Strony

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Od Ji-hana do Hannah

Korytarz korytarzem, rzygałem już tymi korytarzami, tak więc jak zwykle uśmiechnąłem się wychodząc z budynku. Słońce ledwo się zbudziło, a ja od ponad czterech godzin byłem na nogach i czułem się z tego powodu całkiem dobrze. Z torbą przewieszoną przez ramię, w której walały się wszystkie notatniki, których przeznaczenie musiałem odczytywać z etykiet. Kiedy wszedłem do klasy, nauczycielki jeszcze nie było, więc standardowo szukając wolnego miejsca, wzrok wskoczył mi na dwa puste miejsca obok śpiącej na ławce dziewczyny. Nie śpiesząc się w dotarciu na miejsce, uśmiechałem się do każdej nowej twarzy, napotkanej na drodze. Dziewczyna najpewniej nie spała, lecz bardzo szczegółowo przygotowywała się do lekcji z nosem w zeszycie. Nie chcąc jej przestraszyć, postukałem ją w ramię.
-Em...Wolne? - zapytałem, gdy dziewczyna podniosła się.
-Tak...- odparła nieco speszona, rzucając mi wściekłe spojrzenie.
-Jak się nazywasz?
-Hannah.- rzuciła ozięble, nadal wbijając wzrok w tablicę.
-Ji-han, ale mów Yin. - uśmiechnąłem się, nie zwracając uwagi na to, że poznana dziewczyna nie ma raczej nastroju na rozmowę.
Rozłożyłem swoje rzeczy na blacie i wyjąłem telefon, strzelając zdjęcie na Instagrama. Po chwili drzwi do sali zamknęły się i weszła wysoka blondynka, rzucając torbę na swoje biurko.
-Hello dear students, I hope you're happy, are you? Ok, we have new student I see. Cole to me please, and say something about you. - Kobieta miała świetny akcent, lecz zdecydowanie te słowa skierowane były do mnie.
-Hi, I'm Kim Ji-han, but talk to me Yin. I'm passionate about history, literature and painting, and also photography.  I'm twenty-three years old and I I am in the first year of Master's. I have horse, his name is Chillout at the Beach, and we're training dressage. - przedstawiłem się bardzo ogólnie, na twarzy malując uśmiech jak zwykle zresztą. Na lekcji oprócz początku było dość nudno, a dziewczyna obok mnie co chwila pstrykała długopisem, przynajmniej było czego słuchać. Ostatni był WDŻ, na którym, hah, no nie uważałem.
***
Po tym, jak nauczyciel postanowił być tak łaskawy i nie zadał nam pracy domowej, szybko się spakowałem i ruszyłem do stajni. Lee na mój widok wyjątkowo nie stanął z głową wysoko, a spokojnie wyglądał z boksu i czekał, aż wyprowadzę go na korytarz. To też niedługo się stało. Pozbyłem się z jego smukłego ciała piachu i śladów wczorajszego taplania, po czym sprawdziłem stan kopyt i pęcin, gdyż bałem się, by gruda nie zapanowała na jego wolnych partiach. Jako, że nie znałem tu zbyt wielu terenów, oprócz tych najbliższych, postanowiłem wybrać się na ryzykowny, grożący zgubieniem się teren. Ciemnogniademu przydała by się jazda na oklep, gdyż ostatnio jeździł tylko i wyłącznie pod siodłem, które nie sprzyjało poprawnemu rozluźnieniu mięśni grzbietu. Na pysku wylądował halter z dopinanymi wodzami koloru odblaskowej zieleni. Chwilę później już siedziałem na jego grzbiecie i powoli namawiałem go do kłusu w stronę lasku. Przede mną na koniu o pięknej maści jechała dziewczyna z niebieskimi końcówkami, którą poznałem rano.
-Hannah!- krzyknąłem za nią, dogalopowując do niej.

Hannah? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.