Strony

piątek, 30 marca 2018

Od Hannah - kupno Sanse

Kiedy kupowałam Smile’ a nigdy nie sądziłam, że tak można zakochać się w wałachu. Od zawsze wolałam kobyły i ogiery. Wałachy wydawały mi się takie szare, nijakie. Niemal bez charakteru. Zmieniłam znacząco zdanie kiedy wypuściliśmy deresza na halę by pokazał co potrafi. Takiego ogromu energii, wdzięku i harmonii w jednym nie widziałam u żadnego innego konia. Dołóżmy do tego niespotykaną maść i mamy wierzchowca idealnego dla mnie.
Jednak moje myśli ciągle zaprzątał zakup drugiego konia. Zawsze chciałam mieć dwójkę lub trójkę kopytnych. Dopiero w Akademii zdałam sobie sprawę jak ciężko będzie jednemu wierzchowcowi. Smile był koniem silnym i wytrzymałym, ale długie i intensywne trening były dla niego po prostu męczące.
Zaczęłam więc poszukiwania towarzysza dla Smile’ a. Szło opornie, nie mogłam znalezsc odpowiedniego konia w starszym wieku. Do czasu. Zadzwonił do mnie mój wcześniejszy instruktor z propozycją kupna Sanse. Sansevilla była piękną, ognistokasztanowatą klaczą rasy bliżej nieokreślonej. Jedyny haczyk był w tym, że miała cztery lata. Niestety, ale zakochałam się w tej kobyle od razu. Tak mocno, że teraz czekałam aż podjedzie przyczepa.
- Coffe, siad, zostań – wydałam komendę która w wychowaniu moich zwierzaków była święta.
Zastanawiałam się jaka Ruda będzie. Widziałam ją na oczy tylko raz, w dniu kiedy wyjeżdżałam. Trochę głupio wyszło, bo nawet nie pojechałam jej sprawdzić. Co prawda miałam takie plany, ale jak zwykle nic nie wyszło. Nauka, sprawdziany i te sprawy. Jednak instruktor ostrzegł mnie o wadach młodej i wiedziałam czego mogę się mniej więcej spodziewać. Czekaliśmy może z pięć minut, aż bukmanka pojawi się na podjeździe.
- Cześć Smerf! – z okna samochodu wychyliła się Sally, moja znajoma ze stajni. Uśmiechnęłam się machając jej lekko ręką na powitanie. Lubiłam tą dziewczynę, była pozytywną i godną zaufania osobą.
Odsunęłam się kilka kroków do tyłu po czym wychyliłam się zaglądając do otwieranej właśnie przyczepy. Wysoka, smukła klaczka odwróciła łeb lekko mrugając. Sally poklepała ją po grzbiecie i zaczęła ją wyprowadzać. Sanse prychnęła cicho zarzucając lekko łbem.
- Jest dość charakterna, ale trzeba dać jej trochę czasu – uśmiechnęła się dziewczyna podając mi uwiąz. Wzięłam go i podsunęłam dłoń pod chrapy kasztanki. Powąchała ją i próbowała mnie ugryźć. Cóż, charakter to ona miała. W sumie, nie przeszkadzało mi to jakoś za bardzo. Dobrego konia sportowego poznaje się w większości po zdolnościach, a dopiero potem wyodrębnia się przydatne cechy charakteru.
- Okey, weźmiemy ją teraz do stajni, zapoznamy z Smile’ em i zostawimy w boksie by się przyzwyczaiła. Pod wieczór puszczę ją na lonżownik – powiedziałam klepiąc kobyłę po szyi. Zawołałam do siebie Coffe by przywitała się z nowym członkiem naszej czteroosobowej rodziny. Suczka zamachała ogonem obwąchując pysk klaczki gdy ta schyliła łeb przyglądając się aussie. Nie bały się siebie, a to dobry znak. Jeszcze tylko przeżyć spotkanie Sanse z dereszkiem i będę w pełni zadowolona.
- Kiedy zaczynasz z nią pracę? – zapytała Sally gdy ruszyłyśmy w stronę stajni. Kasztanka ciekawsko rozglądała się po nowym otoczeniu co jakiś czas kładąc uszy płasko na potylicy. Sally w walizce niosła sprzęt klaczy, a Coffe buszowała po krzakach. Sansevill bardzo dobrze reagowała na suczkę co było świetną rzeczą, bo Smile potrzebował coś ponad dwóch miesięcy do zaakceptowania psa.
- Dam jej tydzień na zaaklimatyzowanie się w stajni, a potem zacznę ją lonżować i wsiadać – odparłam uśmiechając się lekko. Blondynka była dobrą koleżanką, jeździłyśmy razem na zawody.
- Dobra, zostawię sprzęt pod boksem i jadę. Oczekuję, że na instagramie będą jej zdjęcia – zaśmiała się dziewczyna. Pokiwałam tylko głową głaszcząc przelotnie mojego wałacha po chrapach. Wprowadziłam kasztanowatą do boksu obok i odpięłam uwiąz.
- Będą, obiecuję. Do zobaczenia! – zawołałam za nią.
Opadłam ciężko na belę siana leżącą między obydwoma boksami moich koni. Smile obwąchiwał właśnie szyję rudej, ale ta nie była z tego powodu zbyt zadowolona. Ciężko może być, oj ciężko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.