Strony

czwartek, 31 maja 2018

Od Andy'ego cd. Raven

 Usłyszałem pukanie do drzwi, po czym drzwi otworzyły się z hukiem. Przekręciłem się w stronę sprawcy owego hałasu. Był to nie kto inny jak Raven... Spojrzałem na nią pogardliwie, nie żeby coś ale trochę kultury się mogłem spodziewać, chyba. Uniosła brew i spojrzała na mnie zdziwiona jakby przed sekundą, wparowała do mojego pokoju.
- A gdybym się teraz przebierał? - spytałem spoglądając na nią jednoznacznie.
- To bym popatrzyła. - uśmiechnęła się zadziornie. Chyba lubię jej te wyzywające uśmieszki.
- Skoro chcesz... - zaśmiałem się i szybkim ruchem zdjąłem koszulkę, rzucając ją gdzieś na bok. - I tak było mi gorąco. - wzruszyłem ramionami. Czułem na sobie pożerający mnie wzrok Rav, spojrzałem na nią wymownie.
- Spodni nie musisz. - powiedziała podpierając się rękoma na biodrach. - Ale możesz - oparła.
 Zastanawiałem się czy to co teraz mówi to kolejna jej głupia zabawa czy ona tak serio.
- Może mam ci pomóc? - spytała przerywając ciszę. (No, no tak napalona to była moja była)
- Skoro nalegasz. - uśmiechnąłem się przebiegle i rozłożyłem ramiona.
 Podeszła do mnie i złapała od sznurki od spodni. Patrzyła mi w oczy jakby próbowała wyczuć co zrobię, ciężko przełknąłem ślinę. No nie powiem, znaleźliśmy się w dość ciekawej sytuacji. Rozwiązała supełek, nadal na mnie patrząc. Robiła to tak podniecająco że chyba miałem ochotę ją pocałować. Przysunąłem się lekko, pochylając głowę.
- Przepraszam, ale mój czas przeznaczony dla pana się skończył - powiedziała poważnym tonem. -proszę się ubrać i idziemy do lekarza - oświadczyła.
- Co? - spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Coś się nie podoba? - zapytała. - Chłopie, ogarnij życie. Bierz jakieś ubrania i wychodzimy - powiedziała nie dając mi dojść do głosu.
 Zabiję ją kiedyś za to i tyle... Mimowolnie oddaliłem się i zacząłem przygotowywać do wyjścia. Po paru minutach byłem już przygotowany, wziąłem jeszcze tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jakieś dokumenty i kluczyki do auta. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Powinieneś założyć czapkę - powiedziała kiedy byliśmy przy drzwiach. Prychnąłem tylko i wyszedłem na zewnątrz, kierując się w stronę akademickiego parkingu. Nagle zauważyłem że dziewczyna idzie w drugą stronę.
- Gdzie ty idziesz? - spytałem.
- No, na przystanek? -
- Mam samochód. Chodź - westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Byliśmy w końcu na parkingu, parę chwil zajęło mi odnalezienie auta. Dziewczyna jak go zobaczyła od razu westchnęła. Szczerze mówiąc zaczął bym się z niej śmiać ale nie mam jakoś do tego nastroju. Wsiadłem do mojego forda gt i odetchnąłem chwilę, zawsze jak się do niego wchodziło miał zajebisty zapach. Po chwili przeniosłem wzrok na Raven, która nie zwracała uwagi na to że jestem już w środku. Uruchomiłem silnik, głośno zawarczał co dość szybko obudziło dziewczynę i grzecznie wsiadła do auta. Ruszyłem szybko, ignorując Rav z wzajemnością, po czym skupiłem się na drodze. Po paru minutach znaleźliśmy jakąś klinikę, weszliśmy do środka i po wypełnieniu paru dokumentów wszedłem do gabinetu. Po dość szybkim badaniu, okazało się że to zapalenie ucha. Naprawdę już miałem wszystkiego dość, chciałem wrócić i w spokoju odpocząć. Po wypisaniu recepty i jeszcze kilku minut przysłowiowego pierdolenia, mogłem w końcu wyjść. Na korytarzu stała Raven, wstała i podeszła do mnie.
- I jak? - spytała.
