Strony

poniedziałek, 14 października 2019

Od Juniper cd. Arthura

~*~
 Wyszłam z budynku w towarzystwie Ricka i Maeve. Sierpniowe powietrze było dość przyjemne i ciepłe. W sam raz jak lubię. W końcu jesień to moja ulubiona pora roku.
 - Ej, Rudzik! – usłyszałam męski głos gdzieś obok, odwróciłam głowę by w pełni zobaczyć właściciela tego pięknego dźwięku. Był to ten sam chłopak co gwizdnął na mnie przy stołówce. Mimo wszystko głos miał ładny. 
 Początkowo nie chciałam się odwrócić, w końcu wcześniej odrobinę mnie wkurzył, Maeve namówiła mnie jednak bym wysłuchała go. A nuż, powie coś mądrego? Zostawili nas samych, a sami poszli w kierunku stajni. 
 - Wybacz za tę akcję na stołówce, to nie miało zajść aż tak daleko. – uśmiechnął się jakby przepraszająco. Ewentualnie tak sztucznie jak słynny kot ze „Shreka” by potem wydrapać mu oczy. - Swoją drogą, Jary. Ewentualnie Arthur. - wyciągnął rękę w pojednawczym geście, na co spaliłam go wzrokiem. Jasne, wystarczy proste "soreczka" i już jesteśmy jak najlepsze psiapsi.
  Juniper. - niechętnie uścisnęłam jego dłoń i szybko wytarłam ją w spodnie  - Na nic nie licz, kochaniutki. - puściłam mu oczko, uśmiechając się pogardliwie.
- Nigdy nie byłem dobry z matmy, ale na pojednawcze piwko chyba dasz się zaprosić? - poruszył brwiami. 
- Być może. - zaśmiałam się, widząc jego zdziwioną minę. W sumie mam coś lepszego do roboty? 
- O 19 na stołówce?- upewniłam się po czasie. Chłopak wpatrywał się we mnie jak w obrazek, przynajmniej tak to wyglądało. Tylko jeszcze raz gwizdnie oberwie w tą swoją przystojną buźkę. Ten nagle pokręcił głową, parskając z rozbawieniem, jakbym właśnie prowadziła stand-up. Ha, ha.
- Nie, o dziewiętnastej na parkingu. Znajdziesz mnie bez problemu. - Bez słowa pożegnania poszedł.

~*~ 

Przed naszym spotkaniem udało mi się jeszcze odebrać od brata klucze od mieszkania i nieco się zadomowić. Całe szczęście że jedyne wolne mieszkanie w tym bloku było na samej górze, dzięki czemu miałam do dyspozycji ogromny balkon. 

