Strony

czwartek, 11 lipca 2019

Od Arthura cd. Juniper

Na stołówce zawsze było pełno ludzi, którzy zamiast jeść, po prostu gadali albo jarali fajki. Należałem raczej do tej drugiej grupy, jedzenie wolałem zrobić sobie w domu, albo kupić na mieście. Wraz ze Szczotą i Damon'em usiedliśmy przy stoliku, tak, by mieć widok na wszystkie przechodzące dziewczyny.
- Jary, masz zapalarę? - podałem Perthowi zapalniczkę bez słowa, by po chwili ją odzyskać. - Ty, patrz te rudą! - pochylił się w moją stronę. - Zakład, że do końca tygodnia będziecie razem? - Natychmiast kiwnąłem głową. Podążyłem za spojrzeniami chłopaków, gwiżdżąc z zachwytem. Dziewczyna odwróciła się do nas, krzyżując ręce na piersiach. Rozłożyłem się na krześle, szczycąc się tym, że udało mi się zwrócić jej uwagę.
- Co tam, skarbie? - Do dziewczyny zwrócił się Perth, bezczelnie wypuszczającego dym w twarz rudzielca. Oj, nie spodobało jej się to.
- Ależ nic, skarbie. - uśmiechnęła się, nachylając się nad chłopakiem. Trzeba przyznać, że wyglądała jakby urwała się z okładki jakiegoś magazynu. Wyrwała Szczotce fajke z ust i wygasiła w jego kawie. Syknąłem cicho. - Juniper, idioto. Nie Twój skarb. - rzuciła mu zadowolone spojrzenie. Brunet zirytował się, krzycząc coś w jej stronę.
- Ty, ruda... - żałowałem, że nie zacząłem tego nagrywać wcześniej. Odpuściłem sobie jednak, zamiast tego przyglądałem się Rudzielcowi. Gdy się pochylała, czarna koszulka odsłaniała jej plecy i brzuch.
- Dokładnie zapamiętaj ten kolor włosów, bo będę Cię kotku prześladować po nocach. - parsknęła, wylewając na jego twarz chłodną kawę. Parsknąłem śmiechem, widząc jak jego brązowe włosy kleją mu się do czoła, a jeansowa kurtka barwi się kofeiną. Szczota zdążył zwyzywać Rudzielca, i przy okazji swoją siostrę, siedzącą pomiędzy Rudą a wytatuowanym chłopakiem. Coś mi świtało, że ma na imię Rick. Maeve pokazała Perthowi środkowy palec, równocześnie zwracając się ze śmiechem do drugiej dziewczyny, jedzącej ze smakiem swój posiłek. 
- No, ja pojadłem. - rzuciłem rozbawione spojrzenie chłopakom i wstałem. - Powodzenia Tay, w znoszeniu pierdolenia tego idioty. - zwróciłem się do naszego towarzysza, podałem im ręce i wyszedłem ze stołówki na zewnątrz.
   Czerwcowe powietrze uderzyło we mnie, jak tylko otworzyłem drzwi wejściowe do akademii. Na zewnątrz było jakieś 30 stopni. Zdecydowanie chłodniej było w budynku, ale nie chciało mi się tam wracać.
Zapaliłem pospiesznie Strike'a, włączając muzykę na telefonie. Zdążyłem wypalić szluga, zanim ktoś otworzył drzwi. Spodziewałem się, że będzie to jakiś nauczyciel, albo ktoś z chłopaków. Zamiast tego, na zewnątrz wyszła Ruda wraz z Mewą i Rickiem.
- Ej, Rudzik! - zagaiłem dziewczynę, która niechętnie się odwróciła, po namowie fioletowowłosej. Zostawili ją samą, a sami poszli w kierunku stajni, rozmawiając o czymś i zawzięcie gestykulując. - Wybacz za tę akcję na stołówce, to nie miało zajść aż tak daleko. - uśmiechnąłem się przepraszająco, ale dziewczynie chyba niezbyt podeszły moje przeprosiny. - Swoją drogą, Jary. Ewentualnie Arthur. - wyciągnąłem rękę w pojednawczym geście,  na co Ruda spaliła mnie wzrokiem.
- Juniper. - niechętnie uścisnęła moją dłoń i szybko wytarła ją w spodnie. - Na nic nie licz, kochaniutki. - puściła mi oczko, unosząc nieco kąciki warg w pogardliwym uśmiechu.
- Nigdy nie byłem dobry z matmy, ale na pojednawcze piwko chyba dasz się zaprosić? - poruszyłem brwiami, licząc na pozytywną odpowiedź. Zamiast tego, usłyszałem tylko "być może" i cichy chichot, najprawdopodobniej wywołany moją zdziwioną miną. Boże, jak ona cudownie się śmiała! A te rude włosy tak uroczo podskakiwały, kiedy poruszała ramionami. Mimo zadziornego wyrazu twarzy, w momencie gdy się śmiała, ta cała chłodna maska opadała i ukazywała się po prostu rozbawiona do głębi nastolatka. Napawałem się tym widokiem tak długo, jak tylko mogłem - skąd mam wiedzieć, kiedy znowu się zobaczymy?
- O 19 na stołówce?- upewniła się, wnikliwie przyglądając mi się swoimi niebieskimi, dużymi oczami. Przeszły mnie dreszcze, kiedy poczułem jak bada mnie całego swoim wzrokiem. Pokręciłem głową, parskając z rozbawianiem. Szkolne miejscówki są zbyt wyszukane.
- Nie, o dziewiętnastej na parkingu. Znajdziesz mnie bez problemu. - Bez słowa pożegnania przeszedłem koło niej, zakładając słuchawki i idąc do swojego domku.

