Colli zamordowała mnie wzorkiem, jak tylko wstałem. Spodziewała się oświadczyn, albo czegoś romantycznego.
- Co ty odpierdoliłeś właśnie? - wycedziła przez zęby.
- Zawiązałem sznurówkę i wyjąłem telefon. - wzruszyłem ramionami, przecież to normalne. Odwróciła się na pięcie, i emanując złością odeszła w sobie tylko znanym kierunku. Pobiegłem za nią, martwiąc się o Cynamonka.
- Coś się stało? - szatynka zaśmiała się tylko sztucznie, patrząc na mnie jak na idiotę. No może zachowałem się jak totalny dupek.
- Słuchaj teraz będzie najlepsze: Domyśl się! - na jej ustach zawitał złośliwy uśmieszek. Nie omieszkała się pokazać mi fuck'a na odchodne. Przez chwilę wahałem się co ze sobą zrobić, ale po krótkiej chwili stwierdziłem że może jednak Colli potrzebuje chwili odpoczynku. Dałem sobie spokój z uganianiem się za nią, i napisałem krótkiego sms'a. "Idę do stajni." Zawróciłem, i skierowałem swoje kroki we wcześniej wspomniane miejsce. Przywitało mnie rżenie bułanego gnojka, i kilku innych koni, liczących na jedzenie. Zignorowałem je, i wyjąłem z szafki szczotki i sprzęt Noctis'a. Bułanek na dzień dobry strzelił focha, i odwrócił się zadem. Przewróciłem tylko oczami, i podpiąłem uwiąz. Ogier szczurzył się jak tylko mógł, zwłaszcza przy wiązaniu węzła bezpiecznego. Ignorując jego wszelkie fochy, zacząłem go czyścić. Noctis oczywiście stwierdził, że nie byłby sobą, gdyby nie spróbował mnie upierdolić. Moja czapka szybko skończyła w jego pysku, co poskutkowało ochrzanem i wzrokiem bułanka typu "ale czemu? nic nie zrobiłem." Klepnąłem go delikatnie po łopatce, i wróciłem do czyszczenia. Po rozszczyszczeniu wszystkich zaklejek, zająłem się jego kopytami. Standardowo musiał być foch, ale szybko mu przeszło, jak dostał połówkę marchewki. Pokręciłem głową z uśmiechem, i zacząłem go siodłać. Poszło gładko, prócz dość długiej roboty przy podgardlu i innych tego typu paskach. Zmusiłem się do zdjęcia rękawiczek, klnąc głośno. Przy -14 stopniach myślałem że zdechnę. Zarzuciłem bułankowi derkę i wyprowadziłem go z boksu.
- Boooże, jak ja cię nienawidzę Noctis. - powiedziałem, po raz enty poprawiając jeden z jego ochraniaczy, który nałogowo zjeżdżał na dół i majtał się jak szatan. Wprowadziłem gnoja na halę, i ustawiłem kilka drągów i ze dwie cavaletti. Stwierdziłem, że nie warto mordować się ze skokami, gdy oboje mamy zły humor. Po kilku minutach chodzenia z Noctisem w ciszy, przyszło powiadomienie na mój telefon. Wyjąłem urządzenie z kieszeni, i sprawdziłem co to. Spośród pierdyliarda nieważnych wiadomości, odnalazłem najnowszą. Colli odpisała krótkim "k. hala?", otrzymała twierdzącą odpowiedź. Noctis żwawo ruszył do przodu, jak tylko otrzymał sygnał do zakłusowania. Ładnie podstawiał zad, prócz kilku jego "cudownych" baranków wszystko szło git. Najechałem na drągi, starając się pobudzić bułanka do szybszego tempa. Ciszę przerwał głos Colli, pytającej czy może wejść na halę. Odjechałem od drzwi, i odkrzyknąłem na tak. Rozsunęła drzwi hali, i wprowadziła Demensa, który rozglądał się wokoło z postawionymi uszami. Po dociągnięciu popręgu i wyrównaniu strzemion wsiadła na niego, i ruszyła stępem nie odzywając się do mnie. Skupiała się na pracy z koniem, co chwila rzucając mi obrażone spojrzenie i otwierając usta, jakby chciała coś powiedzieć. Spuściłem wzrok, i zająłem się zbieraniem bułanka do zagalopowania. Po rozkłusowaniu Demensa, Nico zagalopowała za nami. Wjechałem za nią, i przeszedłem do stępa, zjeżdżając do środka. Szatynka skupiła swoje czekoladowe oczy na cavaletti, i skierowała wierzchowca na przeszkodę. Pochwaliła go z uśmiechem i przeszła o chód niżej.
- Już lepiej? - zapytałem, podjeżdżając do niej.
Colli?
idę sobie strzelić w łepetynę za tak debilny odpis ;__;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.