Strony

piątek, 23 marca 2018

Od Rose do Fabiana

Weszłam do stajni dla prywatnych koni. Valegro stał przy wysokim gniadym ogierze. Przeszłam do siodlarni i wzięłam sprzęt - ujezdzeniowe siodło, niebieski czaprak, owijki i nauszniki. Ogłowie było położone na siodle. Zabrałam ze sobą szczotki, które położyłam przy boksie Valegro. Weszłam do niego i poczułam zimny oddech ogiera zza ściany. Nie wiedziałam czy próbuje mnie ugryźć czy kopnąć ale stanęłam jak wryta. Valegro jadł mesz i biotynę, a ja próbowałam odsunąć się od ściany, ale nogi miałam jak z waty. W końcu koń odsunął się a ja od razu wzięłam szczotki i zaczęłam czyścić Valegro. Założyłam mu sprzęt i wyprowadziłam ze stajni. W tym czasie odziałam się w kask i rękawiczki. Schyliłam się i nie widząc nic zapięłam sztylpy. Odruchowo odwróciłam się i niechcący wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Jezu wybacz ! Nie chciałam... wybacz... - próbowałam się tłumaczyć, ale na twarzy mężczyzny pokazał się zabawny uśmiech.
- Ależ to nic. - powiedział - a wybacz nie przedstawiłem się. Jestem Fabian. Miło mi. - podał rękę i lekko się schylił. Byłam w jednym stopniu trochę zaskoczona, ale bez zastanowienia powiedziałam:
- Jestem Rose. Również mi miło. - uśmiech tez pojawił se na mojej twarzy.
- Będziesz jeździła ? - zapytał nieznajomy
- Tak. Zaraz idę na hale. Dzisiaj trenuje z Valegro chody boczne i wyciągnięte. - wytłumaczyłam Fabianowi
Weszłam jednym susem na Valegro, a on od razu ruszył wesołym, wyciągniętym stępem.
- A więc ja pooglądam jak jeździsz. - powiedział dość podekscytowany Fabian
Uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo i w stępie zaczęłam zakłądać rękawiczki. Powoli przygotowywałam się do ważnych wiosennych zawodów ujeżdżeniowych. Był tam dość trudny program, więc moje przygotowania będą trwały długo. Na początek wjechałam na linię środkową zebranym kłusem i zatrzymałam w iksie robiąc ukłon. Następnie ruszyłam kłusem i w C zagalopowałam w prawo. Cały czas widziałam jak uważnie Fabian przygląda się mojej jeździe. Nagle niespodziewanie Valegro spłoszył się opadającej plandeki i ruszył szybkim galopem w stronę wyjścia. Nie wiedząc co zrobić, gdyż nie chciał się zatrzymać, a nie chciałam szarpać go za pysk, wbiłam mu niechcący ostrogę w żebro i zaczął brykać. Na tyle mocno, aby wyrwać mi wodze z rąk. Ostatkiem sił próbowałam się trzymać siodła, ale jednak bez sensu jest walczyć z o wiele silniejszym koniem. Na moje nieszczęście koń ten był po ojcu, który zamiast do sportu był używany do ciągnięcia drzew. Valegro odziedziczył po nim temperament i siłę. W oczach Fabiana  można było zauważyć małe wystraszenie. W pewnym momencie Valegro przyspieszył i gwałtownie się zatrzymał. Przyleciałam przez jego szyję fikołkiem i padłam na kwarcowe podłoże.
- Cholera jasna Valegro! - wydarłam się na konia otrzepując nogi z piachu
Fabian momentalnie wstał i podbiegł do mnie:
- Nic ci nie jest?
- Nie spoko... to delikatny upadek. - powiedziałam spokojnie i wsiadłam ponownie na konia - jeszcze tylko go rozkłusuję i może pójdziemy się gdzieś przejść?
Fabian spojrzał się na mnie i bez zastanowienia powiedział:
- Okej !
Pokłusowałam i uspokoiłam wierzchowca. Na koniec zeszłam z Valegro, rozsiodłałam go i ruszyłam do pokoju.
- Wejdziemy jeszcze do mojego pokoju muszę się odstresować... - powiedziałam Fabianowi
- Spoko. - odpowiedział
Weszliśmy przez dość duże, drewniane drzwi.
- Zamknąłeś? - zapytałam niespokojnie Fabiana
- Tak, a co?
- Nie powiesz ?
- Nie, spokojnie...
Wyciągnęłam z szuflady lufki i trochę towaru. Nabiłam lufki. Podpaliłam jedną i włożyłam sobie do ust.
- Chcesz? - zapytałam Fabiana podając mu lufkę
- Jasne!

< Fabian? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.