Strony

wtorek, 25 kwietnia 2017

od Viktorii cd. Rush'a

Zastanawiało mnie, co dzieje się Aleu, ale za serce bardziej chwycił mnie widok przerażonego Francuza, szybko odtrąciłam od siebie myśl o pomocy dziewczynie, koń mógł skończyć uśpiony. Rush spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Popatrzył na blondynę która jęknęła cicho gdy funkcjonariusze zbierali ją na noszach w stronę karetki, która przyjechała na zawody. Odszukałam wzrokiem chłopaka który podszedł do mnie ze zmartwionym wzrokiem, spoglądał na przerażonego Francuza.
-Idę po apteczkę, zaczekaj-powiedziałam i przekazałam młodego arabka czarnowłosemu, mądry konik spojrzał na niego z bólem a mnie aż skręciło myśląc jaką katorgę wyrządzała mu Aleu na treningach...
 Szukasz zawodowego sprintera po apteczkę? na pewno nie weźmiesz mnie! Zdążyłam wywalić się 3 razy o skrzynkę i raz omal nie wpaść pod konia, wygrzebałam ją z moich bagaży i wróciłam potykając się znowu, tym razem o siodło, straciłam równowagę ale jednak nie zaliczyłam gleby. Dobiegając do boksu jabłkowitego konika, nie zauważyłam by sprzęt był ułożony jakoś ładnie, popręg był jeszcze w futerku i był przypięty po jednej stronie siodła. "Coś się stało!" przebiegło mi przez myśl, więc wparowałam do boksu. Zastałam tam młodego wałaszka leżącego na słomie i klęczącego przy nim Rush'a który starał się by Francuz był przykryty, jedna noga była opuchnięta, miał poszerzone chrapy a jego oczy były matowe i nie lśniły, jak wcześniej.
-Co mu jest?!-zapytałam otwierając apteczkę i  klękając przy nim, chłopak popatrzył na mnie bezsilnie. Spodziewał się najgorszego... Byłam dobrej myśli, lecz nie wykluczałam złych scenariuszy.
-Opuchlizna jest mniejsza, wygląda lepiej-szepnął i wrócił do głaskania go po jego aksamitnym pyszczku, zrobiło mi się go żal. Musiał cierpieć katusze z Aleu... Zauważyłam zrozumienie na twarzy chłopaka, tak jakby wiedział co czuje ten konik... Opatrzyłam szybko jego pęcinę i otarłam mu jego pyszczek. Przyniosłam koc chłopakowi  i zaszłam kupić mu kawę, sama też wzięłam, zaczęłam sączyć "napój bogów". Rush był zmęczony i zestresowany zapewne tym wszystkim, więc dosyć szybko zasnął a ja grzecznie siedziałam koło niego i czekałam aż się wybudzi, nastąpiło to po jakichś dwóch godzinach, Francuz wstał niepewnie i trącił   go chrapami, mój towarzysz szybko  otworzył oczy i zaczął gładzić aksamitny pysk wałacha. Polubili się.
-Aleu Longersten nie może opiekować się Francuzem-zaśmiałam się cicho, dziewczyna nie nadała mu "imienia" na zawody? OK... -kto z was zna tego konia?-stajenny mierzył nas wzrokiem.
-Rush.-odparłam zdecydowanie-to on zna go najlepiej.-chłopak skinął głową a zaspany towarzysz popatrzył na mnie i nie wiedział o co chodzi..
-Głuptasie, będziesz opiekował się Francuzem!-uśmiechnęłam się do niego.





>Raszu? ^^ <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.