Matko, chłopak zaczynał denerwować, ale jak obiecałam tak zrobiłam.
-Ogarniasz jak trzymać łuk?-mruknęłam zniecierpliwiona, powinnam trenować a w dodatku zraniona ręka utrudniała mi wszystko co mogła. Kiwnął głową. -naciągnij cięciwę-powiedziałam chłodnawym tonem, naciągnął ją do połowy. Strzeliłam tak zwanego "facepalma", dobra rozumiem że pewnie pierwszy raz trzyma łuk w rękach ale no! Widać że jeździ konno, radzi sobie nieźle, powinien dać sobie radę bez problemu.
-Mocniej nie dam rady.-wydyszał ale znów wysilił się i dociągnął "sznurek" do swojej twarzy, kciukiem dotykał kącika swoich ust. Uśmiechnęłam się lekko, może nie będzie tak źle, jak sądziłam?
-Celuj pod nóż-powiedziałam i zręcznym ruchem rzuciłam nożem który wbił się aż po rękojeść w drzewo. Rick aka Lucyfer wypuścił strzałę która pomknęła przed siebie, zauważyłam że opuścił łuk więc trajektoria lotu się zmieniła. Trafił w drzewo ale nad nóż.
-Jak na pierwszy raz, dobrze-pochwaliłam i zebrałam moje rzeczy,-nawet nie mów że mam broń przy sobie. Jak wygadasz ten nożyk zasmakuje się w twojej krwi-zagroziłam i przyłożyłam mu go do szyi. Chciałam docisnąć tak by jednak polało się trochę wspomnianej cieczy ale powstrzymałam się.
-ok...-sapnął, robiąc zeza by spojrzeć na trzymany przedmiot. Nasze konie niecierpliwiły się więc dosiadłam North i pojechałam stępem w stronę akademii, nóż zwisał mi u pasa a łuk wraz z kołczanem był przewieszony przez siodło. Chłopak podążył za mną, zauważyłam kogoś ćwiczącego na wybiegu... nie wyglądał na jakiegoś z uczniów. Był starszy... Może ktoś przyjechał? Nagle mnie olśniło, to Jason z Mesteno! Dawno nie widziałam jak ktoś z nią ćwiczy więc widok niecodzienny....
-To jest Jas a ten koń to klacz, Mesteno. Jest dzika-wyjaśniłam, kiedy chłopak popatrzył na blondyna jak na idiotę.
-Aha. -odparł krótko a ja jeszcze chwilę postałam i przyglądałam się jego pracy, była młoda i dzika. Pragnęła wolności... Z rozmyślania wyrwał mnie stukot kopyt na dziedzińcu i paniczne rżenie. Nie była to North tylko nasz "mustang"! Tamte gnojki znów bawiły się gwizdkami przy stajni... Mest się spłoszyła i pędziła wprost na rząd ustawionych przeze mnie przeszkód.
-Mestano!-krzyknęłam, po części zmieniając jej imię z Mesteno na Mestano, mało nas to obchodziło. Zeskoczyłam z mojego konia i zawołałam Rick'a który złapał klacz i podprowadził ją do Jason'a. Mała się trzęsła ze zdenerwowania a ja musiałam coś załatwić z nimi. Gwizdnęłam cichutko, z daleka od dzikiego zwierza, na mojego "wilka". Przybiegła do mnie a ja zakradłam się do dwójki chłopaków.
-Warcz.-wydałam polecenie Tene która je wykonała, ze zjeżoną sierścią i białymi kłami wyglądała jak wilk. Wyjęłam nóż kiedy żaden z uczniów czy stajennych nie patrzył, podstawiłam to jednemu z naszych "płoszycieli" pod gardło.
-Przyjemnie?-mój zachrypnięty głos musiał brzmieć trochę straszniej niż zamierzałam bo tamten drugi, pewnie młodszy wycofał się prędko.-nie zrobię Ci krzywdy. Ale jeszcze raz spłosz nam konia a ten nóż znajdzie sobie ofiarę-rzuciłam chłodno i wróciłam do Jason'a i Rick'a czekających na mnie.
-Jak ty ich...?-zapytał uczeń ze zdziwieniem.
-Szantaż. i.. postraszyłam ich trochę-odparłam i zabrałam moją klacz do boksu by ją rozsiodłać.
>Rick? ☻ <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.