- Narka - powiedziałam trochę głośniej, aby odjeżdżająca dziewczyna mogła mnie usłyszeć.
Przez chwile machałam ręka, choć byłam świadoma tego, ze nastolatka się za mną nie obejrzy. Kiedy mi się znudziło, czyli kilka sekund przed tym, jak grupa zniknęła z mojego pola widzenia, przestalam merdać łapą i rozejrzałam się za miejscem, do którego warto by było wpaść. Jednak, zamiast pójść do kolejnego budynku, w myśli, ze wrobię w oprowadzanie mnie Demi, ruszyłam raźnym krokiem w stronę akademika.
Szybko zniknęłam w czeluściach swojego pokoju, gdzie czekała na mnie Silver. Zdążyła już wepchnąć w siebie cała karmę, którą jej zostawiłam. Po misce, która leżała do dołu dnem w kacie transportera, wywnioskowałam, iż suczka obudziła się jakiś czas temu i zdążyła się znudzić. Uchyliłam drzwiczki i sięgnęłam rękami do kłębki futra, jednak ubiegła mnie ona i zaczęła biegać po całym pomieszczeniu, obwąchując wszystko dookoła. Kiedy w końcu przestała się rzucać, wpięłam sycz w jej obrożę i wyszłam z mieszkalnego, ażeby i ona mogła odetchnąć świeżym powietrzem (i żeby nie przyszło jej do głowy obsikanie moich rzeczy).
Zakręcony, siwo-biały ogonek latał na wszystkie strony, sprawiając wrażenie, ze zaraz się urwie. Każdy przedmiot w okolicy, krzaczek, drzewo, ściana, zostały z uwagą obejrzane. Suczka biegała raźnie, ciągając mnie uparcie za rękę. Silver w końcu się uspokoiła i zmęczyła spacerem, wróciłyśmy do naszej kwatery.
Weszłam do pomieszczenia i puściłam wolno psinę. Kiedy ona wzięła się za uzupełnianie wody, ja wyciągnęłam z ostatniego pudełka drewniane elementy, które szybko złożyłam w całość. Do środka budy włożyłam materac, oraz ulubioną owieczkę, ulubioną zabawkę czworonoga.
Włączyłam telefon i zerknęłam na wyświetlacz. Dziewiąta pięćdziesiąt. Ile mogły trwać zajęcia terenowe?
Wsadziłam do mini domku małego Malamuta i zatrzasnęłam drzwiczki.
- Przepraszam, ale wolę wiedzieć, że nie wrócę do miejsca rodem z okresu Wielkiej Wojny - zaśmiałam się pod nosem i wyszłam z pokoju.
Doszłam do stajni akurat, kiedy jeźdźcy odstawili konie do boksów. Mój pierwotny plan obejmował raczej czekanie w stajni na moją nową znajomą, ale taki obrót sprawy był mi bardzo na rękę. Szybko podeszłam do dziewczyny, która akurat szła z rzędem do siodlarni.
- Cześć Demi - rzekłam z uśmiechem - Pomóc ci to zanieść?
- Jak chcesz - powiedziała, podając mi ogłowie - Czekałaś tutaj?
- Nie, weszłam akurat, jak przyjechaliście.
Niektórzy uczniowie przyglądali mi się, zapewne zastanawiając się, jak bardzo ,,fajna" jestem, jednak starałam się to ignorować.
- Umiesz wyczuć odpowiedni moment, co? - nastolatka spojrzała na mnie.
- Jestem w tym mistrzem - powiedziałam nieskromnie. Niektórzy uważali mnie za pyszną, jednak moje poczucie humoru polegało na okazywanie siebie w samych superlatywach, lub odwrotnie. Pewne persony jednak tego nie łapali.
Dziewczyna odłożyła sprzęt, który miała w rękach, po czym zabrała mi ogłowie, zanim zdążyłam sama je wyczyścić.
- Mój sprzęt, ja konserwuję.
- Okay, jak sobie chcesz - prychnęłam, co było kolejnym moim dziwactwem - często wydawałam z siebie odgłosy, które raczej nie należały kanonu ludzkiego, więc często byłam brana za niespełna rozumu, lub moje intencje były zupełnie inaczej odbierane.
Oparta o ścianę, przyglądałam się dziewczynie myjącej wędzidło. Kiedy w końcu odwiesiła je na swój wieszak, stanęłam w pionie.
- To co teraz robimy? - zapytałam z nadzieją, że będę mogła w końcu obejrzeć cały teren z kimś, kto już go poznał.
- Ja idę na matmę - odparła, patrząc na moją minę, na które złość mieszała się z rozczarowaniem.
- Dobra, powiedz, kiedy kończysz lekcje? Nie będę przez cały dzień za tobą latać.
- Angielski trwa do czternastej czterdzieści cztery.
- Nie - jęknęłam przeciągle. Chciałam poznać to miejsce i ofiarę moich drzwi bliżej, ale lekcje najwidoczniej miały inne plany.
- Mieszkam w czternastce, możesz do mnie wpaść po lekcjach.
- A będzie możliwość zaciągnięci cię do oprowadzania po akademii? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Zobaczymy, czy mi się będzie chciało - dziewczyna uniosła kąciki ust.
- To zobaczymy. Pójdę cię odprowadzić, chyba że nie chcesz - przyjrzałam się jej, przekrzywiając głowę.
- Wiesz, wolę szybko się ogarnąć, za kilka minut lekcja...
- Dobra, do niczego nie zmuszam - wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie.
Demi? Wiesz czym udobruchać bogów weny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.