Tony nie zwykł przyjeżdżać do akademii w towarzystwie siostry. Odkąd Mallory opuściła dom rodzinny, nie siedziała na końskim grzbiecie ani razu. Jej relacja z tym gatunkiem zwierząt kończyła się na głaskaniu, niuńkaniu i ewentualnie czyszczeniu ich ubrudzonego cielska. Mimo wszystko, gdy zaproponowała szatynowi wspólne spędzenie dnia, ten nie miał zamiaru jej odmówić. Oczywiście, ich błogi spokój nie trwał zbyt długo. Pierwszy spór między rodzeństwem powstał już podczas wybierania kierowcy. Kłótnia trwała dobre piętnaście minut, a zwycięsko wyszła z niej rudowłosa piękność, która podała chłopakowi niepodważalny argument. Auto było jej. Jeśli miał ochotę dalej się sprzeczać, mógł pojechać do stajni autobusem. Zgadzając się na podyktowane przez kobietę warunki, wylądował na fotelu pasażera, skąd mógł podziwiać malownicze krajobrazy.
Kolejna potyczka zrodziła się, gdy Mall podgłośniła radio. Nie zrobiła tego po złości. Skoro nie prowadzili interesującej dyskusji, chciała po prostu pozbyć się nieznośnej ciszy. Irytująca piosenka zmusiła jednak Tony’ego do ściszenia urządzenia, co spotkało się z podgłośnieniem go z panelu kierowcy. W tym momencie zaczęła się czysta złośliwość, która trwała do końca ich podróży.
- Nienawidzę cię. - Stwierdził Henderson, w czym nie było wiele prawdy.
- Z wzajemnością. - Nelson odpięła pasy, by opuścić swoją terenówkę. - Milky jest w boksie? - Zapytała, podchodząc do bagażnika.
- Widziałem ją na pastwisku. - Podążył za siostrą. - Masz uwiąz? - Dodał, zanim spojrzał do tylnej przestrzeni pojazdu.
- Kazałeś zabrać tylko kalosze. - Wskazała na dwie pary gumowców.
- Cudownie. - Mruknął, zabierając się za przebranie butów. - Następnym razem pojedziemy MOIM samochodem. - Zaznaczył, ściągając pierwszego adidasa.
- Następnym razem wyrażaj się jaśniej. - Przewróciła oczami. - Na pewno masz jakiś uwiąz w pace. Nie dramatyzuj. - Usiadła na krawędzi bagażnika.
- Mam, ale byłoby łatwiej, gdybyśmy mieli go w samochodzie. - Zrzucił drugie obuwie, a następnie wsunął stopy w mniej eleganckie obcasy. - Zaraz wrócę.
Nie czekając na reakcję kobiety, ruszył w stronę stajni przeznaczonej dla klaczy. Skupiając się na swoim celu, zignorował odgłosy dziewczęcej kłótni. Znana mu grupa nastolatek non-stop kłóciła się o to samo. W końcu tylko jeden wierzchowiec w akademii mógł chodzić we wściekle różowym czapraku lub posiadać w grzywie tęczowe wstążki. Przed wejściem do budynku uchronił go jednak uprzejmy nieznajomy. Tony jeszcze go tutaj nie widział, a patrząc po zawartości jego pickupa, musiał dopiero zaznajamiać się z budynkami akademii. Przyjmując od heterochromika uwiąz, stwierdził, że wypadałoby się jakoś poznać. W końcu będzie musiał o kogoś pytać, gdy skończy korzystać z jego własności.
- Jak się nazywasz? - Zapytał, nie odrywając wzroku od przybysza.
- Flynn. Wołają na mnie jednak Fitz. Tak jest szybciej. - Młodszy chłopak wzruszył ramionami. - A ty? - Zeskoczył na ziemię, aby podać starszemu dłoń.
- An…
- Kolorado! - Głos Mallory przerwał mu przedstawianie się.
- Anthony. - Powtórzył, posyłając rudej ostrzegawcze spojrzenie. - Idź do krowy, zaraz przyjdę. - Machnął dłonią w stronę pastwiska. - Mogę ci pomóc w rozpakowaniu się, ale najpierw muszę złapać HFa. - Zapomniał, że nie wszyscy wiedzieli o “pieszczotliwym” przezwisku Milky Way. - Chcesz pomóc? W trójkę szybciej się z tym uporamy.
Fitz? Chcesz złapać krowę? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.