- Zapalenie ucha. Na szczęście dość szybko wykryte - mruknąłem. Wyszliśmy z przychodni i skierowaliśmy się w stronę transportu. W drodze powrotnej zajechałem do apteki i kupiłem zalecone leki. Rav całą drogę czytała kartkę z zaleceniami lekarza co trochę mnie zaniepokoiło. W końcu dotarliśmy pod akademię, zaparkowałem auto po czym każde z nas rozeszło się w swoją stronę. Resztę dnia spędziłem na bezsensownym oglądaniu Sherlocka bo cóż miałem do roboty. Ogólnie tak się wciągnąłem, że zapomniałem zamknąć pokój czy wziąć leki. Maks na szczęście zaoferował że przenocuje u koleżanki, na co przystałem gdyż nie chciałem mu się naprzykrzać czy go zarazić. W końcu jednak poszedłem spać.
***
Obudziłem się niestety dość wcześnie i nie mogłem ponownie zasnąć. Wstałem na parę minut i zmierzyłem temperaturę, prawie czterdzieści stopni... Wróciłem do łóżka, ambitnie nie próbując wziąć leków. Próbowałem jakoś odpocząć, miałem nadzieję że poczuje się lepiej ale ciągle majaczyłem i byłem cały spocony. Po chwili jakby wyczułem jak ktoś się nade mną pochyla więc podniosłem się do góry, jednak zbyt gwałtownie bo zderzyliśmy się z tym kimś czołami. Złapałem się za bolące miejsce i usiadłem na łóżku, dłuższą chwilę mi zajęło odzyskanie kontaktu ze światem.
- Raven? Co ty tu do cholery robisz o tej godzinie? - jej twarz robiła się coraz wyraźniejsza.
-Jestem a co mam robić? - westchnęła pocierając czoło.
- Wybacz to było nie chcący - wybroniłem się.
- Wziąłeś leki?
- Jakie leki? - spojrzałem na nią jakby nie rozumiejąc słów.
- Boże Andy, no te które przepisał ci lekarz! Co z tobą? Jesteś cały spocony! - poczułem jak przykłada mi rękę do czoła, wymamrotałem ciche "zabierz mi to coś z głowy" na co odpowiedzią był jej zdziwiony wzrok.
- Masz gorączkę? - uroczo brzmiała pytając się mnie tak opiekuńczo.
- Mhm. Okrągłe i całe czterdzieści stopni. - westchnąłem opadając w poduszkę.
- Czyli nie wziąłeś leków?! - spytała unosząc ton, jednak jako tako byłem lekko nie przytomny więc nie dostała odpowiedzi. Usłyszałem przytłumione kroki przez poduszkę po czym lekkie ugięcie się materaca.
- Połknij to - szturchnęła mnie stanowczo w ramię.
- Pierdol się, chcę spać. - wymamrotałem w poduszkę.
- Mam cię znowu rozebrać? - westchnęła. Podniosłem się i spojrzałem na nią nieprzytomnie.
- Chciałabyś - odpowiedziałem jej, wziąłem szklankę wody i połknąłem leki. Odłożyła szklankę na szafkę nocną i spojrzała na mnie zwycięsko.
- A teraz masz - wcisnęła mi rogalika do ust nim zdążyłem coś jeszcze dodać. - Dostawa prosto do jamy ustnej. Życzę smacznego! - uśmiechnęła się zwycięsko po czym zaczęła jeść swojego rogalika. Usiadła wygodnie na moim łóżku, przykrywając się kocykiem plecami opierając o ścianę i uśmiechnęła się do mnie.
- To co będziemy robić? - spytała. Patrzyłem na nią bez słowa, jedząc swoje jakże dobre śniadanie. Owinąłem się kołdrą, na tyle by wystawał mi ledwo nos. Usłyszałem śmiech Rav, spojrzałem na nią zdziwiony.
- Zabawnie wyglądasz. Jak naburmuszona kaczka w kokonie. - wręcz dusiła się ze śmiechu. No cóż, muszę przyznać to było zabawne. Uśmiechnąłem się lekko.
- O czyli nasza naburmuszona kaczusia umie się uśmiechnąć! - zażartowała ponownie, widząc że mnie to bawi.
- Gdzie ci kurwa przypominam kaczkę? - zaśmiałem się, ściągając kołdrę i siadając obok niej także po turecku i dokańczając śniadanie.



Rav? B)  Całe 1065 słów xD duma bo dawno tak dużo nie pisałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.