Strony

wtorek, 4 grudnia 2018

Od Quil'a cd Douglasa

Ziewnąłem przeciągle i spojrzałem na zegarek 3:59. Kurde, zaraz czwarta, skoro i tak już nie zasnę, to wypadałoby zrobić cokolwiek pożytecznego, pomyślałem. Wyskoczyłem z łóżka i ruszyłem do kuchni, aby zrobić sobie poranną kawę. Po przygotowaniu naparu, wlałem go do swojego ulubionego kubka i podszedłem do okna, które po chwili otworzyłem na oścież. Zimne powietrze wdarło się do pomieszczenia, drażniąc moją klatkę piersiową. Uwielbiałem spać bez koszulki, czułem się wtedy o wiele lepiej. Usiadłem na łóżku i powoli zacząłem wypijać kawę. Napój zaczął rozgrzewać mnie od środka, a no moich policzkach zagościły rumieńce, zawsze tak miałem. Gdy do końca opróżniłem kubek, odołożyłem go na szafkę nocną i sięgnąłem po nowe ubrania. Po kilku minutach byłem już gotowy do wyjścia. Rzuciłem okiem na zegarek. 4:42. Nasypałem Desmondowi jedzonko do miseczki i włożyłem buty. Niedziela to idealny dzień na błąkanie się po akademii i obserwowanie innych, trochę jak cichy morderca... never mind. Gdy lis zjadł, narzuciłem na siebie kurtkę i opuściłem mieszkanie, ówcześnie zabierając telefon, portfel i klucze. Zakluczyłem drzwi i ruszyłem korytarzem w stronę schodów. Wyszedłem z budynku i poszedłem do stajni, aby sprawdzić, co u Regema. Gdy tylko przekroczyłem próg stajni, do moich uszu dotarło wesołe rżenie koni. Podszedłem do mojego gniadusa i poklepałem go po szyi. Sprawdziłem, czy czegoś mi nie potrzeba, a gdy wrzuciłem mu przysmak do śniadanka, odwróciłem się i wyszedłem z budynku. Wlokłem się chodnikiem ze spuszczoną głową, lecz po chwili wpadłem na coś... raczej na kogoś. Chłopak popatrzył na mnie wściekły.
-Co Ty robisz?! Pobrudziłeś mi nowe buty! - Wrzasnął.
Bałem się, naprawdę. Patrzyłem smutnym wzrokiem na blondyna. Chyba nie był z akademii.
-A przepraszać Cię matka nie uczyła?! - Ponownie się wydarł, uderzając mnie w brzuch.
Skuliłem się, ale nadal stałem na nogach. Coraz więcej łez napływało mi do oczu.
-Języka w gębie zapomniałeś?! - Warknął, zadając mi ostatni cios w twarz. Następnie odszedł bez słowa.
Nie tylko łzy ciekły mi z oczu, na ustach poczułem krew, która ewidentnie wskazywała na to, że mam uszkodzony nos. Założyłem kaptur i szybkim krokiem ruszyłem w stronę akademii. Gdy byłem już w budynku i sprawdziłem, czy nikogo nie ma, zdjąłem kaptur i przetarłem ręką krew z twarzy. Podniosłem wzrok na schody i zauważyłem chłopaka, który na mnie patrzył. Super, kolejny będzie pytał, co się stało...

Doug? C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.