czwartek, 29 marca 2018

Od Ji-Hana cd. Rose

Nieco zdziwiony spojrzeniem wbitym w moje oczy, odruchowo postawiłem dziewczynę na nogi, odgarniając grzywkę.
-Wszystko okej?- zapytałem, wykrzywiając usta w zaniepokojony wyraz.
-Tak tak...-Rose deczko zawstydzona znów poszła do kuchni, a pod fotelem, na którym obecnie grzałem miejsce, zamerdał brązowy, według moich wielorakich ocen, ogon, po czym moje nogi potrącił właściciel owej rzeczy.
Pies wpatrywał się swoimi wielkimi oczami, merdając ogonem tak szybko, iż byłem pewien, że niedługo odleci w nieznane, a Rose posądzi mnie o ucieczkę swego psa przeze mnie.
-Jak się wabi?- zapytałem, gdy dziewczyna o blond włosach wyszła z kuchni z dwoma kubkami w ręku.
-Bruno. - odparła, stawiając naczynia na blacie stołu.
~*~
Po miłym poczęstunku, jak i delikatnym dopracowaniu historii panny Rose, postanowiłem nieco porozciągać mojego wierzchowca, gdyż potrzebował ostatnio sporo ruchu, a energia rozpierała go od środka. Zadowolony wszedłem do stajni, następnie przemieszczając się korytarzem w stronę najbardziej oddalonego boksu, zajmowanego przez Chillout'a. Najpewniej zwierz wyczuł już promieniowanie i z niezadowoleniem spoglądał przez kraty boksu w moją stronę, szykując się do wykopu z zadu.
-Oj że, ciesz się w ogóle, że chce mi się do ciebie przychodzić. - westchnąłem, sięgając po czerwony uwiąz, zawieszony na haku wbitym obok zasuwy boksu.
Wałach cofnął się, gdy przekroczyłem próg boksu, jak przystało na dobrze ułożonego konia i z wysoko uniesionym łbem, czekał, aż na jego pysku zostanie zapięty kantar. Koń ruszył równym krokiem, gdy pociągnąłem uwiąz w stronę wyjścia. Nim zawiązałem go bezpiecznie przy stanowisku, ciemnogniady już szykował się do wbicia zębów w moją rękę, lecz udało mi się go powstrzymać, co uznałem za jeden z wielu sukcesów.
-Cześć Yin.- Za sobą usłyszałem dziewczęcy głos, więc odwróciłem się i od razu obdarzyłem dziewczynę uśmiechem.- To twój koń?- zapytała, przywiązując swojego wierzchowca obok.
-Tak, moje bydle. Widzę, że i ty masz swojego wierzchowca. - wyszczerzyłem się nieco, chwytając za magic brusha, który działał cuda w połączeniu z wodą, której dzisiaj jednak nie miałem zamiaru wykorzystywać.
Z wałacha szybko pozbyłem się wszelkich skaz i poszedłem po przygotowany osprzęt. Brązowe treningowe siodło idealnie współgrało z żółtym pasem ujeżdżeniowym od Anky, jak i tego samego koloru owijkami z HKM'u. Całkowite przywrócenie Lee do stanu, w którym był zdatny do jakiejkolwiek pracy zajęło mi niecałe 30 minut, gdzie normalny czas przygotowania go zajmuje 45 minut - co za zróżnicowanie.
-Jakby co, czekam na czworoboku.- puściłem oczko dziewczynie, wyprowadzając Chilla ze stanowiska.
Na konia wsiadłem ze schodków, by dodatkowo nie obciążać jego grzbietu, sprawdzając jeszcze stan popręgu, ruszyłem Wesfala do stępa, którym zrobiliśmy sobie trzy koła, po czym kłusem roboczym w niskim ustawieniu prowadziłem go na przekątne, czyli między innymi  F, a H. Kiedy udało się uzyskać ładnie pracujący przód, na czworobok wjechała kłusem Rose na swoim koniu.

Rose? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.