Popatrzyłam na dziewczynę, która przez chwilę myślała co odpowiedzieć.
-Hmmm... Za dużo ci nie naopowiadam - zaśmiała się i po chwili dodałam - Wiesz... Jestem tu tylko kilkanaście godzin, ale mogę stwierdzić, że jest super - uśmiechnęła się.
- To dobrze - Odwzajemniłam uśmiech.
- Szczerze mówiąc z tego co widziałam, macie świetne tereny i krajobraz - zaczęła.
- Tak... Tereny są dobre, więc można ćwiczyć na dworze - szybko podchwyciłam temat terenów i czekałam na dalszy rozwój rozmowy.
- Jak byłam w tej kawiarence nieopodal widziałam tyle świetnych sklepów. I w ogóle w tej kawiarni mają świetne ciasto marchewkowe. Smakuje jak mojej babci, która robiła najlepsze ciasto marchewkowe - rozmarzyła się i zamilkła. Przyglądałam się, jak jej spojrzenie zastyga w jednym punkcie i dziewczyna przerywa zajęcie.
- Co się stało? - zapytałam, gdy minęło już kilka dobrych minut
- Zapomniałam, że miałam się skontaktować z Nathanielem - powiedziała i powróciła do pastowania. Zauważyłam że pastuje tylko naczółek więc nabrałam trochę pasty i zaczęłam pastować paski policzkowe.
- A kimże jest ten sławny Nathaniel? - zapytałam, uśmiechając się.
- To mój kuzyn - powiedziała szybko i zaczęła pastować szybciej.
- Jesteście blisko? - zapytałam, zastanawiając się co może odpowiedzieć.
- Tak... Nawet bardzo - uśmiechnęła się, zapewne wspominając chłopaka.
Wróciłyśmy do przerwanego zajęcia. Nastała cisza, przerywana tylko stukaniem pudełka z pastą, za każdym razem gdy nabierałyśmy jej trochę.
Po skończonej robocie, porozmawiałyśmy chwilę i poszłyśmy do swoich pokoi. Nie miałam w sumie nic specjalnego do roboty, więc wygrzebałam z biurka szkicownik i kilka ołówków, na biurku leżał już długopis, który niedługo znajdzie zastosowanie. Włączyłam laptopa, po chwili mogłam włączyć już potrzebną muzykę, zdecydowałam się na jakiś rock. Na telefonie odpaliłam zdjęcie warczącej Tene i zaczęłam szkicować, wpierw tylko szkielet z kilku kresek który zaczynał powoli nabierać kształtu i koloru. Minęły jakieś 3 godziny, dochodziła już 22. Zapewne obejrzałabym jakiś film, ale nie miałam ochoty na żaden horror, który i tak nie będzie straszny. Zrobiłam sobie na szybko kanapkę i poszłam przebrać się do piżamy. Jutro miały być indywidualne skoki a potem trening z Dią na pasie. Zastanawiało mnie co będzie robić Emma, może uda mi się z nią jutro pogadać lub nawet pojeździć. Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy, oddając się w objęcia Morfeusza.
Obudził mnie budzik, tym razem ustawiłam na alarm "World War Me" fajnie się przy tym budziło. Założyłam czarne bryczesy i czerwoną bluzkę. Szybko wsunęłam też sztyblety i zrobiłam kanapkę w biegu, którą zjadłam w drodze do stajni. Weszłam do siodlarni, otrzepując ręce, wzięłam potrzebny mi sprzęt i kątem oka zauważyłam też Emmę, siodłającą swojego konia. Reszta uczniów siodłała swoje konie w boksach, lub dopiero przynosiła sprzęt.
- Hej! - powiedziała z uśmiechem. Odłożyłam mój osprzęt i weszłam do boksu klaczy, która powąchała moje kieszenie
- Cześć. - odparłam do dziewczyny, sięgając po szczotki. - co jeździcie teraz? - zapytałam i zaczęłam czyścić klacz. North jadła śniadanie, zauważyłam że Jas dodał jej buraki i jabłka, przyda jej się bo niedługo mamy jechać na zawody z kilkoma innymi uczniami.
- Skoki. - usłyszałam przytłumiony głos Emmy, która czyściła Mate'owi kopyta, przeszłam na drugą stronę klaczy i zaczęłam czyścić jej szyję i resztę ciała. Odłożyłam zgrzebło i sięgnęłam po miękką szczotkę, którą tylko przejechałam po jej pysku. Niedbale rzuciłam szczotką do skrzynki i wyjęłam kopystkę, smar i pędzelek. Wyczyściłam jej kopyta i posmarowałam zielonym smarem. Przyszła pora na siodłanie, znowu jeździmy w czerwonym zestawie. Założyłam jej ochraniacze na cztery i zarzuciłam czaprak na grzbiet, założyłam siodło i podciągnęłam je trochę do przodu. Zapięłam jej popręg na drugą dziurkę, by zbytnio jej nie dusić. Wymacałam dłonią ogłowie i trzymając klacz za kantar, przymknęłam boks. Zdjęłam jej kantar i przełożyłam wodze, klacz nie protestowała przy zakładaniu wędzidła. Zapinając paski, sprawdziłam na szybko czy wszystko jest odpowiednio dopięte. Zabrałam toczek leżący przy boksie i założyłam go na głowę. Wyprowadziłam klacz z boksu i przeszłam podwórze. Otworzyłam furtkę i zaryglowałam za sobą, parkur już był ułożony więc wystarczy "tylko" rozgrzać siebie i konia, nie zlecieć i ładnie to skoczyć. Potem popracować nad Dią.
- No, hop. - powiedziałam do siebie i włożyłam nogę w strzemię, równocześnie podskakując i podciągając się lekko grzywy. Przerzuciłam drugą nogę i już siedziałam na jej grzbiecie. Docisnęłam lekko łydkę i North ruszyła stępem, zrobiłam jej żucie z ręki i kilka ustępowań od łydki oraz łopatkę do wewnątrz. Takie podstawowe ćwiczenia. Gdy przeszłyśmy do kłusa, zagryzła wędzidło i spróbowała mi wyciągnąć wodzę. Odpowiedziałam jej półparadą i klacz ogarnęła się lekko. Na sąsiedniej ujeżdżalni jeździła Emma i Mate, robili cavaletti z kłusa i galopu. North zaczynała przyspieszać, ale szybko skracałam jej wodze. Dopiero za chwilę możemy przejść do galopu, zrobiłam przekątną i zagalopowałam. Po kilku kółkach nakierowałam klacz na przeszkodę i pochyliłam się w siodle, gdy klacz wyskakiwała w górę.
Gdy zakończyłyśmy trening, podjechałam na spoconej North do Emmy.
- Jak było? - zapytałam z uśmiechem i poprawiłam włosy, opadające mi na oczy.
- Super! Co teraz robisz? - odparła i odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Idę ją rozsiodłać - poklepałam klacz - i idę pracować z Dią. - widząc pytające spojrzenie Emmy, szybko jej wytłumaczyłam o co chodzi. - to moja druga pociecha. Pracujemy teraz z pasem, dokładniej to jej pierwszy raz z nim, więc... może chcesz mi pomóc? Nie chcę się narzucać czy coś, ale to dopiero wieczorem, bo widzę że ktoś Cię teraz odwiedził. - Spojrzałam nad jej ramieniem, z auta wysiadł brunet trzymający psa na smyczy. Chłopak uśmiechnął się na widok Emmy, więc spodziewałam się że to właśnie jest Nathaniel.
-------------
Emma? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.