Strony

sobota, 31 marca 2018

Od Viktorii cd. Olivii

Pamiętam, jak tata podnosił mnie na ręce i pokazywał konie, tłumacząc co i jak. Lubiłam moje rodzinne miasteczko. Miało swój urok. Akademia była jakąś namiastką tamtego domu.
Zależy jak na to patrzysz. Do jakiegoś czasu Hiszpania też wydawała mi się idealnym miejscem dla mnie, a jednak seria pewnych zdarzeń i mam popierdoloną opinię o miejscu własnego zamieszkania – mruknęła dziewczyna i uśmiechnęła się, oglądając swoje konie biegające po łące. 
- Jesteś Hiszpanką -  stwierdziłam, opierając się o płot koło dziewczyny. Olivia potwierdziła, i zagwizdała cicho, przywołując do siebie obie klacze. Poklepała oba konie po szyi. Kurde, muszę ogarnąć takie coś z Dią.
- W dalszym ciągu nie ważne, przeszłości nie da się zmienić – Warknęła chłodno. Uniosłam brwi, zdziwiona jej nagłym zachowaniem. Zgrabnie przeskoczyła płot i zapięła uwiązy, unikając mojego spojrzenia. Zdjęła oba konie z pastwiska i minęła mnie, jakbym była duchem.

 ~*~

Zlazłam z łóżka przed szóstą. Ogarnęłam swoje smerfowe siano na głowie i zaczęłam robić śniadanie. W międzyczasie szukałam ubrań i próbowałam przywrócić się do stanu używalności. Jak zwykle moje ubrania były czarne. Cholera, powinnam przestać się tak ubierać. Spięłam włosy w luźny warkocz i założyłam oficerki. Zaklęłam siarczyście, gdy zamiast w miarę porządnego śniadania składającego się z tostów francuskich, zastałam spalone grzanki. Wywaliłam niezdatne do spożycia resztki śniadania, i spróbowałam zrobić je ponownie, tym razem z lepszym skutkiem. Gotowe jedzenie położyłam na stoliku i zaczęłam parzyć kawę. Przeglądałam jakieś randomowe strony w internecie, do póki ekspres nie skończył swojej roboty. Wzięłam mój ulubiony kubek wraz z napojem bogów i pociągnęłam z  niego spory łyk. Kawa nie była tak ciepła, jak się spodziewałam, ale smakowała zajebiście. Dojadłam na spokojnie śniadanie i zabrałam sprzęt do jazdy, który walał się na parapecie.  Zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się do stajni. Było już nieco po siódmej, więc nie miałam za wiele czasu na ogarnięcie North.
- Zbieraj szybko swojego konia, jedziemy w teren – Rzuciła Olivia. Zapewne bym jej coś odpyskowała, ale dalej byłam zaspana, i w głowie było mi tylko wrócenie do łóżka. Ogarnęłam North w dość krótkim czasie, chociaż nieco plątałam się z jej wypinaczami.
- Dlaczego ona w ogóle chodzi w hackamore? – spytałam, przyglądając się klaczy. North chodziła na dość delikatnym wędzidle, ale planowałam zmienić jej na coś mocniejszego. Ostatnio w terenach traciłam nad nią panowanie.
- Ma delikatny pysk, łatwo u niej o rozerwanie kącików. Jest przyzwyczajona, chodzi tak od pięciu lat – odpowiedziała, po raz kolejny wzruszając ramionami. Siwa klacz z zainteresowaniem rozglądała się po okolicy. Sama rzadko tędy jeździłam, więc i ja się zainteresowałam otoczeniem. Miałam w planach zrównać się z dziewczynami, ale skutecznie przerwał mi to jakiś wystrzał. Zatrzymałam North i obróciłam się w siodle. Klacz dziewczyny zachwiała się, Olivia zeskoczyła z konia. Zrobiłam to samo i skierowałam North w ich stronę.
- Co jest? - na twarzy Olivii malowało się przerażenie, gdy jej klacz straciła równowagę i podparła się przednimi nogami, z zamiarem położenia się. - Co się właśnie do cholery odpierdala?! - wykrzyczała.
- Ej, cholera jasna. Opanuj się. - warknęłam, puszczając klacz. To była najgłupsza rzecz, jaką właśnie robiłam, ale kij z tym. - Paniką nic nie zdziałasz. - dodałam, spoglądając na Olivię, która nieskutecznie walczyła z łzami. Nie dziwiłam się jej, sama bym zareagowała podobnie.
- Co za skurwiel... - rzuciłam, dzwoniąc po weterynarza z lecznicy. Odebrał po kilku sygnałach. Wytłumaczyłam mu po krótce co się stało, i podałam mu w przybliżeniu naszą lokalizację. Stwierdził, że będzie w przeciągu pięciu minut i żebyśmy nic nie robiły z klaczą. Przekazałam tę informację Olivii, która nie hamowała się, i pozwoliła sobie na łzy. Wyjęłam chusteczki i podałam je  jej bezceremonialnie. Podbiegłam złapać moją klacz, która upodobała sobie krzaczki paręnaście metrów od nas.
- Weterynarz zaraz będzie, a sprawę zgłosimy na policję. - powiedziałam do Olivii, która zdążyła zużyć całą paczkę chusteczek. - No już, spokojnie. Nic Ci nie jest? - dodałam nieco cieplej, martwiąc się o dziewczynę.


Oliii? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.