~*~

Spanie przed wyjściem nigdy nie było dobrym pomysłem, ale złe pomysły zdecydowanie były moimi ulubionymi, więc skorzystałem z uroków łóżka i pana Morfeusza. Wstałem jakoś dwadzieścia minut przed 19.
- Kurwa, brawo Teller, jeszcze się spóźnisz. - gadając do siebie, poprawiałem włosy i myłem twarz, w pośpiechu przy okazji zmieniając ubrania. Zarzuciłem na siebie kurtkę i pospiesznie poprawiłem bandanę przy spodniach, następnie to samo zrobiłem z tą na ręce. - Wyglądam chujowo. - stwierdziłem, patrząc na siebie w lustrze. Zabrałem plecak i wybiegłem z domku, pędząc na parking. Znalazłem w kieszeni paczkę fajek, z której wyjąłem jednego szluga i pospiesznie odpaliłem. Zaciągnąłem się nikotyną, po raz kolejny skracając sobie życie. Po co ma być długie i nudne, skoro może być krótkie i zajebiste?
Usiadłem na motocyklu, dokańczając fajkę. Kiepa wyrzuciłem za siebie, równocześnie wyjmując gumę do żucia i żując ją. Rozglądałem się za rudą dziewczyną, z którą się tu umówiłem. Brakowało dwóch minut, do 19, i zaczynałem się martwić, że jednak nie przyjdzie.
A jednak burzy rudych włosów nie da się przegapić. Juniper zmierzała powolnym krokiem w moim kierunku, niezbyt zwracając na mnie uwagę. W przeciwieństwie do mnie. Założyła na siebie czarne jeansy, z wysokim stanem, idealnie podkreślające jej szczupłą figurę. Rude włosy mocno wyróżniały się na białej koszulce, dokładnie włożonej w spodnie. Niskie Conversy miała czarne i obwiązane wokół kostek.
- Ej, tutaj. - gwizdnąłem do niej i uśmiechnąłem się trochę. Juniper spojrzała na mnie i uniosła brwi.
- Harley? - zapytała, bardziej mówiąc do siebie niż do mnie. - Co to za model?  - obeszła go, dokładnie się mu przyglądając. Sprawiała wrażenie zorientowanej w temacie. W środku krzyczałem ze szczęścia - mało która laska zna się na motocyklach, a tutaj ten rudy szatan bez zająknięcia zaczął mi gadać o mojej dziecince. - Road King z 2008?
- 2007. - poprawiłem ją odruchowo. - Dziadek z daty, ale śmiga jak nowy. - poklepałem kierownicę, przyglądając się rudej dziewczynie. Pokiwała głową, siadając za mną i zakładając kask. Założyła ręce za oparcie i ułożyła się wygodnie.
Wyjechaliśmy z parkingu na główną drogę.

