Strony

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Od Juniper do Arthura

***
- Juni, wstawaj mała cholero! - usłyszałam głośny krzyk obok mnie. Otrząsnęłam się lekko i otworzyłam oczy. Właścicielem tego wrednego głosu był nie kto inny jak mój brat Leo, który zdecydował się mnie odwieźć do akademii.
- Nie śpię debilu i nie drzyj na mnie japy. - mruknęłam poprawiając włosy i przeciągając się. Była godzina ledwo co siódma, słońce już dawno świeciło w końcu były już wakacje i słońce wschodziło bardzo wcześnie. Faktycznie nie spałam, mimo to wolałam siedzieć spokojnie na siedzeniu w przyjemnej ciszy przerwanej muzyką z radia, a nie jegop głosem.
- Jesteśmy już! - usłyszałam znowu głos Leo a po chwili dźwięk wyłączanego silnika. Ponownie otworzyłam oczy, miał rację byliśmy już tuż pod budynkiem akademii. Rozejrzałam się przez okno, całość była dość imponująca i urokliwa. 
- Nie najgorzej, co? - szturchnął mnie w ramię brunet. Pokiwałam głową a następnie wyszłam z auta by lepiej się rozejrzeć. Wszędzie dookoła wszystko już mocno zakwitało, miało to cały swój mały urok. Po chwili dołączył do mnie brat z ogromnym uśmiechem.
- Dobra, szykuj się. Masz ledwo godzinę. - znowu szturchnął mnie w ramię. Rzuciłam mu zmieszane spojrzenie. Ledwo godzinę? Do czego?
- Idziesz do szkoły. W prawdzie zostało półtorej tygodnia ale dyrektorka uznała że możesz pochodzić, bardziej się zaaklimatyzujesz i wiesz może kogoś poznasz. - uśmiechnął się podle.
- Musiałeś mi to zrobić, hm? - wywróciłam oczami, w odpowiedzi Leo zaśmiał się jedynie.
- Oj c'mon. Nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się. Chciałam jeszcze coś dopowiedzieć ale końcowo uznałam jednak dać sobie spokój. Może ma trochę racji, mimo że chciałam jeszcze przywitać się z Nevadą i Navaio.
Uznaliśmy że najpierw pójdziemy do recepcji odebrać wszystkie potrzebne rzeczy, a Leoś zajmie się moimi bagażami, wzięłam jedynie plecak który wcześniej przygotował mi brat. Weszliśmy do budynku, szybko udało nam się odnaleźć odpowiednie pomieszczenie, weszliśmy do środka. Za biurkiem siedziała miła starsza pani, przywitaliśmy się i rozmawialiśmy parę minut, by w końcu wręczyła mi klucze i plan całej akademii.
- A więc ty Juniper możesz iść na lekcje. Nie damy ci jednak podręczników, w końcu niedługo koniec szkoły. Miłego dnia! - uśmiechnęła się odprowadzając nas do drzwi. Uścisnęła nam jeszcze ręce na pożegnanie, zamiast jednak nas pożegnać krzyknęła nagle :
- O Maeve! Zaczekaj chwilę! - Pani Peek krzyknęła do kogoś za nami, odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę z fioletowymi włosami, mniej więcej mojego wzrostu. Ona także odwróciła się w naszą stronę i powoli do nas podeszła. Uśmiechnęła się, witając się z dyrektorką a po chwili nami.
- Zgaduje że idziesz do szkoły. Mogłabyś zaprowadzić Juniper? Jest tu nowa. - zagadnęła dyrektorka. Dziewczyna pokiwała głową, nauczycielka zadowolona wróciła do swojego pokoiku, zostawiając nas samych sobie. Po chwili fioletowo włosa wyciągnęła do nie dłoń.
- Maeve Griffin, miło mi poznać. - uśmiechnęła się, co ja szybko odwzajemniłam i uścisnęłam jej dłoń. Po paru sekundach tradycyjnego "trząsania", wyciągnęła rękę do mojego brata ale jak na rodzinnego dupka i amanta przystało, zamiast zwykłego uściśnięcia dłoni ucałował jej dłoń na co i tak dostał ode mnie tzw. pstryczka w ucho. Jęknął cicho i złapał się za piekące ucho. 
- Uspokój się. - westchnęłam. - Przypominam ci że masz dziewczynę! - 
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Ale jej tu nie ma, nie musi wiedzieć. - zaśmiał się.
- Ale może. - uśmiechnęłam się, na co wywrócił oczami.
