Bardzo miło spędzało mi się czas z Everdenem. Czułem jakbyśmy znali się od bardzo dawna. Siedzieliśmy właśnie na ławce przy jednej z fontann w Aix-en-Provence - czy tam mieście tysiąca fontann jak mówił mi blondyn.
- I serio właśnie tak zostałeś gejem? - zapytał lekko zdziwiony opowiedzianą przeze mnie historią.
- Tjaaa... Głupia historia co nie? - zaśmiałem się. Był jedyną osobą spoza mojej rodziny, która wiedziała o tym majestatycznym "coming out'cie" i poznaniu siebie.
- Ej nie jest tak najgorzej. - uśmiechnął się przyjaźnie. - Wprawdzie nie było to jakoś przyjemne, ale jednak odkryłeś ważną część siebie. -
Uśmiechnąłem się szeroko. Był naprawdę miły. Aż dziwne, że nie spotkałem go wcześniej.
- Dzięki. Naprawdę. - powiedziałem cicho, wpatrując się w jego ametystowe oczy.
- Nie ma sprawy.
- Jeśli chcesz możesz też przenocować u mnie. - uśmiechnął się miło.
- Serio, przestań brzmisz jak gwałciciel. - zaśmiałem się.
- Za mało ufasz ludziom Alan. - ponownie się wyszczerzył.
- Oj tylko ty jesteś taki wyjątkowy. - mrugnąłem w jego stronę.
- Jeśli chcesz możesz też przenocować u mnie. - uśmiechnął się miło.
- Serio, przestań brzmisz jak gwałciciel. - zaśmiałem się.
- Za mało ufasz ludziom Alan. - ponownie się wyszczerzył.
- Oj tylko ty jesteś taki wyjątkowy. - mrugnąłem w jego stronę.
- Tak w ogóle to odbierzesz? - zagadnął po chwili co sprowadziło mnie na ziemię. Faktycznie, od dłuższej chwili wygrywała melodia w moim telefonie. Inna niż tą, którą mam normalnie w innych kontaktach.
Kurwa... Sean.
Chwyciłem za telefon i wręcz błyskawicznie odebrałem połączenie.
- Hej, wszystko u ciebie okej? My już skończyliśmy, więc jestem wolny. - to on pierwszy się odezwał. Zresztą nie miałbym szansy rozpocząć rozmowy, zaczął wręcz z zawrotną prędkością mówić.
Było mi też trochę głupio. Faktycznie o nim zapomniałem, akurat wtedy kiedy mnie potrzebował.
- T-tak... - zająknąłem się lekko. - Wszystko w porządku po prostu byłem... - tu zrobiłem przerwę, aby przemyśleć czy użycie słowa zajęty nie będzie zbyt egoistyczne na to, co i tak już zrobiłem.
- Spotkałem kogoś i po prostu w tej dziurze nie było trochę zasięgu. - skłamałem.
- Ach, dobrze... - usłyszałem jakby lekko zawiedziony głos po drugiej stronie.
- Ale możemy się spotkać. Opowiesz mi jak poszło i w ogóle! Tylko ty musisz do mnie przyjechać. - opowiedziałem na jego wcześniejsze pytanie.
- A gdzie jesteś? - zapytał, na co ja próbowałem wypowiedzieć tą durną francuską nazwę tej dziury. Wspominałem, że francuski jest okropny?
- Źle to wymawiasz, daj ja przekażę. - zaoferował się Everden kiedy już kolejny raz kaleczyłem ten piękny język miłości.
- Oj zamknij się, proszę. - zaśmiałem się, ale przekazałem mu telefon. Blondyn podał mu dokładną lokalizację po czym oddał mi telefon.
- Będę za jakąś godzinę. - odparł Sean. - Nie wpadnij w żadne tarapaty! - dodał po czym się rozłączył.
- Dupek. - wywróciłem oczami z lekkim uśmiechem na jego ostatnie słowa. Mimo wszystko miałem wrażenie, że brzmi to nieco smutniej niż miał w zwyczaju tak mówić.
- To, co nocujesz u mnie? - zapytał Everden.
- No cóż, jeśli to nie problem. Nie chcę mu się narzucać i tak ma już sporo problemów. - przyznałem, chłopak przytaknął mi.
W oczekiwaniu na Seana opowiedziałem trochę blondynowi o nim. Przy okazji ustaliliśmy że gdy skończę spotkanie to zadzwonię do niego i on po prostu po mnie przyjedzie. A tak to wziął moje prowizoryczne rzeczy. Prowizoryczne, bo miałem jedynie przy sobie podręczne rzeczy i ani trochę kasy na jakiekolwiek ubrania. Od rodziców głupio było mi brać, też mają swoje problemy, Sean tak samo zresztą tata ledwo zgodził się na przyjazd tutaj. Gdyby wiedział, tylko że zgubiłem bagaż ukatrupiłby mnie albo gorzej — sam wysłałby mnie do Egiptu.
