Rick rzucił pistoletem pod moje nogi. W pierwszym odruchu chciałam kopnąć go jak najdalej, ale nie ogarniając nawet co robię, podniosłam go i wycelowałam w chłopaka. Bałam się, nie wiedząc co mam zrobić, czułam się zdezorientowana. Rick tylko się... uśmiechnął.
- Nie najlepiej, ale zdałaś. - podszedł bliżej, opuściłam broń spanikowana.
- Boże... Ja o mało do ciebie nie wystrzeliłam, a ty mi coś pieprzysz że zdałam?! - dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że celowałam w ucznia Akademii. - Nie chciałam, jakoś tak wyszło. Po prostu się przestraszyłam i... - usłyszałam jak łamie mi się głos. Pokręciłam głową zrezygnowana. Chłopak tylko się uśmiechnął i oświadczył, że pistolet był zabezpieczony. Odetchnęłam z ulgą
- Sprawdzałem jak zareagujesz. Początkowo, myślałem że uciekniesz. Potem jak wyciągnęłaś nóż myślałem że będziesz próbować się bronić. Jednak dopiero jak podniosłaś broń miałem już pewność.- słysząc tekst chłopaka, moją pierwszą myślą było "what the fuck." a kolejną "jakiś pojebany..."
- Pewność co do czego? - burknęłam, spoglądając na niego wściekle.
- Do tego że nie byłabyś w stanie zabić człowieka
- Ciebie byłabym w stanie zabić - zaśmiałam się nerwowo.
- Ta jasne.
- Gdyby nie to że był zabezpieczony, na pewno już dawno wąchałbyś kwiatki od spodu - uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Chcesz się nauczyć strzelać to słuchaj...
***
- Kobieto nie tak się trzyma pistolet! - warknął, tłumacząc mi od dobrych dwudziestu minut jak trzymać to dziadostwo. Oboje powoli traciliśmy cierpliwość.
-Ale jak tak trzymam i tak będzie!- krzyknęłam, mając wrażenie że zaraz trafi mnie szlag albo ktoś z nas dostanie kulkę w łeb. Nasz dialog trwał dobrą chwilę, gdy wreszcie udało nam dojść się do porozumienia, moim zadaniem było trafić w drzewo. Nie wyszło mi za dobrze, po kilku chamskich komentarzach chłopaka walnęłam go łokciem.
- No widzisz? Dziewczyny nie są takie słabe - zaśmiałam się. Pokiwał głową i wyjął z kieszeni drugi pistolet. Spojrzałam na niego zdezorientowana, on tylko się uśmiechnął.
- Zaraz murzyna z gaci wyciągniesz? - zapytałam ze śmiechem.
-Ha, ha... Normalnie zdycham ze śmiechu.
- No ja tak - uśmiechnęłam się. Wyjął kilka nabojów z kieszeni i załadował broń.
- Patrz i się ucz - tym razem to on się zaśmiał. Strzelił trzy razy w drzewo po czym przyłożył pistolet do skroni. Poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku, wlepiałam nerwowo oczy w chłopaka, cicho modląc się by nie odjebał nic tak głupiego.
- Rick? - Spojrzałam na niego przerażona, a zarazem jak na psychopatę. Nacisnął spust i rozległ się głuchy strzał. Zamknęłam oczy, licząc że po otwarciu ich nie zobaczę wnętrzności łba Ricka na drzewie.
- Lekcja druga: zawsze licz naboje - wyszczerzył się w uśmiechu, spaliłam go wzrokiem i zaklęłam pod nosem. No debil i ciota w jednym. Poprawiłam kucyk, który zdążył się całkiem zepsuć i przetarłam czoło dłonią. - Ile ci zostało? - zapytał, lekko się zawahałam, zastanawiając się ile strzałów oddałam a ile nabojów załadowałam. Po "wyższej matematyce" która zajęła mi dobre dwie minuty burknęłam niepewnie odpowiedź.
- Dwa...?
- Wystrzel dwa. - zakomenderował, przyglądając się temu co robię. Widząc jego karcący wzrok, szybko poprawiłam sposób trzymania pistoletu. Oddałam dwa strzały, jeden poleciał w cholerę i jeszcze dalej a drugi trafił w drzewo. Uśmiechnęłam się triumfalnie w stronę Ricka.
- Nie popadaj w zamozachwyt. - powiedział, szczerząc zęby w chamskim uśmiechu. Przekrzywiłam głowę, zastanawiając się o co mu chodzi. - Wystrzel jeszcze raz. - zakomenderował, jak chciał, tak zrobiłam. Rozległ się głuchy strzał ale nic innego się nie stało. Uśmiechnęłam się, unosząc jedną brew i opuszczając broń.
- Najwidoczniej nie jestem taką idiotką, na jaką wyglądam. - powiedziałam, spoglądając na niego i czekając na jego reakcje. Ten tylko wpatrywał się w swoją broń, jakby była jedyną istniejącą rzeczą w tej chwili.
----
Riczuuu? To jest rekord w pisaniu krótkich opek bez żadnego sensu ;___;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.