- Wybacz, czasem Leoś zachowuje się jak wszechmogący dupek. - zaśmiałam się, kierując słowa do nowo poznanej dziewczyny, która szybko mi zawtórowała.
- Ja jestem Juniper Adamenko, ale możesz mówić mi June. Jak ci wygodniej. - przedstawiłam się w końcu. - A to mój starszy brat, Leo. - wskazałam tym razem na brata. 
- Miło mi poznać. - zaśmiała się znowu, zawtórowałam jej. Miła dziewczyna...
- Dobra, bo się spóźnicie. - tym razem chłopak się zaśmiał. 
- Przyjdź po szkole do kawiarni po klucze. Podobno jest tu jakaś kawiarnia, więc uznajmy że będę tam czekał. - uśmiechnął się, zabierając klucze do mojego nowego mieszkania. Pokiwałam głową po czym pożegnaliśmy się z moim bratem i poszliśmy do szkoły.
***
Do klasy dotarłyśmy prawie idealnie na czas, w międzyczasie pogadałyśmy trochę i podzieliłyśmy się trochę informacjami o sobie. Wydawała się bardzo miła i zgadywałam że na pewno utrzymam z nią dobry kontakt. Weszliśmy do klasy dosłownie trzy minuty po dzwonku, chciałam usiąść z Maeve, zatrzymała mnie jednak nauczycielka. Uznała że miło by było gdybym przedstawiła się całej klasie.
- A więc jestem Juniper Adamenko, witam wszystkich. Mogę już usiąść? - uśmiechnęłam się sztucznie do nauczycielki, poprawiając odrobinę koszulkę. Dobrym pomysłem jednak było założenie mojej kochanej czarnej koszulki, dość przy krótkiej mimo wszystko i do tego spodni z wysokim stanem, ciemno beżowe. Pewnie niejednemu opadła szczęka na widok mojego roznegliżowanego ciała ale cóż. Poprawiłam także zestaw aż sześciu bransoletek na mojej lewej ręce, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Tak ale nie z Maeve. Możecie za bardzo gadać. Usiądź z Morganem. - wskazała na chłopaka, pełnego w tatuażach który rozkładał się na dwóch krzesłach. Wydawało się że spał, podniósł jednak głowę gdy usłyszał zapewne swoje nazwisko. Podeszłam do ławki, poczekałam chwilę aż siądzie jak człowiek i dosiadłam się do chłopaka. Nauczycielka postanowiła puścić nam jakiś film, westchnęłam cicho. Mogła równie dobrze pozwolić mi usiąść z Maeve skoro i tak robi wolną lekcje. Co za tępa kobieta...
- Rudzielec. - usłyszałam mocny głos obok mnie, należał on do tego kochanego Morgana. 
- A ty czarny i co? - zaśmiałam się cicho, co trochę go zdziwiło po chwili jednak się uśmiechnął.
- A więc miło mi cię poznać Juniper. - wyciągnął wytatuowaną dłoń w moim kierunku, odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam dłoń chłopaka.
- June. - dodałam. - Miło mi cię poznać Morgan. - 
- Rick. - dodał także. Ah, kolejny znajomy do kolekcji nie ma co. Tata byłby z ciebie dumny panno Adamenko. 
- Weź może do nich zagadaj. - usłyszałam znowu głos Ricka. Posłałam mu zmieszane spojrzenie. 
- Mówisz do siebie w trzeciej osobie? Powinnam się bać? - zaśmiałam się.
- Jakaś grupka chłopaków wręcz pożera cię wzrokiem. Nie przeszkadza mi to, mimo wszystko siedzę obok ciebie i czuję się molestowany jak nie gwałcony. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. 
- Nie, poczekam aż ci się to spodoba. - dodałam szybko. Wywrócił oczami, uśmiechał się lekko mimo wszystko. 
Lekcja minęła nam dość szybko, wolałam jednak nie "obczajać" kto mi się tak przyglądał. Następne dwie lekcje minęły tak samo szybko jak pierwsza, miałam wtedy już jednak możliwość siedzenia z Maeve. Na przerwie okazało się że chłopak i dziewczyna znają się, na całe szczęście, nie chciało mi się ich zapoznawać. Następna za to była półgodzinna przerwa obiadowa, poszliśmy więc razem na stołówkę. Kupiłam jakąś sałatkę i kawę by odrobinę się rozbudzić, a co do sałatki wyglądała nawet dobrze. Można by w końcu spróbować, czemu nie. 
