Dziewczyna spuściła głowę, zauważyłem że głaszcze swojego psa. Wstała i dała jej jedzenie. Czułem ogromne wyrzuty sumienia bo nigdy nie uderzyłem kobiety. Nie chciałem jej tego zrobić.
- Myślisz że jesteś pierwszym, który mnie uderzył? To było lekkie. -
powiedziała, wstając od misek, która zaczęła zajadać się
jedzeniem. Spojrzałem na nią lekko zmieszany i zdziwiony. - Słuchaj, wiem że gryzie Cię sumienie, to widać. -
roześmiała się cicho, siadając koło mnie. - Nie musisz mi tego
wynagradzać, chciałabym tylko żebyś pojechał ze mną w teren. Na taki
długi, bardzo długi. Nie, wróć, nie w teren. Żebyśmy przeszli się z
końmi w ręku. - kiedy skończyła wypowiedź przestała się uśmiechać. Zgodziłem się lekko uśmiechając.
- Będę czekał w stajni. - powiedziałem i wstałem, kierując się do
wspomnianego budynku. Kiedy wszedłem do stajni już z daleka słychać było rżenie mojego karusa. Sprawnie go oporządziłem, po czym wyprowadziłem z boksu. Soul drobił w miejscu co chwila skubiąc moje ramię. Po chwili przyszła Viktoria, szybko oporządziła swoją klacz która trochę się wyrywała. Podeszła do mnie, oba konie się obwąchały. Kara klacz odskoczyła do tyłu i radośnie zarżała. Przeszliśmy się w kierunku
polany, gdzie potem Viktoria spuściła konia z uwiązu. Także spuściłem swojego konia z uwiązu. Soul
rozpędzał się, ścigając się z gwałtownie opadającymi liśćmi, chociaż
mocniejsze porywy wiatru powodowały jego płoszenie się.
- Jesteś wolna, spójrz. -usłyszałem szept dziewczyny, który skierowała do klaczy.
- Rick...? - popatrzyłem na nią, odrywając wzrok od Soula. - Głupio to
zabrzmi, ale pomógłbyś mi w jakiś dzień z zajeżdżaniem młodej?
-Okey, spoko- odpowiedziałem bez zastanowienia i uśmiechnąłem się do niej.
-Serio?- uniosła brew.
-Tak. Miałem tak samo z Soulem. W sumie to nadal mam, ale jest tak uparty i cholernie wredny że dałem sobie spokój.
-Sugerujesz że Dia będzie taka sama? - westchnęła dziewczyna, obracając źdźbło trawy w dłoniach.
-Może... Ale w większości zależy to od ciebie. Jeśli jesteś tak samo uparta jak ona to ci się uda- wyszczerzyłem się.
-No w tym wypadku to masz rację. Ale z tobą to nie wiem, jeszcze Cie kopnie i będzie trzeba opatrywać biedaczka
-No bez przesady
-Przecież ty już syczałeś na zwykłą wodę utlenioną.- zaśmiała się na co zmierzyłem ją zabójczym wzrokiem.
Vicz? Przepraszam ale mój mózg wysiadł :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.