 Jakoś czterdzieści minut przed dziewiętnastą zaczęłam szykować się na spotkanie. Mimo że średnio zależało mi na tym dupku, dobre wrażenie liczy się zawsze. Założyłam na siebie czarne jeansy z wysokim stanem, idealnie podkreślające moją szczupłą figurę. Do tego biała koszulka, z lekka prześwitująca ale i dokładnie włożona w spodnie, dodatkowo też niskie Conversy dodawały nie małego uroku, tak samo jak i czarne sznurówki, obwiązane wokół kostek.
Wyszłam z bloku, uprzednio zabierając ze sobą małą torebkę z klasycznym wyposażeniem. Trochę zajęło mi dotarcie do szkolnego parkingu, zdążyłam idealnie minutę przed umówioną godziną. Arthur ubrany był ubrany dość schludnie. Dobra. Co ja gadam, wyglądał zajebiście ale no nie mogłam tego po sobie pokazać. Siedział w cudownej skórzanej kurtce na motocyklu. Zgaduję że Road King. 
- Ej, tutaj. - gwizdnął na mnie i uśmiechnął się odrobinę. Spojrzałam na niego i uniosłam brwi.
- Harley? - zapytałam bardziej siebie niż jego. - Co to za model? Road King z 2008?
- 2007. - poprawił mnie na co wywróciłam lekko oczami. - Dziadek z daty, ale śmiga jak nowy. - poklepał kierownicę. To się okaże.
Fakt co fakt, po ojcu uwielbiam motocykle mimo wszystko nie podniecam się nimi aż tak jak mój tata. Ah, cudowne czasy dzieciństwa...
~*~
Arthur zaparkował gdzieś przed klubokawiarnią. Schylił się, żeby związać sznurówki w trampkach. 
- Planujesz mi się oświadczyć, czy po prostu sprawdzasz jak nisko upadłeś? - westchnęłam kiedy trochę to już mu zajęło.
- Badam ziemię, bo tyle kwasu z twoich ust chyba ją spali. - odparował, wstając i otrzepując kolana z kurzu. Otworzył mi drzwi, uśmiechając się z pogardą. Poniekąd miły gest.
Miejscówka była zrobiona w klimatach lat 80', może 90' jakby się uprzeć. Niewielka scena na końcu baru była zajęta przez jakiś zespół, grający Indie Rock. Brzmienia mieli ciekawe, ale raczej nikt nie był w nastroju do tańca. Niektórzy okupowali barierki, zapewne czekając na gwiazdę wieczoru. Nic nowego.
Czytałam napisy na jakimś plakacie na ścianie, jakaś gwiazda wieczoru, praktycznie mi nie znana. Dodatkowo jakiś super Dj miał się zjawić. Miejmy nadzieję że chociaż zna się na swoim fachu.
- Uważaj, bo jeszcze Ci gały wypadną. - mruknęłam, przechodząc obok niego i kierując się do wolnego stolika. Jeśli reszta wieczoru ma wyglądać tak że mam rozmawiać ze ścianą z wielkimi gałami to cudownie.
- Oh, patrzyłem na tamtego faceta przed Tobą. Ah, ileż on ma wdzięku. - odparował natychmiast, wywołując u mnie lekki uśmiech. Tylko leciutki.
Usiadł naprzeciw mnie, podał mi kartę z napojami, samemu wczytując się w swoją jakby to była lektura stulecia.
- Duże piwo. - zwrócił się do kelnerki, która pojawiła się totalnie znikąd. Ewentualnie aż tak wczytałam się w kartę. Nie zwróciłam na nią większej uwagi, jak na kelnerkę takich miejsc przystało była ubrana - lekko mówiąc - jak rasowa dziwka. Nie przesadnie ale w razie czego wiesz gdzie tirem podjechać.
- Whisky z colą. - zdecydowałam, patrząc na chłopaka ze złośliwym uśmiechem. On wyglądał na lekko zirytowanego albo zszokowanego? No cóż, zamiłowanie do whisky mam zdecydowanie po ojcu i starszym bracie. To chyba już u nas rodzinne.
Arthur obejrzał się za białowłosą gdy tylko odchodziła, wręcz ślina ciekła mu z ust. Wywróciłam oczami na ten gest.
- Czym Perth sobie zasłużył, że dostał kawą w twarz? - zagaił, pociągając spory łyk piwa i oblizując usta z pianki. Uśmiechnęłam się w duchu, tylko trochę wyglądał uroczo.
- Zachował się jak dupek. To wystarczy. - uśmiechnęłam się złośliwie, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz tego dnia.
- A ty normalnie jak aniołek. - uśmiechnął się lekko jakby mnie przedrzeźniając. 
- A dziękuję. - odparowałam ze sztuczno-miłym uśmiechem i pociągnęłam łyk whisky. - Tak naprawdę celowałam w ciebie za to gwizdnięcie ale był bliżej. - 
- W takim razie masz cudownego cela. - kiwnął głową w moją stronę. Wywróciłam oczami, mimowolnie jednak się uśmiechając. Dupek. ZDECYDOWANIE.
~*~
Większość następnego czasu spędziliśmy na popijaniu alkoholu, a w sumie bardziej Arthur. Trochę się zapędził i powoli alkohol w jego żyłach widocznie dawał o sobie znać, w przeciwieństwie do mnie, gdzie jeszcze jakoś udało mi się zachować trzeźwość umysłu. Było już grubo po północy, poniekąd bawiłam się dobrze ale byłam też zmęczona. Cholernie zmęczona. Fakt, co fakt nie mogłam zostawić chłopaka samemu sobie. Kto wie co może zrobić po pijaku?
