Strony

niedziela, 18 marca 2018

Od Olivii cd. Viktorii

Nosz ja pierdolę! Ja od zawsze wiedziałam, że z moimi końmi jest coś nie tak, ale żeby od razu spierdalać z boksu? Od początku mojej znajomości z Tanzerem (a trwała ona już osiem lat) ani razu nie zdarzyło mu się zwiać. Zwykle należało to do roli wiecznie ciekawej świata Carpi, ewentualnie Delli, ale Tanz NIGDY nie uciekał.
- Nie gap się tak na mnie tylko łap konia – spojrzałam na nowo poznaną dziewczynę i prychnęłam pod nosem. Stała tam z założonymi rękoma jak jakaś pieprzona księżniczka.
- Nigdy bym na to nie wpadła, brawo za inteligencję – burknęłam łapiąc kantar i uwiąz szetlandzkiego diabła po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia ze stajni. A za mną jak cień podążyła niebieskowłosa. Zapewne by się ponabijać z mojej pierdołowatości. Eh, zajebiście, tylko o tym marzę.
- Tanz! – zawołałam przeciągając znacznie ostatnią literę. Odpowiedziało mi nie radosne rżenie, a kwik, którego nawet Delliah mogła mu pozazdrościć.
Z cichym jękiem ruszyłam w stronę dźwięku jaki wydawał mój ogier. Szybko go zauważyłam stającego dęba przy płocie. Koń który za nim stał był równie rozbrykany jak kasztanek, ciągle opierał się przednimi nogami na górnej żerdzi płotu i próbował ugryźć Tanzera. Osoba, która jest w posiadaniu tego konia musi mieć z nim niezły zapierdol.
- Tanzer! - krzyknęłam próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Kucyk podrzucił łbem i z zawrotną prędkością obrócił się na zadzie i niczym mały pocisk poleciał galopem w naszą stronę. Gdybym nie zepchnęła mojej towarzyski z drogi szetlanda, to ona, a nie ja leżałaby na ziemi. Kuco wpadł na mnie i potrącił mnie zadem. W ostatniej chwili złapałam go za grzywę i pociągnęłam na ziemię.
- Boże, żyjesz? - przewróciłam oczami ignorując wyciągniętą w moją stronę rękę i w kilku sprawnych ruchach założyłam Tanzerowi kantar.
- Ruszam się i oddycham. Twoje pytanie było całkowicie nielogiczne - syknęłam , już byłam odrobinę zirytowana jej obecnością. Nigdy nie byłam zachwycona koniecznością egzystowania z innymi ludźmi.
Powoli wstałam ciągnąc za sobą rudego. Kuc otrzepał się i ze skruchą skubnął moją dłoń. Westchnęłam cicho i poklepałam go po ganaszu. Kochałam tego konia, ale jego odpały były… dziwne?, głupie? No, nie wiem.
Ruszyliśmy szybkim krokiem do stajni zostawiając zdziwioną dziewczynę w miejscu w którym przed chwilą stałam.
**
Delliah uniosła łeb kiedy lekko zaspana weszłam do jej boksu. Uśmiechnęłam się i podrapałam ją po czole. Od razu przy mojej nodze znalazł się również Tanz który wspiął się na tylne nogi i oparł się nadgarstkami na moim udzie. Poklepałam ogiera po szyi i nakazałam mu zejść. Długo w ich boksie nie zabawiłam, musiałam jeszcze ogarnąć Carpi by ją wylonżować. Dlatego szybko ruszyłam po szczotki i sprzęt młodej.
- Dzień dobry karusku – pocałowałam jej chrapy i zajęłam się rozczyszczaniem jej sierści z różnego rodzaju syfów. Poszło to dość sprawnie, w końcu kobyła nie miała za bardzo czym się ubrudzić.
- Idziesz jeździć? – pytanie padło z ust dziewczyny z wczoraj. Czy ona naprawdę musi mnie prześladować?

> Viczełłł, idziemy jezdzić? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.