Strony

poniedziałek, 5 listopada 2018

Od Ashley cd. Grace



 -Pomóc w czymś? - usłyszałam za sobą zbawienny, acz dziewczęcy głos.
Odwróciłam się, zauważając ładną dziewczynę o długich, ciemnych włosach. Spojrzałam na nią z dołu. Przeklinam swój niski wzrost!
 -Gdybyś mogła, to byłabym wdzięczna. Muszę wyprowadzić konia z przyczepy. - powiedziałam, a wzrok brunetki zwrócił się ku zniecierpliwionemu gniadoszowi.
 - Już pomagam. - powiedziała po chwili namysłu.
Dziewczyna weszła do przyczepy, ja poodpinałam część zabezpieczeń zewnętrznych.
 - No, to już za nami. - mówiła do konia.
Dziewczyna razem z wałachem zaczęła się wycofywać, Azazel szedł w miarę spokojnie, więc poszło zgrabnie i szybko. Już po chwili w ręce trzymałam uwiąz, wraz z ciekawskim ogierem na końcu.
 - Skoro już zostałaś zmuszona na rozmowę ze mną, jestem Grace. - podała mi rękę, odpowiedziałam pewnie na gest.
 - Ashley. - powiedziałam, obserwując dziewczynę.
 - Masz na teraz jakieś plany? Chciałam sobie zrobić trening na czworoboku, a w grupie zawsze raźniej. -powiedziała zachęcająco dziewczyna.
Hm, w sumie miałam zamiar dzisiaj poćwiczyć, a przy okazji poznam ją lepiej... Wydaje mi się, że to dobry pomysł.
 - Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Ale najpierw muszę go na chwilę odstawić i odnieść torby. Mogłabyś zaprowadzić mnie do akademika? Według dyrektorki mam przydzielony pokój nr 8.
 - Pewnie, to dobry pomysł, żebyś od razu obejrzała pokój i stajnię. - odpowiedziała.
Pogłaskałam konia i przekazałam go Grace, gdyż musiałam złapać dwie dość ciężkie i pakowne torby. Poszłyśmy w kierunku stajni, przynajmniej tak twierdziła brunetka, która zaczęła mi opowiadać o Akademii i o tym, że także jest nowa. Doszłyśmy do budynku, który wyglądał na czysty i zadbany. Domyślam się, że spełni wymagania jaśnie Pana Azazela.
 - Tutaj jest wolny boks. - powiedział blondyn, wyskakując zza rogu.
Wałach się odsadził, ale w porę udało się go uspokoić, za nim wpadł w wiadra.
 - Jasne, już go tam prowadzimy. - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. - Wprowadzisz go Grace?
Dziewczyna kiwnęła głową i wprowadziła Ziazię do boksu, który był bardzo przestronny. Oczywiście nie mogło obejść się bez przytulania i podskubywania ze strony wałacha. Brunetce na szczęście to nie przeszkadzało, poklepała wałacha po łopatce i wyszła, zdejmując mu kantar. Odwiesiła go na boksie Azazela i zasunęła drzwi.
 - Idziemy? - spojrzała na mnie wyczekująco, tym razem ja skinęłam głową.
Ruszyłyśmy do budynku, który stał kawałek od stajni. Weszłyśmy do akademika, który był olbrzymi i co najważniejsze: ciepły. W drzwiach od mojego nowego pokoju znalazłam kluczyk, do którego przyczepiony był mały drewniany breloczek. Grace nacisnęła na klamkę, otwierając przede mną drzwi, weszłam zaciekawiona do pokoju. Pomieszczenie było jasne i przestronne, znajdowało się w nim przejście do innego pokoju, zapewne łazienki. Nie wiem, kto urządzał ten pokój, ale trafili w mój gust! Postawiłam torby na podłodze i wyszłam, zamykając drzwi na klucz.
 - No dobra, teraz możemy iść. - odetchnęłam z ulgą. - Chcesz ćwiczyć na czworoboku, tak?
 - Tak, mamy tutaj 3 hale, padok i czworobok.
 - Super, czyli jest miejsce do roboty. - powiedziałam podekscytowana i razem z brunetką ruszyłyśmy do stajni.
***
Gdy znalazłyśmy się na miejscu, przypomniałam sobie o drobnym szczególe.
 - Moja paka! - powiedziałam, strzelając sobie ręką w czoło.
 - Ja ją przyniosłem. - powiedział blondyn, znów pojawiając się znikąd.
 - Tak? Dzięki, jestem Ashley. - wyciągnęłam rękę do chłopaka, który ją uścisnął.
 - Jason, pracuję tutaj więc to mój obowiązek. - uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.
 - To co? Szykujemy konie? - skinęłam głową do brunetki, która posłała do mnie uśmiech.
Odszukałam wzrokiem siodlarnie, w której de facto stała moja paka. Otworzyłam ją i wyjęłam sprzęt oraz torbę ze szczotkami. Niezgrabnie się z tym zabrałam i powiesiłam sprzęt na wieszaku, który znajdował się przy zapięciach od bocznych uwiązów. Torbę odstawiłam na ziemię i poszłam po rumaka, który zaczął machać głową, gdy stanęłam przed jego boksem. Parsknęłam śmiechem i weszłam do boksu, by założyć Ziazi kantar. Wyprowadziłam go i podeszłam do bocznych uwiązów, przypinając konia. Grace zrobiła to samo z gniadą arabką, która spoglądała z zaciekawieniem za siebie, chcąc ujrzeć nowego konia.
 ***
Wałach nie płoszył się więcej, szybko udało mi się go wyczyścić i osiodłać. Niestety i tak byliśmy w tyle za Grace i jej kobyłką. Ten mały pajac drapał mnie po plecach i łapał za koszulkę, która nienagannie leżała w moich bryczesach. Założyłam szybko oficerki, które jeździły ze mną wszędzie, a jednak wciąż wyglądały jak nowe. Na mojej głowie znalazł się kask, a ja wyprowadziłam Azazela ze stajni, idąc za Grace i jej klaczą.

                                             Grace? Co się stanie na treningu?
                                   Wybacz, że moje również długością nie powala :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.