Mój biały samochód zaparkował przed budynkiem szkoły, westchnęłam i wysiadłam z auta trzaskając drzwiami.
- Witaj szkoło, może nie umrę z nudów w pierwszych dniach. - parsknęłam śmiechem z własnego żartu i podeszłam do przyczepy, w której słyszałam 'tuptanie' konia.
Otworzyłam drzwiczki od przyczepy i zajrzałam do środka, koń wlepiał we mnie swoje ciemne oczy. Głowiłam się nad tym jak wyprowadzić tego konia, wprowadzać pomagała mi koleżanka... Ale jak go stąd wyprowadzić?
Znajdzie się jakaś dobra dusza? Tak wiem, że opowiadanie długością nie powala...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.