Po skończonych zajęciach z pierwszej pomocy, ruszyłam szybko w stronę stajni. Jakże wielkim plusem był fakt, że od samego rana mogłam już być w bryczesach. Gdy weszłam do wielkiego budynku, w którym przebywały prywatne konie, mój zegarek wskazywał godzinę 8:47. Ku mojemu zdziwieniu, przy boksie Izela stała dziewczyna, która dzisiaj rano zaatakowała mnie drzwiami. O ile dobrze pamiętam, miała na imię Anastacia.
-Witaj ponownie. Co Cię sprowadza do tego cudownego wałacha? - Mówiłam rozbawiona, podchodząc do boksu.
-Szczerze mówiąc to przyszłam zwiedzać. Zauważyłam, że nasze konie będą stały obok sobie. Fajnie, nieprawda? - Zapytała.
-Z pewnością. - Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Masz teraz jakieś zajęcia? - Spojrzała na mnie.
-A no owszem. Krótki poranny teren dla grupy sportowej. - Powiedziałam idąc w stronę siodlarni. -Jeżeli chcesz to mogę Ci pokazać gdzie przechowujemy szczotki, siodła i tym podobne. - Rzuciłam przed wejściem do pomieszczenia nieco oddalonego od boksów.
-Jasne. - Odpowiedziała i ruszyłam za mną.
-Siodło, czaprak, ogłowie, owijki, uwiąz i miękka szczotka. - Mruknęłam zamyślona. -To chyba wszystko czego potrzebuję. W każdym razie, to jest nasza siodlarnia. Każdy koń ma swoje wyposażenie, szczotki i równe takie pierdoły. Niech zgadnę, twój koń nazywa się Jelly? - Zapytałam.
-Skąd wiedziałaś? - Odpowiedziała pytaniem.
-Bo tak jest podpisany jedyny wolny wieszak. - Zaśmiałam się pod nosem i zabierając potrzebne mi rzeczy, wyszłam z pokoju.
-W sumie to logiczne... - Mówiła idąc za mną.
Chwyciłam za uwiąz, który wisiał na wieszaku przy boksie i otworzyłam drzwiczki. Po chwili, wałach stał przywiązany do boksu na korytarzu, w tym czasie przyjechałam po nim kilka razy miękką szczotką.
-Nie będę Cię tak dokładnie czyścić bo robiłam to rano. - Mruczałam do konia.
-Mogę Ci w czymś pomóc? - Powiedziała dziewczyna stojąca obok mnie.
-Szczerze mówiąc to bardzo chętnie, ale Izel ma to do siebie, że nie jest za bardzo ufny. - Skwasiłam się nieco mówiąc o tym.
-Rozumiem. Przejdę się zobaczyć jak idize innym. - Uśmiechnęła się lekko i zaczęła chodzić po stajni w poszukiwaniu innych jeźdźców.
Wróciłam do ubierania konia, jednym ruchem zarzuciłam na niego czaprak a następnie siodło. Po chwili miał już również założone owijki a ja skończyłam zakładać ogłowie. Spojrzałam an zegarek, który pokazywał, że mamy jeszcze pięć minut. Podniosłam z ziemi toczek i założyłam go na głowę. Nudząc się trochę, chwyciłam za wodze i wyprowadziłam wałacha ze stajni. Delikatnie się odbiłam i już patrzyłam na świat z grzbietu mojego przyjaciela. Widząc, iż moi koledzy z grupy jeszcze szykują konie, postanowiłam zataczać kółka, aby trochę rozstępować konia. Po nie całych dziesięciu minutach byliśmy już gotowi.
-Jak wrócę to pogadamy. Pa - Rzuciłam do dziewczyny i ruszyłam za grupą.
< Anastacia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.