Dołącza do nas Mia Frei! Powitajmy ją ciepło!
- Dzięki, ale akurat rozpakowywać się w tutejszej siodlarni nie zamierzam. Lubię wozić ze sobą sprzęt, nawet jeśli czasami chce mi się na to narzekać, bo jest gorsza pogoda czy cokolwiek. I czym dokładnie jest “HF”? - Flynn zrobił w pewien sposób uroczą minę podczas przekrzywiania głowy w wyrazie głębokiego niezrozumienia połączonego z prawdziwym zaciekawieniem.
- Milky Way. Krowa. Moja klacz. - Anthony zamachał uwiązem z lekkim zniecierpliwieniem. - To jak?
- Możemy iść. Mój koń jest aktualnie derkowany, a i tak stoi w izolatce, więc jest w większości czysty… Tak sądzę. W to chce przynajmniej wierzyć. - Zaśmiał się pod koniec Fitz, wspominając wcześniejsze wyczyny Bucka, którymi jednak się nie podzielił z nowo poznanym towarzystwem. - Ta dziewczyna to twoja…?
- Siostra. - Wyjaśnił starszak, machając między sobą a rudą dłonią w bliżej nieokreślonym geście, który zapewne miał naśladować migami jakąś nić pokrewieństwa.
Gdy Flynn się skupił i zmrużył oczy, zaczął dostrzegać coraz więcej podobieństw między dwójką rodzeństwa, zwłaszcza gdy tamta zaczęła się do nich zbliżać w zastraszającym tempie niczym huragan. Dziewczę przedstawiło się tak samo wyraziście, aczkolwiek zdawkowo jako Mallory… Nawet tonację głosu mieli zbliżoną podczas wykonywania tego typu czynności, co tylko dodatkowo potwierdziło wcześniejsze słowa Anthony’ego. Świat znajomości Fitza stał się o nich mimo wszystko na pewno bogatszy, jeszcze zanim wyruszyli dalej w podróż…
Podczas wcale nie tak krótkiego spaceru we trójkę zaczęła siąpić ze stalowoszarego nieba pierwsza mżawka, mocząc im włosy oraz ubrania, w niektórych częściach bardziej lub mniej. Chłód docierał wówczas głębiej pod cebulowo jesienne warstwy ochronne z dresów czy innych spodni, a do butów poprzyklejało się trochę więcej pożółkłej trawy zmieszanej z błotem. Zaczerwienione policzki oraz czubki nosów młodych wędrowców zaczęły być przyćmiewane tylko przez ulatujące obłoczki pary, jakie tajemniczo otaczały ich twarze. Przypominało to trochę palenie, przynajmniej tak to się Flynnowi zawsze kojarzyło. W międzyczasie chłopak zdążył się trochę więcej dowiedzieć o współtowarzyszach; wybiórcze zainteresowanie Mallory tematem koni czy fakt, że akurat dzisiaj przyjechali jej samochodem (zdążyła bratu to dwa razy wypomnieć, jakby jednak próbował to wyrzucić z pamięci). Byli na swój sposób interesujący, więc chłopak skupił się na rozmowie z nimi, nie wędrując nigdzie myślami ani nie zastanawiając się za bardzo nad niczym, a zaczynał być poważnie głodny. Płatki z mlekiem wołały z pickupa o pomstę. Może naprawdę lepszy był ten hot dog? Akurat dzisiaj Flynn miał bajeczną ochotę na durną limitowaną edycję Frosted Mini Wheats o smaku pumpkin pie spice niczym prawdziwa jesieniara. Jakby tego było mało, to akurat te płatki były w kształcie poduszeczek, więc miały u niego dodatkowe punkty.
- Krowa nie powinna stać tam, gdzie zwykle? - Mallory przerwała pogaduszki, skupiając zebranych z powrotem na zadaniu.
- Nie o tej porze roku. Ostatnio zrobiła się wybredna co do miejscówek.
- Bawi się w chowanego? - Podsunął mu Fitz z głupkowatym uśmiechem.
- Można tak powiedzieć.
Czarno biała sierść zamajaczyła na horyzoncie jako plama… A potem z bardzo dużą prędkością ta sama mozaika czerni oraz bieli zaczęła galopować w przeciwną od nich stronę, brykając po drodze wesoło, pozbawiona obowiązków ludzkich właścicieli.
Anthony?
Ze strony dziewczyny padła sugestia zjedzenia czegoś. Dość mądre, patrząc na poranną godzinę i to, że pewnie jednak wyląduje na tym warsztacie; a wtedy o zjedzeniu czegokolwiek będę mógł pomarzyć.
Zapytałem, czy ma jakieś ulubione miejsce. "Lava Burger" padło z jej ust, gdy pojawiliśmy się przy dziecince. Impala przysypana była delikatnie liśćmi a jesienne słońce odbijało się od jej maski; uwielbiam to auto.
Otworzyłem dziewczynie drzwi od strony pasażera, chcąc być dla niej miłym. Lekko rozbawiona, może nieco speszona, wsiadła na swoje miejsce.
- Gdy za pierwszym razem oddawałam krew i miałam niskie żelazo, to lekarz z rozbawieniem w oczach się mnie zapytał, czy nie jem mięsa przez zwierzątka czy coś takiego. Ale nie, burgery życiem. - Wyciągnęła ręce ku górze, ze śmiechem wspominając sytuacje u lekarza. Odpaliłem samochód, wsłuchując się w satysfakcjonujące mruczenie. Nigdy mi się to nie znudzi.
