Strony

niedziela, 1 lipca 2018

od Scarlett

Mój tata zatrzymał auto na szkolnym parkingu. Cóż, prawa jazdy jeszcze nie zdałam. Od razu wysiadłam, żeby zobaczyć co tam porabia Hot. No dobra, wiem, stoi. W każdym razie otworzyłam drzwi od przyczepy.
- No witaj - powiedziałam.
Hot otarł się o mnie. Często tak robi, jak się ze mną wita. Tylko nie jest to do końca fajne, bo... nie zawsze jest przy tym czysty. Na szczęście przed podróżą porządnie go wyczyściłam i moja koszulka przeżyła.
- Dobra, chodź już.
Odwiązałam uwiąz i wyszłam z przyczepy. Hot podążył za mną rozglądając się. Oczywiście ja robiłam to samo, w końcu byłam tu pierwszy raz.
- No to cześć! - powiedziała moja mama.
- Baj - uśmiechnęłam się.
Zobaczyłam znak z napisem "STAJNIE" i ruszyłam w tamtym kierunku. Przywiązałam wałacha przed stajnią. Musiałam odłożyć rzeczy do siodlarni, bo nie będę na razie z nimi łazić. Przy okazji zostawiłam osprzęt na wolnych hakach. Wróciłam po konia.
- Idziemy - powiedziałam.
Zaprowadziłam Hota do stajni. W boksie, koło którego przechodziłam zarżała głośno jakaś siwa klacz. Hot spojrzał na nią i odpowiedział tym samym. Wyciągnęła do niego głowę. Parsknął zadowolony.
- Hot, jesteś wałachem - mruknęłam i pociągnęłam go dalej.
Stajnia liczyła bardzo dużo koni. W sumie nic w tym dziwnego. Nagle zobaczyłam jakiś pusty boks. Zatrzymałam się przed nim. Na tabliczce było napisane "Hot Bay". Hot też patrzył na tabliczkę z postawionymi uszami. Zawsze patrzył tam, gdzie ja.
- Tak, to twój... pokój - odparłam, otwierając drzwi boksu.
Wprowadziłam wałacha do środka. Boks był dosyć duży. Spokojnie zmieściłby się tam drugi koń.
Hot znów się o mnie otarł.
- Przestań! Muszę już iść, ale niedługo wrócę.
Parsknął. Zdjęłam mu kantar i powiesiłam na haczyku.
Ruszyłam teraz do internatu. Podeszłam do biura.
- Dzień dobry... - powiedziałam niepewnie. Nikogo tam nie było. Po chwili jednak wyszła jakaś kobieta.
- Scarlett Blue?
- Tak - powiedziałam.
- Dobrze... - zajrzała do jakiś dokumentów. - Twój pokój ma numer 9. Możesz iść się rozpakować.
Kobieta podała mi klucz do pokoju.
- Dzięki - rzuciłam i wzięłam klucz.
Poszłam do siodlarni po dwie torby. Trzecia została, bo były w niej rzeczy mojego konika.
Wróciłam do internatu, tym razem weszłam po schodach na górę. Zobaczyłam wreszcie pewne drzwi z numerem 9. Otworzyłam je i weszłam do środka.
Taaak. To był właśnie ten pokój, który rezerwowałam! Był po prostu piękny. Musiałam tylko rozpakować rzeczy. Włożyłam do szafy wszystkie ubrania. I tak zostało trochę miejsca. Może niedługo wybiorę się do sklepu po jakieś lepsze ciuchy. Ale to za parę dni.
Wyjęłam też te obrzydliwe rzeczy szkolne. No dobra, nie wszystkie obrzydliwe, bo większość zeszytów miałam z koniem. Może trochę dziecinne, ale przynajmniej mam pasję.
Po jakiejś pół godzinie udało mi się wszystko wyjąć. Puste torby wsadziłam do szafki. Udałam się teraz w kierunku łazienki, ale w innej sprawie. Chciałam ją tylko zobaczyć. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. No i bosko. Miejsca na wszystko wystarczy. Powkładałam do szafki swoje kosmetyki i tego typu rzeczy.
Uznałam, że nie będę siedzieć godzinami w pokoju, musiałam zresztą odwiedzić Hota. Obiecałam mu. A z własnych doświadczeń wiem, że lepiej mu dotrzymywać obietnicy. To długa historia.
Wyszłam z internatu i skręciłam do stajni. Okazało się, że mój wałach wzbudził już czyjeś zainteresowanie. Jakaś dziewczyna stała i patrzyła się na niego.

<Kto chce?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.