Strony

środa, 3 lipca 2019

Od Ricka cd. Beauregarda

***
Siedziałem w kuchni popijając poranną kawę. Szkoła zaczynała się za jakieś dwadzieścia minut. Czułem się cholernie dziwnie po wczorajszy wieczorze. Jakoś winny wszystkiemu. Cholerne poczucie winy... ale przecież nie zrobiłem nic złego, prawda? Przecież to nie ja go pobiłem. Tylko kto i po co? (będzie magiczne przeskakiwanie bo jestem leniem^^)
***
Ostatnia lekcja mijała dość szybko. Cały dzień, sam w sobie szybko przeminął. Było też bardziej jakby pusto... Bear pewnie został w domu. W sumie czemu się dziwić, wczoraj ledwo potrafił wydusić jakiekolwiek słowo. A może to po prostu wina mojej obecności?
- Oh, Rick! - usłyszałem za plecami głos. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć że to był Chease i reszta ekipy. Mruknąłem jedynie coś na miarę przywitania i zamknąłem swoją szafkę, uprzednie wyjmując jednak kurtkę.
- Hej, coś taki nie mrawy. Stało się coś? - zapytał Eric. Usiadłem na pobliskiej ławce, poprawiając sznurówkę prawego buta. Nie odpowiedziałem nic. Nie musiałem się tłumaczyć tym idiotom. Odstawiłem nogę na ziemię, założyłem kurtkę, po czym oparłem się o ścianę mierząc całą czwórkę wzrokiem.
- Nie wasz cholerny interes. - mruknąłem. Cała grupka zmierzyła mnie zmieszanym spojrzeniem, no może oprócz blondyna, który wybuchnął głośnym śmiechem. Uniosłem lekko brew, naprawdę nie miałem ochoty na jakieś jego wygłupy.
- Oj nasz, nasz interes. Jesteśmy rodziną, nie pamiętasz? - zaśmiał się.
- Jasne... - mruknąłem. Co racja to racja. Był moim przyjacielem. Jako jedyny znał mnie do dna. Razem dołączyliśmy do akademii, razem się wychowywaliśmy i jakoś tak zawsze trzymaliśmy się razem.
- No mów, widzę że coś cię trapi... Ri... - uśmiechnął się lekko i położył mi rękę na ramieniu. W odpowiedzi westchnąłem głośno i wywróciłem oczami.
- Ktoś... pobił Beara. - mruknąłem cicho. Chease wyprostował się na tą wiadomość i przybrał poważny wyraz twarzy. Cała reszta też jakby zaczęła uważniej się przysłuchiwać.
- Jak to? - zapytał cicho. - Po co ktoś miałby tego malucha pobić?! - oburzył się.
- Eh... Skąd mam wiedzieć... Nie zrobił do cholery nikomu nic złego. - odpowiedziałem.
- Ale... nie powiedział ci kto go pobił? - zapytał z kolei Eric.
- Nie... Nie chciał... Nie mam pojęcia co się stało i kompletnie źle się z tym czuje. - westchnąłem, chowając twarz w dłoni. Po chwili poczułem na swoich ramionach, drobny ciężar. Zdjąłem dłoń z twarzy, Chease położył mi rękę na plecy.
- Ej, nie masz co się obwiniać. - uśmiechnął się do mnie. Kąciki moich ust mimowolnie poszły w górę, na co blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie myśl że podziękuję ci za pocieszanie mnie idioto. - zmusiłem się do poważnego wyrazu twarzy.
- Nawet na to nie liczę. - zaśmiał się. Mimo wszystko, wiedział jednak że w "naszym" języku to znaczy dziękuję. Byłem naprawdę wdzięczny że jest ze mną.
***
Buster spał na moim łóżku kiedy przyszedłem do domu. Dałem mu spokój, plecak rzuciłem w kąt a sam poszedłem do kuchni. Rano zostawiłem telefon w kuchni, możliwe że ktoś zostawił mi jakąś wiadomość. Sięgnąłem ręką po telefon. Jedno powiadomienie. Nieznany numer. Bear... Odczytałem wiadomość, to faktycznie był on. Tylko że przepraszał. Wywróciłem oczami, tylko na to potrafił się wysilić nawet przez jebane SMS-y?! 
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do pokoju blondyna. Czułem się trochę zobowiązany by zobaczyć jak się czuje. Tylko trochę. Zapukałem do drzwi. Najwyżej mnie wygoni albo zacznie krzyczeć. Ale musiałem wiedzieć.

Bear?