niedziela, 8 lipca 2018
Od Anastaci cd. Demi
Zamknęłam drzwi, odwróciłam się na pięcie i nieśpiesznie podeszłam do paczki z karmą. Nasypałam trochę karmy do miski Silver, która aktualnie leżała do góry brzuchem na swojej poduszce, nie zwracając nawet uwagi na to, co robię. Podrapałam ją delikatnie po brzuchu, na co sunia odpowiedziała desperackim kręceniem się na boki i machaniem łapami w powietrzu. Uśmiechnęłam się do niej, po czym skierowałam się do łazienki. Odświeżyłam się trochę po dniu pełnym przebywania w ciągłym ruchu i ogarniania rzeczywistości.
Spojrzałam na zegarek elektryczny, który leżał na moim nowym biurku. Wyświetlacz czerwonymi cyframi oznajmiał, że jest godzina szesnasta trzydzieści dwie.
- Zostało jeszcze sporo czasu do wykorzystania. Może by tak pojechać w teren z Jelly? Ja bym poznała trochę okolice, a ona może by się trochę rozluźniła po podróży przez ocean i ruchliwe ulice Ameryki - zaczęłam mówić do siebie, co dla mnie stanowiło rzecz normalną, chociaż inni twierdzili, że jestem dziwna.
Narzuciłam na siebie jeździeckie ciuchy, wzięłam bacik i kask pod pachę i ruszyłam dziarskim krokiem do stajni. Po drodze jednak sobie coś uzmysłowiłam. Sama przecież nie mogłam wyjechać, zapewne zgubiłabym się. Nie sądziłam, żeby trasę terenów stanowiła jedna ścieżka prowadząca na wprost.
- W jakim to pokoju mieszkała Demi? Czternastce chyba. Ale jeżeli nie, a ja wpadnę na kogoś nieznajomego... - kontynuowałam monolog do ściany korytarzu, kiedy szłam pod pokój, w którym miałam nadzieję znaleźć moją nową znajomą.
Miałam szczęście, gdyż kiedy przemogłam się do zapukania, usłyszałam głos dziewczyny, która stała za mną.
- Ana, coś chciałaś? - wydawała się trochę zdziwiona moją obecnością pod jej drzwiami.
- Um, no tak. Mi się nudzi, moja klacz dopiero co przyjechała, czy tam przypłynęła, więc stwierdziłam, że mały spacerek z nią może uspokoić jej nerwy, ale sama się przecież zgubię, dlatego... Nie chciałabyś się ze mną wybrać w teren? - po długim wstępie w końcu zadałam pytanie.
- Przed chwilą byłam u Izela, więc wystarczy, że go osiodłam. Wypadałoby też, żebym ja się ogarnęła...
- Czyli tak? - nie byłam pewna, czy wypowiedź oznacza, że nie ma na to wszystko ochoty, czy po prostu wyliczała rzeczy, które musi zrobić, żeby ze mną wyjechać.
- Tak. Szybko się przebiorę i już jestem w stajni.
- To tam się spotkamy, ja jeszcze muszę wyczyścić Jelly.
Pobiegłam do stajni, o czym chyba dowiedzieli się wszyscy w okolicy, gdyż moje sztyblety nie potrafiły nie stukać. Zwolniłam dopiero przed drzwiami do stajni, żeby przez przypadek nie przestraszyć kopytnych. Wzięłam szczotki, które zostawiłam w siodlarni i podeszłam do boksu swojej klaczy.
- Hej mała - pogłaskałam ją po mięciutkich chrapach - Masz ochotę na małą przejażdżkę z tym kolegą - wskazałam głową na sąsiedni boks.
Weszłam ostrożnie do boksu i zamknęłam drzwiczki. Czyszczenie poszło szybko jak nigdy, klacz nie stawiała żadnego oporu, co u niej stanowiło prawdziwy cud.
Idąc po sprzęt, spotkałam Demi, więc we dwie wróciłyśmy do swoich koni. Po mocowaniu się z klaczą, która nie miała najmniejszej ochoty otworzyć pysk, w końcu założyłam jej ogłowie. Wzięłam do rąk siodło, jednak nie miałam najmniejszych szans założyć go jej, gdyż naszła ją ochota na tańczenie po całym boksie.
- Pomóc ci jakoś? - moja dzisiejsza towarzyszka patrzyła na moje zapasy z Jelly przez czarne pręty między boksami.
- Nawet nie próbuj, jeśli nie chcesz oberwać zębami - zabrzmiało to szorstko, ale Demi wydawała się tym nie przejmować zbytnio.
Kiedy klaczy w końcu znudziła się zabawa w ganianego, zarzuciłam jej siodło na grzbiet i podpięłam popręg.
- Dobra, jesteśmy gotowe. To gdzie jedziemy, pani przewodnik?
Demi? Wybacz brak odpisu przez długi czas
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.