Gdy zbliżała się godzina spotkania, pożegnałem się z Everdenem który poszedł swoją drogą a ja czekałem na przybycie Seana. Założyłem słuchawki i włączyłem YouTube, przeszukując jedną z playlist po czym puściłem Years & Years - King. Miałem jakoś sentyment do tej piosenki.
Kto by pomyślał, że będę siedział we Francji, w otoczeniu fontann i tak po prostu słuchał sobie muzyki? Kiedyś nawet nie myślałem o opuszczeniu Norwegii co dopiero Francja?
Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie. Cudowne czasy...
***
Po jakimś czasie zauważyłem w niewielkim tłumie ludzi Seana, szedł jakby zdenerwowany, nerwowo zaciskając jedną z rąk na nadgarstku. Właściwie wyglądał trochę jak moja mama kiedy zgubiłem się kiedyś w sklepie. Szukał mnie.
Zdjąłem słuchawki, zgrabnie upychając je do kieszeni i wstałem. Zacząłem biec w jego stronę, a kiedy on mnie zobaczył rozchmurzył się nieznacznie. Rzuciłem mu się w ramiona niczym dziecko i mocno przytuliłem, co szatyn odwzajemnił.
- Nie musiałeś. - czułem wręcz że się uśmiecha.
- Ale potrzeba ci tego było. - wyszczerzyłem się tylko jak go puściłem. Zaczęliśmy iść powoli przed siebie.
- Jesteś sam? - zapytał cicho.
- Tak, Ever poszedł jakieś piętnaście minut temu, żeby nam nie przeszkadzać. - odparłem.
- Znasz go? - kolejne pytanie. Jeszcze jedno i będę czuł się jak na komisariacie.
- Teraz już tak. Pomógł mi trochę.
- Ledwo przyjechałeś do Francji i już wpadasz w jakieś tarapaty tak? - zaczął ogromną salwę swojego pierdolenia.
- Właśnie! Ledwo przyjechałem do Francji i już masz mnie w dupie i wykłócasz się o obcego typa. - warknąłem lekko zirytowany. Sean spuścił lekko wzrok w bruk.
- Wybacz... Wszystkich zawodzę ostatnio. - mruknął. Zrobiło mi się go żal. Nie powinienem mówić tego z takim wyrzutem. Cholera, dlaczego nie ma w życiu "cofnij"?
Przybliżyłem się nieco ku niemu i pocałowałem go w policzek.
- Spokojnie, mnie jeszcze nie. - uśmiechnąłem się kojąco, na co Seanie także się uśmiechnąć.
- Nawet nie wiesz jak miło widzieć twój uśmiech.
- Masz to szczęście! - zaśmiałem się, po czym chwyciłem zgrabnie jego dłoń. Zgaduję, że chyba obu nam trochę tego brakowało przez jakieś cztery dni.
- Kto by pomyślał, że będziemy kiedyś w mieście miłości razem. - westchnąłem rozmarzony. W prawdzie nie myślałem, że przez taki powód, liczyłem, że będzie to bardziej romantyczny wyjazd w przyszłości.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - zapytałem cicho.
- Hej, wszystko u ciebie okej? My już skończyliśmy, więc jestem wolny. - to on pierwszy się odezwał. Zresztą nie miałbym szansy rozpocząć rozmowy, zaczął wręcz z zawrotną prędkością mówić.
Było mi też trochę głupio. Faktycznie o nim zapomniałem, akurat wtedy kiedy mnie potrzebował.
- T-tak... - zająknąłem się lekko. - Wszystko w porządku po prostu byłem... - tu zrobiłem przerwę, aby przemyśleć czy użycie słowa zajęty nie będzie zbyt egoistyczne na to, co i tak już zrobiłem.
- Spotkałem kogoś i po prostu w tej dziurze nie było trochę zasięgu. - skłamałem.
- Ach, dobrze... - usłyszałem jakby lekko zawiedziony głos po drugiej stronie.
- Ale możemy się spotkać. Opowiesz mi jak poszło i w ogóle! Tylko ty musisz do mnie przyjechać. - opowiedziałem na jego wcześniejsze pytanie.
- A gdzie jesteś? - zapytał, na co ja próbowałem wypowiedzieć tą durną francuską nazwę tej dziury. Wspominałem, że francuski jest okropny?
- Źle to wymawiasz, daj ja przekażę. - zaoferował się Everden kiedy już kolejny raz kaleczyłem ten piękny język miłości.
