosi dumnie głowę.
-Masz wszystko?- pyta, ale w jej głosie nie słychać troski. Chłodna formalność do samego końca.
-Tak...Żegnaj mamo -Uśmiecham się po raz ostatni.  Czuje nieprzyjemny ból w klatce,  a w oczach łzy, gdy odjeżdża nie mówiąc już nic. Ał, parę łez spływa mi policzku. Medal ma dwie strony. Przypominam sobie frazę, której nauczył mnie dziadek. Czas zamknąć pewien rozdział. Wychodzę do budynku. A nowy czas napisać. Rozgląda się po nim zdezorientowany.
Ciągnę za sobą walizki przemierzając kolejne korytarze. Wystrój akademii bardzo mi się podoba. Muszę znaleźć gabinet...
-Yyyy pomocy? - krzyczę, gdy widzę zamazaną postać niedaleko. Przez, że jestem taka łamagą spadły mi okulary i nie widzę owej osoby.


>Ktosiu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.