sobota, 14 lipca 2018

Od Scarlett do Rosalie

Westchnęłam i zamknęłam książkę. Kolejny tom skończony. Został mi jeszcze tylko jeden... Pod koniec sierpnia jadę do domu na parę dni i wezmę sobie cały zapas.
Spojrzałam na zegarek; dochodziła godzina trzecia. Niesamowite, że jak czytam, to czas tak szybko leci. Podeszłam do okna. Było mi trochę duszno, więc otworzyłam je na oścież. Uznałam, że pójdę do Hota, a jak wrócę to je zamknę. Ja to mam ciekawe postanowienia.
A może by tak pojeździć? Usiadłam na łóżku. Dzisiaj nie robiłam nic ciekawego, a na moim koniku nie jeździłam od... Tak, jeszcze z nim tu nie jeździłam. Biedak pewnie ma za dużo energii, a ja myślę o tym, kiedy zamknę okno! Założyłam granatowe bryczesy i czekoladowe sztyblety. Czekoladowe... A gdyby tak zjeść coś dobrego... Nie. Muszę pojeździć. Może potem.
Już sięgałam po czapsy w tym samym kolorze, ale cofnęłam rękę. Będzie mi gorąco. To samo z podkolanówkami. Wyszłam więc z pokoju. Na ręce miałam założoną gumkę, więc związałam sobie włosy.
- Hej - powiedziałam do Hota kiedy już byłam w stajni.
Hot wystawił łeb. Pogłaskałam go po chrapach.
Mogłam od razu pójść po szczotki. Cofnęłam się do siodlarni i wzięłam swoją zieloną skrzynkę.
Zwiesiłam kantar i uwiąz z haczyka. Weszłam do boksu i zaczęłam zakładać kantar wałachowi. Nagle uniósł głowę i parsknął krótko.
- Spokojnie - powiedziałam i pogłaskałam go po szyi.
(...)
Po osiodłaniu zaprowadziłam konia na odkrytą ujeżdżalnię, bo akurat była wolna. Dzisiaj chciałam pojeździć w stylu klasycznym, bo ciągnęło mnie do skoków. Jak zawsze zresztą. Dociągnęłam popręg. Rozejrzałam się po ujeżdżalni, ale nie znalazłam żadnego stołka. No trudno. Złapałam wodze razem z przednim łękiem. Już miałam wkładać nogę w strzemię, ale Hot nagle zaczął się kręcić. No tak. Mogłam się po nim spodziewać takich sztuczek.
Na szczęście ja też miałam na niego swoje sztuczki. Złapałam wodze mocniej, a bat trzymałam przed jego przednimi nogami. Gdy tylko próbował iść do przodu, pacałam go lekko. W końcu zrozumiał i udało mi się wsiąść.
Po kilku kółkach stępem skróciłam wodze i przycisnęłam łydki. Hot ruszył kłusem. Zaczęłam robić serpentyny i wolty, co jakiś czas zmieniając kierunek. Po jakimś czasie przeszłam do stępa.
- Dobra robota - powiedziałam, klepiąc konia po szyi. Parsknął z zadowoleniem.
Zauważyłam leżące niedaleko drążki, więc zsiadłam z Hota i powiedziałam "czekaj". To było polecenie, którego nauczyłam go kilka miesięcy temu. Przydawało mi się między innymi wtedy, kiedy chciałam ustawić przeszkody. Hot szybko nauczył się tego polecenia i kiedy mówiłam "czekaj", stał grzecznie dopóki do niego nie podchodziłam.
Ustawiłam cavaletti składające się z pięciu drążków i wsiadłam.
Postępowaliśmy chwilę, po czym dałam Hotowi znak do kłusa.
Hot był dzisiaj bardzo grzeczny. Czasami musiałam go przytrzymywać, bo chciał jechać szybciej, ale wtedy od razu zwalniał. Nie potykał się o drążki, jechał z gracją.
Po około dziesięciu minutach drążków przeszłam do stępa. Niedaleko wypatrzyłam parkur. Postanowiłam wybrać się tam i parę razy go przejechać.
Ale nie był pusty. Jeździła tam jakaś dziewczyna na karej klaczy arabskiej. Może właśnie zyskam szansę na zdobycie koleżanki. Podjechałam bliżej i zaczekałam aż skończy skakać. Wreszcie przeszła do stępa i podjechała do mnie.
- Mogę z tobą poćwiczyć? - spytałam.

<Rosalie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.