~*~

Zaparkowałem gdzieś przed klubokawiarnią i schyliłem się, żeby związać sznurówki w trampkach. Ciągle gdzieś o coś nimi zaczepiałem.
- Planujesz mi się oświadczyć, czy po sprawdzasz jak nisko upadłeś? - fuknęła trochę zniecierpliwiona moją czynnością.
- Badam ziemię, bo tyle kwasu z twoich ust chyba ją spali. - odparowałem, wstając i otrzepując kolana z kurzu. Otworzyłem jej drzwi, w razie gdyby coś miało nas zeżreć, ona poszłaby na pierwszy ogień. W tych czasach jednak uznawane było to za kulturalny gest. Witamy w XXI wieku. 
June weszła do pomieszczenia, rozglądając się. 
Miejscówka była zrobiona w klimatach lat 80', może 90' jakby się uprzeć. Niewielka scena na końcu baru była zajęta przez jakiś zespół, grający Indie Rock. Brzmienia mieli ciekawe, ale raczej nikt nie był w nastroju do tańca. Niektórzy okupowali barierki, zapewne czekając na gwiazdę wieczoru. Nic nowego.
Ruda czytała napisy na jakimś plakacie, mrużąc delikatnie oczy. W jej tęczówkach odbijały się białe lampki, rozwieszone na ścianie. Włosy, idealnie wyprostowane, mieniły się teraz różnymi kolorami, w zależności od padającego na nie światła. Sama Juniper, całą sobą emanowała pewnością siebie i obojętnością wobec otaczającego ją świata. Patrzyłem na nią jeszcze przez chwilę, aż w końcu dziewczyna się odwróciła. 
- Uważaj, bo jeszcze Ci gały wypadną. - Mruknęła, przechodząc obok mnie i idąc do wolnego stolika.
- Oh, patrzyłem na tamtego faceta przed Tobą. Ah, ileż on ma wdzięku! - Odparowałem natychmiast, siadając naprzeciwko dziewczyny. Podałem jej kartę z napojami, samemu wczytując się w swoją. Mocne drinki kusiły niemiłosiernie, ale wypadałoby wrócić do domu, niekoniecznie w czarnym worku. - Duże piwo. - zwróciłem się do dziewczyny, która do nas podeszła.
Czarna, wydekoltowana koszulka była na nią zdecydowanie za duża, w przeciwieństwie do krótkich spodenek z wysokim stanem. Mocno ją opinały, wyraźnie podkreślając jej kształty. "Uczę się. Anastacia M." Głosiła plakietka, niedbale przyczepiona do górnej części garderoby. Białe włosy miała rozpuszczone, opadające na jej ramiona. 
- Whisky z colą. - Zdecydowała Ruda, patrząc na mnie ze złośliwym uśmiechem. Nie mogę sobie pozwolić na żaden lepszy alkohol, bo obydwoje będziemy wracać do domu w czarnym worku. Białowłosa upewniła się, że nie chcemy nic więcej, po czym odeszła. Obejrzałem się za nią, oglądając jak wdzięcznie porusza się w rytm muzyki. Gwizdnąłem w myślach.
- Czym Perth sobie zasłużył, że dostał kawą w twarz? - zagaiłem, pociągając duży łyk piwa i oblizując piankę spod nosa.

Chujoza official wraca do gry. Weny Rudziku :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.