Usiedliśmy trochę z dala od ludzi, niedaleko nas siedziała jakaś grupka chłopaków a przy innych dwóch stolikach parę dziewczyn. Zasiadłam obok fioletowo włosej, a chłopak naprzeciwko nas. Z Maeve zaczęłyśmy zabierać się za nasz posiłek, zauważyłam jednak że Rick wyciągnął zapalniczkę na stół.
- Co zamierzasz? - zapytałam, pewna jednak odpowiedzi.
- Zapalić. - odparł, ze spokojem wyciągając opakowanie fajek. Zirytowałam się w duchu nie dawałam jednak tego po sobie poznać. Okey, jeśli już musi się zabijać to spoko, jednak nie przy mnie.
- To jest dozwolone w ogóle? - zapytałam starając się naprowadzić go na dobrą drogę, za nim zrobię coś co go zdenerwuje.
- Kto wie? - zaśmiała się dziewczyna, popijając swoją kawę. Rick wyciągnął jednego papierosa a resztę paczki położył na stół. Zapalił papierosa i mocno się zaciągnął.
- Mógłbyś jednak? - uniosłam brew. 
- Wybacz ale nie. Jak już zapaliłem to chociaż daj wykończyć. - uśmiechnął się.
- Spoko. - wymusiłam uśmiech. Oczywiście że kurwa nie spoko. Nie dam tak po sobie jeździć, jeśli ja coś mówię powinno tak być, przynajmniej jeśli chodzi o fajki. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam od strony chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, co ten idiota odwzajemnił. Chwyciłam jego paczkę fajek, wyrwałam mu tego śmierdzącego peta z ust i wstałam znad stolika.
- Co ty wyprawiasz do cholery? - warknął, a ja po chwili czułam że zaczyna nas obserwować spora liczba osób. 
- To co uważam. - odparłam, rzuciłam niedopałek na podłogę i przygniotłam butem, następnie podniosłam i ruszyłam z całym tym zestawem do kosza niedaleko grupki przyglądających się mi chłopaków. Wyrzuciłam zgniecionego papierosa do kosza, resztę zaś wyjęłam z opakowania i podarłam, pogniotłam. Jakkolwiek byleby nie były do ponownego użytku. 
- No i od razu lepiej. - uśmiechnęłam się do Ricka, ten wywrócił oczami i odwrócił się do stolika. Westchnęłam głośno z zamiarem powrotu do nich, usłyszałam jednak głośny gwizd. Odwróciłam się szukając oprawcy, okazał się nim nawet nie brzydki chłopak. Blondyn, o średniej długości włosach, blizna na prawej brwi, o nawet uroczych szarych oczach. Na grzecznego mimo wszystko nie wyglądał, przynajmniej nie po ubiorze, który mimo wszystko miał swój urok.
Uniosłam brew, krzyżując ręce. Co za idiotą trzeba być, naprawdę. Wpatrywał się we mnie, stuprocentowo zadowolony z siebie i swojego czynu. Przysięgam gdyby nie moja godność, dostałby po pysku.
- Co tam skarbie? - odezwał się z kolei jakiś brunet, w ustach trzymając papierosa. Żartujesz sobie ze mnie, Boże... Czy wszyscy tutaj jarają to świństwo? 
- Ależ nic skarbie. - uśmiechnęłam się, nachylając nad chłopakiem. Wyrwałam mu papierosa z ust, posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Juniper idioto, nie twój skarb. - uśmiechnęłam się ponownie, wrzucając mu papierosa do napoju. 
- Ej, co jest!? - krzyknął, widocznie zdenerwowany. Wywróciłam oczami podnosząc jego napój.
- Ty ruda- zaczął, szybko mu jednak przerwałam.
- Dokładnie, zapamiętaj ten kolor włosów bo będę cię kotku prześladować po nocach. - zaśmiałam się, by po chwili cisnąc mu napojem w twarz. Był już widocznie wkurzony, do tego cały mokry i śmierdzący, od jak się okazało zimnej kawy. 
- Smacznego! - uśmiechnęłam się, całując tego dupka w policzek by za moment oddalić się od nich z gracją i zasiąść z powrotem do swojego stolika.
- Wow. - podsumował Rick, na co obie zaśmiałyśmy się z Meave.
- Dziękuję! - zaśmiałam się, wracając do swojego posiłku.

Chuj nie mam weny już ale masz. Arthurze, panie gwizdający? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.