wtorek, 19 czerwca 2018

Od Ricka cd. Viktorii

- Dupek z ciebie, wiesz? - fuknęła, dopijając drinka. - Mam brata, Matthew. Był tu niedawno, aktualnie znowu wraca do siebie. Rodzice się rozwiedli, jak miałam jakieś... 8 lat? Tak mi się wydaje. Tata nauczył mnie jeździć na koniach, robił dla mnie wszystko, jakby nie patrzeć. Co do szkoły, to łaziłam do publicznej. Mama po rozwodzie z ojcem przeprowadziła się do Austrii. Cholera wie co jej tu nie pasowało.- słuchałem jej z uwagą.
- A jesteś z...? - podpytałem.
- Nova, Wisconsin. - odparła krótko. - Niewielkie, urocze miasteczko. - uśmiechnęła się do mnie, obracając kieliszek w dłoni. - Naprawdę nie jestem ciekawą osobą.
- Siedźże cicho. - roześmiałem się. Ponownie nastąpiła cisza, jednak przerwała ją kelnerka pytająca czy czegoś jeszcze nam trzeba. Oboje spojrzeliśmy na kartę z alkoholami. Wziąłem Tequilę, a Vi jakieś "Blue Breeze". Spojrzałem znacząco na dziewczynę, mieliśmy cały wieczór by zaszaleć więc czemu nie?
-Jutrzejszy kac murowany. - westchnęła, po raz kolejny obracając kieliszek. Większość czasu spędziliśmy na powolnym popijaniu przeróżnych alkoholi i rozmowie o przeróżnych małych rzeczach. Pod wieczór zaczęliśmy się rozkręcać, zrobiło się bardziej wesoło.
- Ty uwierzysz w to, że ona mi wstawiła uwagę podpisując to "Chłopak zamiast zajmować się lekcją rysuje zielone ciągniki" - śmialiśmy się jak opętani. Alkohol dawał się we znaki jednak noc dopiero się zaczyna.
- Na cholerę ci zielony ciągnik? - zaczęła się ze mnie śmiać Vi.
- Są ładne! - odpowiedziałem jej. Nagle zadzwonił mój telefon, chwilę zajęło mi odnalezienie go w kieszeni po czym odebrałem go ciągle się śmiejąc.
- Słucham? - zaśmiałem się do słuchawki.
- Czy ty znowu jesteś pijany? - usłyszałem tak bardzo znajomy mi głos.
- Tato? - spoważniałem w parę sekund. Zauważyłem że Vi też się uspokoiła.
- No a kto inny? Ogarnij się w końcu, Rick! Ciągle byś chlał. - westchnął w słuchawkę.
- Tato... To tylko ten jeden raz i nie jestem tak bardzo pijany. Powiedz po prostu po co dzwonisz a jak nie, to daj mi spokój. - oznajmiłem.
- Jutro miałem przywieźć do ciebie Sophie na tydzień, pamiętasz? Czy tak bardzo się zjarałeś że nie pamiętasz? - wyczułem ironię w jego głosie.
- Wiesz że z tym skończyłem... - odpowiedziałem mu. - I tak pamiętam. - dodałem. Chwilkę jeszcze rozmawialiśmy, Sophie miała przyjechać jakoś jutro wieczorem, po czym rozłączyłem się.
- Dostałeś opieprz od tatusia? - uśmiechnęła się chamsko.
- Mogłabyś choć raz przestać... - westchnąłem z powagą.
- Jeszcze dwie minuty temu śmiałeś się jak opętany. - powiedziała dopijając resztkę swojego alkoholu. - Wypijaj to i idziemy. - zaśmiała się.
- Gdzie niby? - spojrzałem na nią zmieszany.
- Na imprezę ciołku. - westchnęła. No cóż, nie spodziewałem się tego trochę po niej. Ale skoro dają to czemu nie brać. Dopiłem szybko swojego drinka i zapłaciłem za rachunek po czym wstaliśmy.
- Chyba nie zamierzasz tak iść? - spojrzałem na nią z udawanym zażenowaniem.
- Coś ci się nie podoba? - zmarszczyła brwi. Chrząknąłem znacząco, Viktoria w odpowiedzi spiorunowała mnie wzrokiem.