Wojowniczka pomachała budynkowi Akademii i uśmiechnęła się dość uroczo. Wlepiła wzrok w widoki za oknem, nie odzywając się za dużo. "Maddie". Przedstawiła się, dodając, że "Mad" także jej pasuje. Kiwnąłem głową, zapisując sobie jej imię w pamięci. Ponownie podałem jej swoje imię, śmiejąc się, że mojego nie da się jakkolwiek skrócić. Dziś miał być jej pierwszy dzień w nowej szkole; a jednak wybrała spędzenie czasu z barmanem. Na jej miejscu zrobiłbym tak samo.
Dowiedziałem się, że znalazła się tu celem zmiany otoczenia, mimo tego, że nie interesuje się jeździectwem. Dość podobnie jak ja. Odbiła piłeczkę w moją stronę, pytając, czy mam jakiegoś konia.
Chciałem powiedzieć jej, że Impala jest moim odpowiednikiem jeździectwa, jednak zamiast tego odparłem, że fascynują mnie konie, lecz trzymam się od nich na bezpieczną odległość.
Wreszcie dotarliśmy do wybranej przez dziewczynę burgerowni. Wewnątrz lokalu pachniało naprawdę dobrze - nie uderzył mnie zapach spalonego tłuszczu ani taniego alkoholu. Wręcz przeciwnie, czułem się jak Kudłaty ze Scooby Doo, który właśnie zaczyna lewitować, bo jedzenie wydaje się być tak smaczne. Zamówiłem burgera prezentującego się najlepiej z całej oferty wraz z napojem, dziewczyna zrobiła podobnie, dobierając do tego frytki.
Rozsiedliśmy się wygodnie na naszym miejscu i umilając sobie czas pogawędką, czekaliśmy na nasze zamówienie. W trakcie naszych plotek, do budynku weszła dwójka dzieci i młody, czarnoskóry chłopak. Delikatnie zmarszczyłem brwi, widząc, że dzieci nie wyglądają jak jego rodzeństwo, ani tym bardziej znajomi, bo różnica wieku była ewidentnie zbyt duża. Śmiali się i rozmawiali, dzieci co jakiś czas milkły, z zainteresowaniem słuchając starszego chłopaka.
Stolik obok siedziała para - starsi ludzie, kobieta z mężczyzną. Ewidentnie nie była zadowolona z obecności czarnoskórego chłopaka, bacznie go obserwując. Wreszcie szturchnęła swojego partnera. Wsunąłem rurkę do ust i napiłem się, wciąż przyglądając się z zainteresowaniem rozwojowi sytuacji. Palec kobiety wskazał na chłopaka, jednak jej wzrok spoczywał na jej partnerze. Coś mówiła, lecz przez zgiełk nie byłem w stanie zrozumieć co.
Odwróciłem na chwilę wzrok, by wgryźć się ponownie w przepysznego burgera.
- To jest niepokojące! - dotarło do mnie - Wydaje mi się adekwatnym zadzwonić na policję. - W lokalu zapanowała cisza, wzrok wszystkich klientów skierowany był na średniej postury starszą kobietę, zbulwersowaną chłopakiem o innym kolorze. Przewróciłem oczami, wiedząc, że zaraz zacznie się awantura.
Dzieci usiadły bliżej oskarżonego i spojrzały na niego zestresowanym wzrokiem, on sam za to zaczął nerwowo przecierać brodę i rozglądać się po budynku. Maddie przyglądała się kobiecie, zagryzając zęby i marszcząc delikatnie brwi. Nie wydawała się być zadowolona; prawdopodobnie, gdyby wzrok mógł palić, kobieta byłaby już kupką popiołu.
Dyskusja między kelnerem a zdenerwowaną kobietą rozwinęła się i wydawała się być od słowa do słowa coraz bardziej agresywniejsza, zwłaszcza ze strony tej pierwszej. Z tego co zrozumiałem, została wyproszona z restauracji pod groźbą, o ironio, wezwania policji.
Wychodząc, spojrzała na naszą dwójkę i zawiesiła wzrok na Wojowniczce. Jej spojrzenie stało się jeszcze bardziej mordercze, niż wcześniej. Chyba zaklęła pod nosem, wychodząc.
Wojowniczka również nie wydawała się być zadowolona. Wzruszając ramionami na tę niemą interakcje, ponownie wziąłem gryza letniego już burgera i zapiłem go piciem, praktycznie kończąc moje śniadanie.
- Znacie się? - zapytałem, przyglądając się niezadowolonej dziewczynie. - Spojrzała na ciebie tak, jakbyś zabiła jej psa. - Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę. Odstawiła głośno kubek z piciem, patrząc na mnie jakbym oznajmił jej, że jestem kosmitą.
Maddie?
Ej masz czas rzucic mnie pdo dziecinke
Glodny jstem
Chłopak przez dobre kilka minut po prostu wpatrywał się w telefon. Początkowo nie ogarniał, kim jest tajemniczy analfabeta i dlaczego to on miałby zapewnić mu żarcie. Dopiero, gdy kilka razy powtórzył w głowie słowo “dziecinka”, połączył ze sobą odpowiednie kropki.
Mówiłem ci, że jak umrzesz, to biorę prawo do twojej dziecinki
Ale do niej mogę cię podrzucić
W przypadku jedzenia, chciał odmówić kolejnego wyjścia. Zanim jednak wpisał kolejne litery w pole tekstowe, żołądek chłopaka wydał z siebie głośne burknięcia. Czyli również był głodny. Świetnie. A to wszystko przez głupiego SMSa. Nie mając ochoty niczego gotować, przewrócił oczami, by w następnym kroku wrócić do wirtualnej wymiany zdań.
Pizza? Mak? Tylko nie mów, że wolisz eleganckie restautacje XD
Zbieraj dupę, będę za 30 minut