Strony

niedziela, 6 sierpnia 2017

od Emmy cd. Viktorii

Odetchnęłam z ulgą kiedy Viktoria powiedziała, mi że nie są źli o te milczenie. Już myślałam, że się obrazili czy coś. Na szczęście nic takiego się nie stało. Po wyczesaniu Mate'a wzięłam pastę i zaczęłam konserwować sprzęt konia. Po chwili zauważyłam, że dziewczyna również usiadła i powtórzyła moją czynność.
- Więc... Jak ci się tu podoba? - zapytała dziewczyna.
Podniosłam wzrok i chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Hmmm... Za dużo ci nie naopowiadam - zaśmiałam się i po chwili dodałam - Wiesz... Jestem tu tylko kilkanaście godzin, ale mogę stwierdzić, że jest super - uśmiechnęłam się.
- To dobrze - dziewczyna odwzajemniała uśmiech.
Zaczęłam zastanawiać się jak potoczyć rozmowę.
- Szczerze mówiąc z tego co widziałam, macie świetne tereny i krajobraz - zaczęłam myśląc o czym mogłabym jeszcze powiedzieć.
- Tak... Tereny są dobre, więc można ćwiczyć na dworze -
- Jak byłam w tej kawiarence nieopodal widziałam tyle świetnych sklepów. I w ogóle w tej kawiarni mają świetne ciasto marchewkowe. Smakuje jak mojej babci, która robiła najlepsze ciasto marchewkowe - rozmarzyłam się przypominając sobie coniedzielny zapach ciasta.
Zawsze razem z mamą i tatą jeździliśmy na niedzielne obiady do babci. Niestety, gdy tata umarł ten zwyczaj poszedł do grobu razem z nim. Będę musiała o tym pogadać z Nathanielem. O właśnie Nathaniel! Totalnie zapomniałam, że miałam do niego zadzwonić. Zrobię to jak pójdę do pokoju. Nie będę kolejny raz przerywać rozmowy, przez to, że chciałabym z nim pogadać.
- Co się stało? - zapytała dziewczyna, zapewne widząc moją minę.
- Zapomniałam, że miałam się skontaktować z Nathanielem - powiedziałam i powróciłam do pastowania.
- A kimże jest ten sławny Nathaniel? -
- To mój kuzyn - powiedziałam nie owijając w bawełnę
- Jesteście blisko? - zapytała.
- Tak... Nawet bardzo - uśmiechnęłam się na wspomnienie dwudziestodwuletniego bruneta.
Wróciłyśmy do przerwanego zajęcia.
***
Aktualnie leżę w łóżku i wybieram numer do kuzyna. Z Viktorią pogadałyśmy jeszcze jakieś dziesięć minut o mało ważnych tematach, po czym każda poszła do siebie. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam. Po trzech sygnałach odezwał się głos po drugiej stronie.
- Teraz to się do mnie dzwoni? - spytał z udawanym wyrzutem.
- Tak, jeżeli wcześniej przez tego ''mnie'' zapomniało się o innych -
- O, wypraszam sobie -
- Niby co? Narcyzm? - zaśmiałam się.
- Nie. Tak... Nie? -
- Wiesz co? Idź się spotkaj z mózgiem -
- Właśnie się z nim umówiłem. Myślę, że zostaniemy przyjaciółmi -
- Ty myślisz? Wow... To dopiero odkrycie -
- Oj, już się ze mnie nie naśmiewaj tylko gadaj co u ciebie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze -
Oho. Włączył mu się matczyny ton. Zaśmiałam się. Zawsze tak ma. Od zawsze bardziej przejmował się moją każdą raną, niż ja sama.
- Oczywiście, że tak - powiedziałam.
- No dobrze. Poznałaś może kogoś? -
- Taką dziewczynę o imieniu Viktoria. Wydaje się spoko - powiedziałam przypominając sobie rozmowę w stajni.
- No to super. Kiedy zaczynasz zajęcia? -
- Jutro. Jeszcze jakieś pytania? -
- Nie -
- To gadaj co u ciebie. Nie zniszczyłeś mi domu? -
- Hahaha. Bardzo śmieszne Mysza. Bardzo śmieszne - powiedział z przekąsem.
- No co? Kiedyś podpaliłeś firanki. Nie oczekuj ode mnie oklasków -
- Oj, to było dawno, a wszytko to wina tych świeczek. Gdyby tam nie stały byłoby okej -
- Winny zawsze się tłumaczy -
- Hahaha - udawał śmiech, przez co sama się zaśmiałam, a chłopak po chwili do mnie dołączył.
- No to kiedy mama ma pierwszą wizytę? - zapytałam.
- Jutro o drugiej -
- Okej... Zadzwonię do ciebie jutro i mi wszystko wyśpiewasz -
- Ok, ok - zaśmiał się
- Dobra, ja lecę. Chce mi się spać, a jutro mam zajęcia, więc wiesz... -
- No leć, leć. Branoc -
- Branoc. Przekaż pozdrowienia mamie -
- Okej -
- Cześć - powiedziałam i się rozłączyłam.
Po odłożeniu telefonu, wzięłam pidżamę, składającą się z krótkich spodenek i jakiejś koszulki. Poszłam do łazienki i po szybkim prysznicu, ubrałam się i związałam włosy w warkocza. Nastawiłam budzik na 6:00 i położyłam się spać.
***
Budzik zadzwonił równo o 6:00. Zwlekłam się z łóżka, pościeliłam je i podeszłam do szafy. Po wybraniu zestawu na dziś szybko się przebrałam i uczesałam włosy w rozwalonego koka. Następnie przeciągnęłam po ustach bezbarwnym błyszczykiem. Założyłam buty i wyszłam z pokoju. Kiedy doszłam do kawiarenki, była godzina 6:45. Weszłam do środka i poszłam do swojego ulubionego od wczoraj stolika. W środku było pusto, oprócz pojedynczych osób, które przed pracą przyszły na kawę. Zamówiłam swój ulubiony sok pomarańczowy i rogaliki jagodowe. Jadłam powoli nie przejmując się niczym. Musiałam oczyścić umysł. Gdy dopiłam sok do końca odstawiłam talerz i szklankę, po czym zapłaciłam i wyszłam. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę uniwersytetu. Z tego co wiem ma mnie uczyć niejaka Sylvia Moore. Mam nadzieję, że szybko złapię kontakt z innymi z zajęć. Po wejściu do budynku, skierowałam się do swojego pokoju, gdzie przebrałam się w swój czarny strój jeździecki. Toczek wzięłam pod pachę i poszłam do stajni. Po drodze założyłam jeszcze kamizelkę. W stajni było już sporo uczniów, którzy zapewne przygotowywali się do zajęć. Położyłam toczek na beli siana, która leżała przed boksem Mate'a i poszłam po sprzęt. Podczas zakładania uzdy przed oczami mignęła mi Viktoria.
- Hej -powiedziałam widząc, że niesie swój sprzęt.

Viktoria?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.