- Aaa lubię ten kawałek! - szturchnął mnie Jary, gdy z klubowych głośników zaczęła grać bliżej nieokreślona taneczna melodia. Zaczął nawet coś nucić, słyszalnie jednak się gubiąc.
- Kaleczysz. Totalnie. Nie znasz tego. - zaśmiałam się, odsuwając od niego kolejną szklankę piwa gdy niebezpiecznie się zachwiał. Prychnął tylko głośno, wywracając oczami. 
- No i? - bąknął śmiejąc się. - Chciałem zaprosić cię do tańca. - dodał, zabierając spowrotem szklankę i popijając łyk piwa. 
Nie powiem, to było niespodziewane. Miłe, jednak mógł to być też wynik wypitego alkoholu.
- Mogłeś po prostu spytać ciołku. - dostał ode mnie pstryczek w nos, na co cicho jęknął.
- A zgodziłabyś się? - oczy nagle mu się zaświeciły. 
- Jak się nie spytasz to się nie dowiesz. - uśmiechnęłam się, na co ten wziął kolejny łyk, poprawił włosy i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Wywróciłam oczami, wstałam i  złapałam go za rękę, jednocześnie ciągnąć go wgłąb tańczącego tłumu.
Zaczęliśmy tańczyć co jakiś czas ocierając się o siebie. W pewnym momencie zaczęliśmy tańczyć znacznie bliżej siebie, jego ręce znalazły się wokół mnie, a ja sama obejmowałam jego szyję. Muzyka stała się głośniejsza, a nawet intensywniejsza. Poczułam jak jego dłonie zaczynają schodzić coraz niżej, począwszy od ramion, po plecy i biodra. Głowę zbliżał coraz bardziej do mojej szyi, a ręce zaczęły się niebezpiecznie poruszać. 
- Dość. Idziemy. - przerwałam resztkami zdrowego rozsądku. starając się przekrzyczeć muzykę i przerywając ten niebezpieczny taniec. Złapałam Arturha za rękę i zaczęłam wyprowadzać z klubu. Był już nieźle wstawiony, gdy tylko wyszliśmy zaczął coś nawet mamrotać pod nosem. Bałam się co mogłoby się stać gdybym tego nie przerwała. Kto wie może skończyli byśmy na namiętnych, wypełnionych alkoholem pocałunkach w klubowej toalecie albo nawet w jakimś hotelu. Cudownie zaczęłabym naukę w nowej szkole i znajomość z chłopakiem. 
- Trzeba jakoś wrócić. - mruknęłam sama do siebie gdy byliśmy już przed klubem, przy motocyklu Arthura. Sam chłopak stał obok mnie, opierając się o pobliską latarnię i wyglądał jakby miał zaraz zwrócić zawartość swojego żołądka. Poniekąd było mi go szkoda, chociaż sam jest sobie winien. Idiota. Poniekąd uroczy... Zresztą co ja myślę, to pewnie alkohol miesza mi już w głowie.
- Daj kluczyki - mruknęłam, na co Jary zaczął coś mamrotać pod nosem:
- Nie ma mowy, to moje. Moje maleństwo i nie oddam nigdy. - zaprzeczał, na co westchnęłam i podeszłam bliżej niego. Zaczęłam grzebać mu po kieszeniach kurtki, co ten uznał jako pomoc przy staniu, a raczej chwianiu się - więc się na mnie zawiesił.
- Cholera. - mruknęłam, mimo że Arthur do ciężkich nie należał, nie było mi łatwo utrzymać go na stojąco pijanego. Kiedy nie znalazłam nic w kieszeniach zaczęłam przeszukiwać kieszenie jego spodni, a kiedy dotarłam do tylnej kieszonki, mruknął jakby zadowolony:
- Mm... Tak na pierwszej randce? -
- To nie randka ciołku. - uśmiechnęłam się gdy wyczułam kluczyki, usiadłam na motocyklu, pomagając zasiąść także Arthurowi. Nie było to dla niego problemem, totalnie wtulił się w moje plecy, mocno obejmując moją talię i coś tam jeszcze mrucząc. Idiota, zdecydowanie. 
~*~
Odstawiłam motocykl Arthura do garażu, potem ledwo udało mi się zaprowadzić go do mojego mieszkania. Całe szczęście istnieje coś takiego jak winda. Odłożyłam klucze Jarego na komodę w przedpokoju, pomogłam mu się rozebrać z kurtki - co swoją drogą było nie lada wyzwaniem. Położyłam go w salonie na kanapie, przykrywając kocem i uprzednie sprawdzając czy aby na pewno nie ma zamiaru za mną pójść. Właściwie same położenie go było sporym wyczynem, gdyż tak się do mnie przykleił że nie chciał mnie puścić. Gdy w końcu mi się to udało, przebrałam się w koszulę nocną i poszłam spać, zostawiając zapalone lampki w korytarzu.
Mimo wszystko wieczór, a właściwie noc była nawet przyjemna. Uroczy. Ale tylko trochę...

Jary? :D Naczekałeś się, przepraszam :c 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.