- No co? Przydałoby ci się byś wyglądała choć raz trochę kobieco... - odpowiedziałem jej spokojnie. Przewróciła oczami, szybko złapałem ją za nadgarstek i zaciągnąłem do jej pokoju. Podszedłem do szafy i zacząłem przeglądać jej rzeczy.
- Mógłbyś zachować trochę kultury? - warknęła. Zignorowałem ją i wróciłem do szukania czegoś odpowiedniego. Po chwili podałem jej coś czarnego, co okazało się bardzo ładną sukienką.
- Zakładaj to, odpicuj się jakoś i jedziemy. - złożyłem ręce i jeszcze nim zaczęła, czekałem aż skończy.
- Mógłbyś wyjść? - oznajmiła cicho.
- Od czegoś masz łazienkę? - zaśmiałem się. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, jednak zrozumiała sens moich słów i nie mówiąc nic poszła do toalety. Nie zeszło jej się tak długo jak myślałem i już pół godziny później była gotowa.
- Wow, wyglądasz zajebiście ładnie ci powiem. - stwierdziłem, przyglądając się jej. - Mam gust. - uśmiechnąłem się chytrze.
-Dzięki... Ale jedźmy już. - zarumieniła się lekko. Wyszliśmy z pokoju, następnie z budynku akademii i pojechaliśmy na miasto odnajdując jakiś klub nocny "The Reserve", bezproblemowo wchodząc. Na początek zamówiliśmy jakieś mocne drinki, co chwilę wchodząc na parkiet i tańcząc. Parę dziewczyn się do mnie przystawiało, jednak starałem się je ignorować. W pewnym momencie wypiłem tak dużo że nie wiedziałem co robiłem i znalazłem się w bardzo ustronnym miejscu całując się z jakąś laską. Zarzuciła mi ręce na szyję wpijając w moje usta, nie ukrywam było całkiem przyjemnie.
- Pojedziemy do mnie? - szepnęła między pocałunkami. Przerwałem się z nią całować i spojrzałem na nią.
- Sory mała ale jestem tu z kimś. - zaśmiałem się. Spojrzała na mnie wściekła i zdjęła ręce z mojej szyi.
- Szmaciarz! - pisnęła i przywaliła mi swoją torebką. Śmiałem się jak opętany, cóż zalety alkoholu.   Po chwili podszedł do mnie jakiś typek ubrany na czarno i przywitał się ze mną. Facet okazał się być dilerem narkotyków, próbował sprzedać mi coś i to skutecznie. Kupiłem od niego trochę marihuany po czym facet oddalił się. Po jakimś czasie zauważyłem Vi, spoglądającą w moją stronę.
- Boże, Rick tu jesteś. Skończyłeś się zajmować tamtą panienką? - westchnęła Viktoria podchodząc do mnie. Zaśmiałem się w odpowiedzi.
- Cholera, jesteś totalnie wstawiony. - złapała mnie za ramię widząc że ledwo stoję.
- Zaraz będę ci normalnie po suficie biegał. - zaśmiałem się pokazując jej trawkę.
- Dawaj zapalimy, co ci szkodzi. - zachęciłem dziewczynę. Wyjąłem swoją dawkę, zapaliłem i długo wciągnąłem.
Cudowny zapach rozchodzący się po płucach, zapach którego tak bardzo mi brakowało i od którego tak bardzo byłem uzależniony. Od razu po paru sekundach tętno przyśpieszyło, wszystko stało się ostrzejsze i szybsze.
- Nie jestem pewna... - powiedziała niepewnie.
- Marudzisz, należy ci się coś od życia. Masz, zrelaksuj się. - podałem jej jointa.



Vi? A więc zaćpałam ich w dodatku oficjalnie Rick się puszcza xD co poszło nie tak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.