Strony

niedziela, 11 czerwca 2017

od Rosalie cd. Silvestra

-No dobrze...- odpowiedziałam cicho. Chłopak podszedł szybkim krokiem do radia leżącego nie opodal, włączył muzykę i wrócił do mnie. Położyłam nieśmiało swoją rękę na jego ramieniu. Spojrzałam na Silvestera. Skinął głową dając do zrozumienia że zaczynamy. Nawet nieźle mi to wychodziło.
-Przód, przód, przód, prawa, obrót, przód, przód, przód, prawa...- powtarzałam w myślach pilnując kroków. Po chwili jednak znowu nadepnęłam na stopę Silvestera.
-Nie, to nie ma sensu...- powiedziałam puszczając dłoń chłopaka i odsuwając się na kilka centymetrów.
-Robisz to na siłę. Daj się ponieść muzyce. A najważniejsze, nie wolno się poddawać.- odpowiedział z uśmiechem wyciągając otwartą dłoń w moją stronę. Dotknęłam jego dłoni i powróciłam do tańca. Tym razem, tak jak polecił mi Silvester, dałam się ponieść muzyce i nogi chłopaka były już całe. Obydwoje całkowicie zatraciliśmy się w muzyce.
***
Nagle gdy tak wspaniale tańczyliśmy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Puściłam rękę chłopaka i odwróciłam się błyskawicznie. W drzwiach stał nie kto inny jak Rick w towarzystwie Soul'a. Patrzył na nas ze zdziwieniem. Ves pobiegł wyłączyć muzykę, po czym wziął swojego konia.
-Czekaj w moim pokoju.- szepnęłam w stronę Silvestera, na co ten pokiwał głową i wyszedł z budynku.
-Ros... Co ty wyprawiasz, co? Wy jesteście razem?- spytał mój brat kiedy Ves zniknął za drzwiami.
-Nie twoja sprawa. I nie, nie jesteśmy razem.- odpowiedziałam szybko podchodząc bliżej brata.
-Od kiedy tak się odzywasz?- spytał.
-Od kiedy jesteś taki ciekawski. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, prawda Lucyferze?- powiedziałam podchytliwie. Rick zaśmiał się.
-Dobra, idź już... Ale następnym razem nie odpuszczę.- pożegnał się a ja wybiegłam z hali kierując się w stronę budynku akademii w którym znajdował się mój pokój. Na zewnątrz nadal padało i było już bardzo ciemno. Niestety pech chciał że wywaliłam się i to w ogromną kałużę. Pozbierałam się, wbiegłam do budnku a następnie swojego pokoju.
-I co?- usłyszałam głos za plecami, po czym głośno pisnęłam.
-Przepraszam, kompletnie zapomniałam że miałeś tu przyjść...- zaśmiałam się cicho spoglądając na chłopaka.
-Wyglądasz jak zmoknięty kurczak.- zaśmiał się Ves.
-Nie zauważyłam, dzięki.-zaśmiałam się siegając po pidżamę-Idę się przebrać, niczego nie ruszaj!-
Zanurkowałam w łazience błyskawicznie się przebierając. Wzięłam pierwszą, lepszą pidżamę jak się okazało była to moja ulubiona, o bardzo za wiele duża bluza brata. Gdy po jakiś dwudziestu minutach odświeżania się w łazience, wyszłam z niej szukając wzrokiem Silvestera. Zobaczyłam go grzebiącego w moim biurku. Nie wiem po jaką cholerę (wow, pierwszy raz od dawna przeklinam w myślach...) on szuka czegoś w moim biurku?!


Ves? :3 Może teraz zaprosisz Ros? ^o^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.