-Bo siedzisz tu i źle się czujesz. Pewnie jak tylko poczujesz się lepiej wygadasz komu popadnie…-odpowiedział i dalej się pakował
-Czemu nie możesz mi po prostu zaufać?!-zapytałam, Rick wyjął z szuflady bluzę bez zamka a ja ją szybko wciągnęłam przez głowę
-Ja tobie? Mógłbym, ale czy ty zaufasz mi? Oczywiście że nie bo jestem psychopatą i mordercą.- chłopak uśmiechnął się ale nie zwróciłam na to uwagi... zamilkłam przetrawiając porządnie informacje.
-Żałujesz tego?-zapytałam drżącym głosem
-Czego mam żałować? Może tego że wpakowałem w to kumpla i wypchnąłem żonę tego bogacza. A tak to nie żałuje niczego.- zaśmiał się
-Czemu to zrobiłeś?-zapytałam poważnie, i znowu to samo, tutaj wszyscy się zawieszają..
-Prześpij się. Nie wyjadę dopóki nie wyzdrowiejesz…-powiedział, jego odpowiedź nie była tym czego oczekiwałam, zamknął walizkę i domknął szafę, ja oczekiwałam jakichkolwiek wyjaśnień
-Co?! Nie! Masz mi odpowiedzieć i to teraz!-mimo, że miałam słaby głos to krzyknęłam
-Powiedziałem że masz iść spać, chyba że wolisz żebym ci pomógł?!- w moich oczach pojawiły się łzy które szybko zaczęły spływać po moich policzkach a ja cicho szlochałam, przypomniało mi się dzieciństwo, na szczęście mojemu ojcu udało się odciągnąć matkę, jeśli nie zrobił by tego nie wiem co by się ze mną stało
-Przepraszam- powiedział i wszedł do łazienki, nie wiedziałam za ile wyjdzie więc otarłam rękawem bluzy łzy i położyłam się udając, że śpię, po paru minutach usłyszałam, że wychodzi... po chwili koło mnie pojawił się pies, początkowo wystraszyłam się lekko ale po sekundzie przytuliłam się do psa i naprawdę zasnęłam
***
Obudziłam się, rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że Rick coś robi, kaszlnęłam głośno i pociągnęłam już nieco ciszej nosem, odwrócił i podał mi kubek z cieplutkim kakao, dopiero teraz zauważyłam psa i zaczęłam go głaskać
-Dzięki –powiedziałam pijąc kakauko
-Jak się czujesz?-spytał siadając na fotelu i pijąc swój napój
-Lepiej…- odpowiedziałam cicho
-Słuchaj, przepraszam poniosło mnie, nie chciałem na ciebie nakrzyczeć.-zaczął się tłumaczyć
-Dobrze że chociaż przepraszasz…
-Nadal się mnie boisz?
-A czego się spodziewasz?
-Ale ja miałem powód by to zrobić…
-Żeby zabić kilkunastu ludzi?! Nie ma takiego powodu!-krzyknęłam
-Oni zgwałcili i zabili moją młodszą siostrę… Tamten bogacz wszystkim
dowodził, widziałem na biurku stertę dokumentów o tym i zdjęcia. Na
jednym z nich była moja siostra. Wiem że to nie powód by zabić
kilkunastu ludzi ale nie żałuje. Ona była jeszcze dzieckiem,
rozumiesz?!- wykrzyczał. W moich oczach pojawiły się łzy, nie dlatego, że krzyczał ale dlatego, że przypomniało mi się coś
Szłam ulicą, było po 21 lecz było lato więc nie było tak ciemno, skręciłam na bok i zdołałam ujrzeć tylko przepaskę na moich oczach, rękę na moich ustach i to, że ktoś łapie mnie mocno i biegnie... tej nocy zostałam zgwałcona, tej nocy straciłam dziewictwo z jakimś starym pedofilem
Zobaczyłam, że chłopak spojrzał na mnie lekko zdziwiony, zapytał
-Co jest?-nikomu o tym nie mówiłam, mimo, że nie wiedziałam jak chciałam się komuś wygadać...
-J-ja-przełknęłam ślinę a w brzuchu mi coś zawirowało-ja też kiedyś zostałam zgwałcona...-powiedziałam cicho ale chłopak dosłyszał, opuściłam wzrok na podłogę, poczułam, że materac ugniata się pod ciężarem Ricka, usiadł obok mnie i objął ramieniem a ja mimowolnie wtuliłam się w niego...
***
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę w łóżku na kolanach chłopaka który też spał, nie chciałam mu ufać ale było w nim coś dzięki czemu nie potrafiłam się oprzeć by jednak mu ufać, nie zmieniałam pozycji, mimo, że czułam się niezręcznie... było mi wygodnie więc znów zmorzył mnie sen...
>Riczełełełełełełełełeł? xD<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.