piątek, 8 września 2017

od Triss cd. Dean'a

Ciszę, która zapadła po krótkiej wymianie zdań, przerwało znienacka pytanie Dean'a.
- Od dawna tu jesteś?
Spojrzałam na  niego trochę zaskoczona.
- Już jakiś czas tu jestem. - odparłam dość cicho.
- To może chciałabyś mi coś opowiedzieć o tym miejscu? - Drugie pytanie chłopaka troszkę mnie przestraszyło, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- A co właściwie chciałbyś wiedzieć? - zapytałam ostrożnie. Co ja właściwie wiem o tym miejscu? Znam ledwo parę osób... ale spróbuję.
- Możesz mnie zaskoczyć. - Uśmiechnął się do mnie.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam zastanawiać się, co powiedzieć. 
- Czy ja wiem... jest tu szkoła, uczy się w sumie nie tak dużo osób... większość koni jest szkółkowa, reszta prywatna. - zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć, plątałam się trochę, więc chwilowo przerwałam sprawozdanie, czekając na pytania.

- Hmm... okej, a co z terenami? Można jeździć sobie wszędzie, czy jak?
- Tak,  to znaczy... no jest parę miejsc, w które lepiej nie chodzić. - bawiłam się swoimi palcami, próbując nie dopuścić do powstania niezręcznej ciszy.

Pokiwał głową, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając.
- Jak chcesz, to mogę ci je pokazać... - zaproponowałam niepewnie.
Dean uśmiechnął się.
- Jasne, kiedy masz czas? - spojrzał na mnie wesoło.
- Właściwie to... nawet teraz, Amor chyba już wysechł. - zerknęłam na wielkopolaka jedzącego ze spokojem siano. 
- To co, ogarniamy się i jedziemy? - spytał Dean, ja w odpowiedzi pokiwałam głową.
Poszłam do siodlarni po cały potrzebny sprzęt. Bałam się trochę, że Amor nie zaakceptuje Ariocha, a z drugiej strony jeśli polubiliby się, może byłby pewniejszy... 
Przyniosłam sprzęt pod boks Amora i wyprowadziłam go. Na szczęście po kąpieli był czysty, pozostało mi tylko wyczyszczenie mu kopyt, co nie zajęło mi dużo czasu. Boks konia Dean'a był niedaleko mojego, widziałam, że chłopak kończy już czyścić, zaczęłam więc siodłać Amora. Narzuciłam na jego grzbiet granatowy czaprak, następnie gąbkę i czarne siodło. Popręg zapięłam na razie na pierwsze dziurki. Założyłam wodze na szyję konia, zdjęłam mu kantar i nałożyłam na głowę ogłowie, po czym pozapinałam wszelkie paski. Wzięłam kask i wyprowadziłam konia przed stajnię, gdzie dopięłam popręg i poczekałam chwilę na Dean'a. Kiedy chłopak dołączył do mnie na dziedzińcu, wsiadłam i poprawiłam się w siodle.
- To prowadź. - powiedział z uśmiechem blondyn, a ja kiwnęłam niepewnie głową i ruszyłam stępem w kierunku wyjścia Akademii. 
Po drodze do bramy od strony terenów Dean zadał kilka pytań dotyczących budynków, na które odpowiadałam, miałam jednak wrażenie, że mówię za cicho. Zastanawiałam się, czy nie sprawiam wrażenia chcącej jak najszybciej pozbyć się go dla świętego pokoju, a tego bardzo nie chciałam.
Nie miałam jednak za wiele czasu na przemyślenia, gdyż właśnie opuszczaliśmy teren Akademii, wyjeżdżając na łąki i pola. Daleko przed nami widać było las; to tam chciałam zabrać chłopaka. 
- Więc gdzie nie powinienem jeździć? - odezwał się Dean, całkowicie już wyrywając mnie z objęć myśli.
- Całkiem na lewo. Tam jest gospodarstwo pana Henry'ego... - zaczęłam zaplatać małe warkoczyki na grzywie Amora - Nie jest zbyt miły.
- Hah, zapamiętam. Kłusujemy? - zaproponował, kiwnęłam głową. Mój koń był dość spokojny, a co najważniejsze zaakceptował się z Ariochem.
Docisnęłam lekko łydki do jego boków, na co ten zakłusował nieco zbyt gwałtownie, wstrzymałam go trochę wodzami. Zerknęłam za siebie, Dean też już kłusował. Amor rozglądał się trochę, przypominając sobie teren. W sumie dawno tu nie był...  
Pogłaskałam go po szyi i usiadłam w siodle. Widoki były piękne. Trawa porastająca łąki mieszała się z wrzosami i innego rodzaju kwiatami. Westchnęłam cicho, miałam  ochotę wtulić się w szyję konia. Tęskniłam za terenami na nim;  dopiero teraz poczułam, jak bardzo. 
- Pięknie tu. - zauważył Dean, w jego głosie słychać było podziw.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Powoli wjeżdżaliśmy do lasu, z miejsca, w którym byliśmy, niedaleko było do mojego celu. Dźwięk kopyt zderzających się z leśną ściółką uspokajał mnie i mało brakowało, a zapomniałabym, że jest ze mną Dean. Na szczęście jednak w porę sobie o nim przypomniałam.
- Do stępa? - zapytałam, po dłuższej chwili zastanawiania się, czy to zaproponować.
Chłopak zgodził się, zwolniłam więc Amora do stajni. Nagle jednak usłyszałam za sobą szuranie i poczułam, jak koń unosi głowę do przodu i wygina się, po czym zaczyna pędzić przed siebie. Straciłam na chwilę równowagę i przechyliłam się niebezpiecznie w siodle, ale na szczęście szybko odzyskałam kontrolę nad ciałem. Odchyliłam się do tyłu i ściągnęłam wodze. 
- Eee, prrrrr... - próbowałam go uspokoić. Z oczywistych powodów nie mogłam wjechać na koło, ściągnęłam więc mocniej wodze. Po chwili Amor zaczął zwalniać, w końcu przeszedł do stępa. Pogłaskałam go po szyi i zatrzymałam, aby poczekać na galopującego do mnie spokojnie Dean'a. Wkrótce zatrzymał się obok mnie.
- Wszystko okej? - zapytał z lekkim niepokojem i zmierzył Amora wzrokiem.
- Em... tak, to u niego normalne. - odparłam dość cicho. - Co to właściwie było?
- Nie wiem, chyba jakaś sarna przebiegła daleko za nami. - wzruszył ramionami chłopak. -  Daleko jeszcze?
- Nie, kilka minut kłusem. 
Zakłusowaliśmy, na szczęście bez żadnych przeszkód, i jechaliśmy w milczeniu, podziwiając widoki, które rozpościerały się obok nas. Piękny, mieszany las o tej porze roku wyglądał cudnie. Jedne z ostatnich promieni słońca oświetlały ścieżkę, którą jechaliśmy, efekt był niesamowity.
Po paru minutach z zadowoleniem stwierdziłam, że jesteśmy na miejscu. Wjechaliśmy na niewielką polankę, pośrodku której znajdowały się "schodki" z wodospadów. Woda migotała w barwach zachodzącego słońca, kaskadami spadała w dół, aby zbić się w całość na dole i popłynąć dalej w postaci niewielkiej rzeki. Uwielbiałam to miejsce, za każdym razem zachwycało mnie tak samo, a nawet i bardziej. Tym razem nie było inaczej.
- I jak? - zerknęłam niepewnie na Dean'a.


Dean? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.