Strony

piątek, 2 listopada 2018

Od Bianci do Grace

Ziewnęłam, na chwilę zapominając o wszystkich sprawach, które jeszcze kilka minut temu spędzały mi sen z powiek. Byłam zmęczona, a na domiar złego niesamowicie głodna, co nigdy nie wróżyło nic dobrego. Wstałam więc z łóżka i w towarzystwie strzykania kości wyszłam z pokoju, uprzednio przywdziewając karmazynowy sweter, wpasowujący się idealnie w mój nastrój. Przysięgam, że jeśli ktoś dzisiaj zajdzie mi za skórę, to poleje się krew.
Niczym widmo przemierzałam kolejne korytarze, sunąc wzdłuż zafascynowanych czymś uczniów, którzy nie obdarzyli mnie choćby najmniejszym spojrzeniem. A przynajmniej nie na tyle perfidnym, bym zdołała je wychwycić.
Po kilku minutach dotarłam do podejrzanie pustej stołówki, sytuując się w kącie niedaleko drzwi. Pochłaniając kolejne kanapki z masłem orzechowym, miałam wystarczająco dużo czasu, by zastanowić się nad nagłym poruszeniem wśród niemal wszystkich studentów, na jakich miałam okazję dziś trafić. Czyżby dyrekcja znów próbowała nas czymś zaskoczyć, bądź zagwarantowała dzień wolny od zajęć z okazji zbliżających się świąt, o których nikt nie miał bladego pojęcia?
Odpowiedź znalazła mnie znacznie szybciej, aniżeli mogłabym się spodziewać, dosłownie wpadając na mnie w drzwiach stołówki. Gwałtowne uderzenie spowodowało niespodziewany, choć drażniący ból ramienia, a widok równie obolałej nauczycielki od zajęć artystycznej dodatkowo spotęgował targające mną emocje.
- Bardzo przepraszam, powinnam bardziej uważać. - rzuciłam z automatu, wewnętrznie szykując się na reprymendę
Zamiast upomnienia obdarowano mnie jednak subtelnym uśmiechem i pobłażliwym skinieniem głowy.
- Nic się nie stało, Dominguez. - Niemal wzdrygnęłam się na dźwięk własnego nazwiska. Nie znosiłam go. - Właściwie spadłaś mi z nieba, szukam cię od dobrych dwudziestu minut. - Gestem rozkazała, bym podążyła za nią.
Westchnęłam ciężko, czując, jak ulatuje ze mnie życie. Obawiałam się najgorszego, skoro kobieta zadała sobie tyle trudu, by mnie odszukać. Czy to Melisa po raz kolejny kręciła się wokół bram akademii, a może Emilio wdał się w bójkę, a ja muszę odebrać go z komisariatu? Wszystkie te myśli kłębiły się w najciemniejszych kątach mej świadomości, sprawiając, że gdy przekroczyłam próg jednej z klas, kolana niemal się pode mną ugięły. Osunęłam się na najbliższe krzesło, oczekując na ostateczny cios z jej strony.
- Jako akademia stawiamy na rozwój młodych talentów, a wiele z nich wciąż tkwi w cieniu i marnuje swój potencjał - zaczęła powoli, a ja uniosłam brwi w pytającym geście, będąc całkowicie zbita z tropu - Dlatego chcielibyśmy zachęcić potencjalnych uczniów do wstąpienia w nasze szeregi. Organizujemy swego rodzaju drzwi otwarte i liczę na waszą pomoc. - Rozprostowała z lekka zmiętą koszulę. - Poza rzeczą tak oczywistą, jak prezentacja umiejętności jeździeckich grupy sportowej, chcielibyśmy zwrócić uwagę również na inne ścieżki rozwoju.
Dopiero w chwili, gdy profesor wypowiedziała jedno z ostatnich zdań, zdałam sobie sprawę, że w sali poza mną znajdują się jeszcze dwie osoby, chociaż mój wzrok spoczął na drobnej brunetce, której twarz albo dotychczas sumiennie ignorowałam, albo nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, by ponownie zwrócić się ku nauczycielce, która kontynuowała swój monolog. Większość zdań puściłam mimo uszu, skupiając się wokół głównego celu całego przedsięwzięcia. Przedstawienie teatralne. Realna sztuka z prawdziwymi instrumentami. Mogłabym przysiąc, że gdyby nie wysokie stanowiska, jakimi nas obdarzono, z radości skakałabym pod sam sufit.
- Daję wam wolną rękę w kwestii doboru kompanów do pracy. W trójkę przecież wszystkiego nie zorganizujecie. - Uśmiechnęła się pod nosem. - Jednak to na was spoczywa odpowiedzialność. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Po tych słowach opuściła salę, pozostawiając nas samych sobie w obliczu tak wielkiego, szkolnego wydarzenia. Odetchnęłam głęboko, czując się nieco przytłoczona, lecz jednocześnie wyjątkowo rozentuzjazmowana takim obrotem spraw. Nie marnowałam więc czasu, niemal natychmiastowo pojawiając się obok zauważonej wcześniej brunetki, ignorując drugą personę, która również nie wyglądała, jakby chciała się ze mną socjalizować.
- Cześć. - Wyciągnęłam przed siebie rękę, mając nadzieję, że do kobiety nie dotarły żadne parszywe plotki i z góry nie odrzuci moich starań. - Jestem Bianca, miło poznać.

<Grace? Mam nadzieję, że nie jest źle ;; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.