Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk, ten, który słyszę prawie codziennie. Rżenie przerażonego Hota. A dziewczyna, która koło niego stała przewróciła się.
Ruszyłam w jej stronę szybkim krokiem, jako że w stajni nie wolno biegać.
- Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Nie jestem pewna - powiedziała powoli się podnosząc.
- Coś cię boli?
- Tak! Boli mnie głowa! A zresztą... Gdzie jest mój telefon? - spytała przerażona rozglądając się.
Również się rozejrzałam. Wreszcie zauważyłam coś błyszczącego na ziemi. Podeszłam do przedmiotu. Tak jak przypuszczałam, był to telefon. Podniosłam go.
- Daj! - krzyknęła wyrywając mi go z ręki. Obejrzała go, spróbowała włączyć. Odetchnęła z ulgą.
- Żyje - powiedziała i zaczęła coś w nim pisać. Wyglądała na mocno wciągniętą w to co robi.
- A ty żyjesz?
- Chyba - powiedziała, dalej coś pisząc.
- Wyglądasz na taką, co na pewno żyje.
- Jeśli wiesz, to po co pytasz?
Nareszcie na mnie spojrzała.
- Dla pewności - odparłam unosząc wyżej głowę.
Dziewczyna westchnęła, po czym wyłączyła telefon i schowała do kieszeni.
- Konie zawsze są takie głupie? - spytała spoglądając na mojego wałacha, który przeżuwał teraz siano.
- Każdy koń jest inny - odparłam, trochę urażona słowem "głupie".
- W grach każdy był taki sam. Te prawdziwe są straszne.
Uniosłam brew. Czy ta dziewczyna myśli tylko o grach i telefonie?
- To akurat mój koń, Hot Bay - powiedziałam. - Jest wyjątkowo płochliwy. Pierwszy raz widzisz konia na żywo?
- Tak - odpowiedziała.
Spojrzałam na nią. Na jej twarzy zauważyłam dziwną minę, jakby nic ją nie obchodziło. Po chwili milczenia zachciało mi się znać jej imię.
- Mam na imię Scarlett, a ty?
<Mikasa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.