- Oj zamknij się, proszę. - zaśmiałem się, ale przekazałem mu telefon. Blondyn podał mu dokładną lokalizację po czym oddał mi telefon.
- Będę za jakąś godzinę. - odparł Sean. - Nie wpadnij w żadne tarapaty! - dodał po czym się rozłączył.
- Dupek. - wywróciłem oczami z lekkim uśmiechem na jego ostatnie słowa. Mimo wszystko miałem wrażenie, że brzmi to nieco smutniej niż miał w zwyczaju tak mówić.
- To, co nocujesz u mnie? - zapytał Everden.
- No cóż, jeśli to nie problem. Nie chcę mu się narzucać i tak ma już sporo problemów. - przyznałem, chłopak przytaknął mi.
W oczekiwaniu na Seana opowiedziałem trochę blondynowi o nim. Przy okazji ustaliliśmy że gdy skończę spotkanie to zadzwonię do niego i on po prostu po mnie przyjedzie. A tak to wziął moje prowizoryczne rzeczy. Prowizoryczne, bo miałem jedynie przy sobie podręczne rzeczy i ani trochę kasy na jakiekolwiek ubrania. Od rodziców głupio było mi brać, też mają swoje problemy, Sean tak samo zresztą tata ledwo zgodził się na przyjazd tutaj. Gdyby wiedział, tylko że zgubiłem bagaż ukatrupiłby mnie albo gorzej — sam wysłałby mnie do Egiptu.
Gdy zbliżała się godzina spotkania, pożegnałem się z Everdenem który poszedł swoją drogą a ja czekałem na przybycie Seana. Założyłem słuchawki i włączyłem YouTube, przeszukując jedną z playlist po czym puściłem Years & Years - King. Miałem jakoś sentyment do tej piosenki.
Kto by pomyślał, że będę siedział we Francji, w otoczeniu fontann i tak po prostu słuchał sobie muzyki? Kiedyś nawet nie myślałem o opuszczeniu Norwegii co dopiero Francja?
Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie. Cudowne czasy...
***
Po jakimś czasie zauważyłem w niewielkim tłumie ludzi Seana, szedł jakby zdenerwowany, nerwowo zaciskając jedną z rąk na nadgarstku. Właściwie wyglądał trochę jak moja mama kiedy zgubiłem się kiedyś w sklepie. Szukał mnie.
Zdjąłem słuchawki, zgrabnie upychając je do kieszeni i wstałem. Zacząłem biec w jego stronę, a kiedy on mnie zobaczył rozchmurzył się nieznacznie. Rzuciłem mu się w ramiona niczym dziecko i mocno przytuliłem, co szatyn odwzajemnił.
- Nie musiałeś. - czułem wręcz że się uśmiecha.
- Ale potrzeba ci tego było. - wyszczerzyłem się tylko jak go puściłem. Zaczęliśmy iść powoli przed siebie.
- Jesteś sam? - zapytał cicho.
- Tak, Ever poszedł jakieś piętnaście minut temu, żeby nam nie przeszkadzać. - odparłem.
- Znasz go? - kolejne pytanie. Jeszcze jedno i będę czuł się jak na komisariacie.
- Teraz już tak. Pomógł mi trochę.
- Ledwo przyjechałeś do Francji i już wpadasz w jakieś tarapaty tak? - zaczął ogromną salwę swojego pierdolenia.
- Właśnie! Ledwo przyjechałem do Francji i już masz mnie w dupie i wykłócasz się o obcego typa. - warknąłem lekko zirytowany. Sean spuścił lekko wzrok w bruk.
- Wybacz... Wszystkich zawodzę ostatnio. - mruknął. Zrobiło mi się go żal. Nie powinienem mówić tego z takim wyrzutem. Cholera, dlaczego nie ma w życiu "cofnij"?
Przybliżyłem się nieco ku niemu i pocałowałem go w policzek.
- Spokojnie, mnie jeszcze nie. - uśmiechnąłem się kojąco, na co Seanie także się uśmiechnąć.
- Nawet nie wiesz jak miło widzieć twój uśmiech.
- Masz to szczęście! - zaśmiałem się, po czym chwyciłem zgrabnie jego dłoń. Zgaduję, że chyba obu nam trochę tego brakowało przez jakieś cztery dni.
- Kto by pomyślał, że będziemy kiedyś w mieście miłości razem. - westchnąłem rozmarzony. W prawdzie nie myślałem, że przez taki powód, liczyłem, że będzie to bardziej romantyczny wyjazd w przyszłości.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - zapytałem cicho.
Seanie? (Trochę mi się nie podoba to co zrobiłam ale cóż xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.