Strony

niedziela, 11 czerwca 2017

od Rick cd. Scarlett

iedy skończyłem swoją wypowiedź, dziewczyna pobiegła szybko w stronę łazienki. Myślałem że zamknie się w niej. Wstałem i podszedłem do drzwi. Zobaczyłem wymiotującą dziewczynę. Patrzyłem na nią. Zresztą po tym co sam zrobiłem, to już nic mnie ohydnego nie rusza. Dziewczyna bardzo płakała. Spojrzała na mnie przerażona. Skuliła się i dalej wymiotowała lecz po chwili przestała. Wypłukała usta i opadła na kafelki łazienki. Szybko znalazłem się obok niej i przyłożyłem swoją rękę do jej gorącego czoła.
-Rick...-wybełkotała słabym głosem -Rick, pomóż...-bełkotała dalej, a ja wziąłem ją na ręce.
Położyłem ją na łóżku. Sięgnąłem do szafki z lekami i wepchnąłem jej delikatnie termometr pod pachę. Leżała dobre 2 minuty a termometr zaczął piszczeć, wyjąłem termometr i spojrzałem na Scarlett nie dowierzając.
-40 stopni-powiedziałem do siebie. Po chwili dziewczyna zasnęła a ja wybiegłem z pokoju po jakiś mocny lek na gorączkę. Wpadłem do pokoju pielęgniarki której nie było. Zacząłem grzebać w szafkach po dłuższej chwili znalazłem to czego szukałem i wróciłem do swojego pokoju. Nalałem wody do szklanki i wyjąłem lek z małego pudełka.
-Masz.- podałem jej tabletkę i szklankę wody- popatrzyła na ten dar sceptycznie i zapytała:
-Na co ta tabletka?
-Na gorączkę, weź ją- Scarlett wzięła tabletkę po czym połknęła ją. Potem położyła się a ja zacząłem się pakować.
-Rick?- usłyszałem cichy głos dziewczyny więc odwróciłem głowę i spojrzałem na nią.-Po co się pakujesz?
-Wyjeżdżam-odpowiedziałem krótko.-nie mogę dopuścić by ktokolwiek dowiedział się o tym-
-Zostań... jakbym chciała to już dawno wiedziała by cała akademia ale jak widzisz nie wie...-spojrzała mi w oczy gdy znowu się odwróciłem.
-Bo siedzisz tu i źle się czujesz. Pewnie jak tylko poczujesz się lepiej wygadasz komu popadnie…- odpowiedziałem i wróciłem do pakowania swoich rzeczy.
-Czemu nie możesz mi po prostu zaufać?!- spytała dziewczyna próbując udawać poważny ton. W tym czasie wyjąłem bluzę bez suwaka z szafy i podałem dziewczynie która szybko ją założyła.
-Ja tobie?  Mógłbym, ale czy ty zaufasz mi? Oczywiście że nie bo jestem psychopatą i mordercą.- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Sam nie wiem dlaczego. Scarlett zamilkła na chwilę.
-Żałujesz tego?- spytała drżącym głosem.
-Czego mam żałować? Może tego że wpakowałem w to kumpla i wypchnąłem żonę tego bogacza. A tak to nie żałuje niczego.- zaśmiałem się.
-Czemu to zrobiłeś?- spytała po chwili dziewczyna poważnym tonem. Przerwałem pakowanie się. Na dłuższą chwilę się zawiesiłem. Nie lubię do tego wracać.
-Prześpij się. Nie wyjadę dopóki nie wyzdrowiejesz…- powiedziałem zamykając walizkę i kładąc ją w rogu pokoju po czym zamknąłem szafę w której było jeszcze trochę ubrań.
-Co?! Nie! Masz mi odpowiedzieć i to teraz!- krzyknęła dziewczyna słabym głosem.
-Powiedziałem że masz iść spać, chyba że wolisz żebym ci pomógł?!- krzyknąłem na Scarlett i pożałowałem bo dziewczyna zaczęła cicho płakać.
-Przepraszam –powiedziałem szybko i wszedłem do łazienki zamykając drzwi na klucz. Obmyłem twarz zimną wodą po czym oparłem ręce na końcach umywalki. Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Zachowuję się jak debil, psychopata i morderca. Właściwie to wszystko się zgadza. Jeszcze chyba pięć minut siedziałem w łazience po czym wyszedłem. Dziewczyna udawała że spała. W sumie to jej się nie dziwię. Usiadłem na fotelu naprzeciw. Dopiero teraz zauważyłem że Tajfun siedzi obok i patrzy na mnie. Pokazałem ręką na łóżko a pies posłusznie wszedł na nie i położył się obok Lett która trochę się przestraszyła ale po chwili przytuliła psa. Uśmiechnąłem się w duchu. Po jakimś czasie zasnąłem.
***
Kiedy się obudziłem była już siedemnasta a Scarlett spała. Wstałem z fotela uświadamiając sobie że nic jeszcze nie jadłem i podszedłem do blatu kuchennego. Zacząłem robić kanapki i wstawiłem czajnik. Po około pięciu minutach woda była już zagotowana. Zrobiłem dla Scarlett kakao a dla siebie mocną kawę. Nagle za plecami usłyszałem głośny kaszel dziewczyny. Podałem jej kakao.
-Dzięki –powiedziała krótko popijając kakao a drugą ręką głaszcząc Tajfuna.
-Jak się czujesz?- spytałem siadając na fotelu ze swoją kawą po czym wypiłem łyk.
-Lepiej…- odpowiedziała cicho dziewczyna odstawiając kubek na szafkę nocną.
-Słuchaj, przepraszam poniosło mnie, nie chciałem na ciebie nakrzyczeć.- zacząłem tłumaczyć.
-Dobrze że chociaż przepraszasz…
-Nadal się mnie boisz?
-A czego się spodziewasz?
-Ale ja miałem powód by to zrobić…
-Żeby zabić kilkunastu ludzi?! Nie ma takiego powodu!- krzyknęła oburzona Scarlett.
-Oni zgwałcili i zabili moją młodszą siostrę… Tamten bogacz wszystkim dowodził, widziałem na biurku stertę dokumentów o tym i zdjęcia. Na jednym z nich była moja siostra. Wiem że to nie powód by zabić kilkunastu ludzi ale nie żałuje. Ona była jeszcze dzieckiem, rozumiesz?!- krzyknąłem opierając ręce na kolanach. Splotłem palce i oparłem się czołem o ręce. Nienawidzę do tego wracać.

>Scarletełełeł? XD<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.