Musiałam zacząć się przygotowywania do zakładu, bo na razie marnie mi to szło. Jedyne jakie miałam pojęcie o koniach to te z gier. Ciekawe jak jak można nabić sobie poziom z takim koniem. Dziwne one są. Mają duże pyski i ogólnie są przerażająco wielkie. Czułam kosmicznie mała przy nich. Stanęłam przed jednym z koni. Wpatrywałam się w niego, równo z tym pisząc na telefonie. Pisałam każde swoje spostrzeżenie na temat konia i jego różnicach z komputerowym odpowiednikiem. Moje palce przesuwały się z niebywałą szybkością i zwinnością po klawiaturze.
“Wygląda lepiej niż jego komputerowy odpowiednik jednak postęp graficzny idzie tak do przodu, że niedługo prześcignie realistycznego. Myślę, że konia w grach zdecydowanie łatwiej się oswaja i ujeżdża. Nie wymaga to dużo wysiłku, a koń zawsze jest posłuszny. I największa wada takiego konia jest okropny smród. W grach nie czuć tego, ale w tutaj jest to nie do zniesienia. Mdli mnie i mam ochotę uciec”.
Napisałam to i schowałam telefon do kieszeni, jest on moją duszą. Brązowa maść bardzo typowa dla konia chociaż w grach przeważa czarny jest on wręcz kultowym kolorem. Jeszcze ma białe coś na czole. Nie wydaje się agresywny, ani innych skłonności. Robię krok w jego stronę, wyciągam dłoń chcąc go dotknąć.
- Pierwszy raz mam do czynienia z koniem - mówię do siebie, a raczej do konia. Chrypa w moim głosie brzmi jakby przez tydzień nie odzywała się. Koń nagle się płoszy, a ja prawie dostaję zawału. Odskakuje przerażona od dzikiego zwierza. Potykam się o własne nogi z krzykiem ląduje na ziemi. Uderzam głową o jeden z boksów. Wydaje z siebie jęk bólu. Łzy pojawiają się w moich oczach.
-Co za głupi koń. -
Scarlett?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.