Szponem wyrwiemy to
Co miecze i tarcze nie ześlą w mrok
Noc była chłodna, ale przyjemna. Słuchawki na uszach zagłuszyły mi dźwięki cywilizacji, dzięki czemu mogłam skupić się na swoim wymyślonym świecie w głowie i podążać w kierunku domu. Analizowałam dzisiejszy dzień jak każdego wieczoru. Przypominałam sobie poranne spotkanie i towarzyszącą przy nim złość. Dłonie mi na tą myśl ścierpły, jakby były gotowe uderzyć, ale wiedziały, że zetknięcie z twardym metalem nieznajomego auta na parkingu zgruchota ich kostki. Właśnie po to była terapia, aby przestać się złościć.
Wspomniałam nowopoznanego dwumetrowego dilera i ponownie zaczęłam się zastanawiać nad tak zwanym sensem życia. Czy w momencie naszego poczęcia ktoś na górze rozpisuje nasze życiowe cele, przypisując jednym śmierć na wojnie, drugim opatentowanie termomiksa i wzbogacenie się, a trzecim sprzedaż do burdelu? Dlaczego niektórzy całe życie uciekają, a inni żyją w luksusie? Dlaczego ci, co harują zarabiają mniej, niż ci, co nie robią nic? To wszystko niesprawiedliwe. Ponoć przyciągamy to, o czym myślimy, a rozmawianie o tym na głos to tylko wzmacnia. Jednak czy to ma zastosowanie, kiedy nie wiesz o tej zasadzie i pomimo dobrej nadziei i marzeń, spotykają cię same przykrości?
- Kurwa – przetarłam twarz ręką, powstrzymując się przed kolejną falą nadchodzących myśli. Zaczynałam się czuć źle. Bardzo źle, ale psychicznie. Znowu… - Jebany okres – zmieniłam muzykę w telefonie na heavy metal. Musiałam przestać się zamartwiać, bo będę to robić przez kolejny tydzień. – Jebane hormony. Mam ochotę komuś na… - jakby na zawołanie zadzwonił mój telefon. Nie sprawdzając numeru na wyświetlaczu, odebrałam za pomocą słuchawek. Czekałam, aż ten ktoś się odezwie.
- Mad? Masz wolną noc?
- Noc tak – powiedziałam, ale w myślach dodałam, że jutro mam pracę.
- Masz okazję dorobić. Jedna babka właśnie zrezygnowała z walki – przez chwilę analizowałam za i przeciw. Chciałam dorobić. Byłam przed okresem. Jutro mam pracę. Za jakiś czas okres. Jebać to.
Zgodziłam się. Podała mi adres, a ja zmieniłam swój kierunek drogi. Klub nie był daleko.
Nie miałam ubrań na przebranie, w związku z czym pozostały mi cywilne spodnie i, kto by się spodziewał, bandaż zamiast stanika, ponieważ walka w zwykłym biustonoszu przed okresem jest bardziej bolesna niż dostanie pięścią w twarz.
- Masz okazję się pokazać. Nie spieprz tego – powiedziała Elina, która pracowała tutaj jako kelnerka i barmanka. Właśnie zaplatała mi włosy w dobierańca, aby krótkie kosmyki nie wlatywały mi do oczu podczas walki.
- Aha. Tak właściwie to z kim walczę? – moją przeciwniczką była Stara Betty, co przyjęłam z obojętnością, jednak wiedziałam, że to może być ciężka walka. Często na arenie przeważało doświadczenie niż umiejętności.
Palce wetkniemy w bok
Gdy obuch topora zgruchocze kość
Spojrzałam na dłonie i oplecione materiałem kostki. Czułam się źle i zaczynałam żałować, że się zgodziłam. Brakowało jeszcze, abym zaczęła na miejscu krwawić.
Głos rozpoczynający walkę wyrwał mnie z myśli. Uniosłam dłonie i zrobiłam kilka spokojnych kroków do przodu. Stara Betty okazała się prawie trzydziestoletnią brunetką z krzywym uśmiechem. Szła w moją stronę, a ja się uśmiechnęłam do niej. Mi też kiedyś proponowali wymyślenie ksywki, ale wolałam zwykłe Maddie bądź Mad, niż Piegowata Zołza czy jakaś inna dziwna nazwa, której teraz nie mogłam sobie przypomnieć, ponieważ kobieta zaatakowała.
Nie była szybka, miała tylko nagłe ruchy, które ciężko było przewidzieć, dlatego po jakimś czasie dostałam w końcu w policzek. Okazało się, że jest silna, ale byle siła nie mogła mnie załatwić. Miała szybkie nogi, ale nie uderzała wysoko. Będę miała co najwyżej poobijane uda od jej kopnięć.
Wiecie jak działają hormony? Chujowo. W jednej chwili jesteś panem, uderzasz pięścią, trafiasz w klatkę piersiową, odsuwasz przeciwnika, a kiedy nagle dostajesz kopniaka w udo, do głowy przebija się również ponura myśl, że to wszystko jest bez znaczenia oraz że i tak przegrasz, nie ważne jak bardzo się będziesz starać, a twoje morale opadają.
Przerwa.
Podeszłam do rogu i podrapałam się po udzie. Swędział, ale nie bolał. Teraz miałam inny problem. Brzuch mnie zaczął boleć przed okresem i znowu pożałowałam, że się zgodziłam.
- Jak mam przez to przegrać, to chociaż się zabawię.
Krzyki zdławimy krwią
A oczy znów zajdą szaleństwa mgłą
Druga runda była bardziej zaciekła. Stara Betty wyglądała na wściekłą, a tłum był jeszcze bardziej głośniejszy. W pewnym momencie moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Eliny. Dziewczyna się uśmiechała, ale nie tak jak podjarany widz. Jej uśmiech był równie krzywy, co mojej zawodniczki. Elina ustawiła mi walkę ze starszą wojowniczką, bo chciała, abym przegrała, tak jak ostatnio. Myślała, że tak jak ostatnio, doświadczenie mnie pokona.
Rozmyślenia na moment wytrąciły mnie ze skupienia, a Betty to wykorzystała i uderzyła mnie w głowę. Upadłam, a przed oczami miałam wizję tego, jak Elina wygrywa pieniądze przez moją porażkę. To przywołało do mojego ciało ogromną złość i jednocześnie satysfakcję. Uniosłam się, nim wróg zdążył na mnie skoczyć. Odsunęłam się na dwa kroki, wytarłam oczy i się lekko skuliłam.
Jeśli już miałam przegrać, to najpierw spróbuje nowego ruchu.
Uderzyła. Obroniłam. Uderzyła. Ominęłam. Uderzyłam, ona kopnęła. Skoczyłam, uderzyła. Trafiła w bark, ale to nie miało znaczenia. Zdążyłam już opleść jedną nogę wokół szyi, a drugą wokół prawej pachy. Poleciałam do przodu, pchając ją w tył i jednocześnie obracając się o sto osiemdziesiąt stopni tak, aby móc wylądować tyłem na ziemi. Gdy leżała chwyciłam ją za nadgarstek, aby nie mogła mnie uderzyć, po czym schyliłam się mocno do przodu, wciąż trzymając mocno splecione nogi. W tym efekcie zaczęłam ją jednocześnie dusić oraz łamać kark. Szybko uderzyła otwartą dłonią w podłoże, a ja uśmiechnęłam się do Eliny.
<Rick? Bogacimy się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.