Strony

sobota, 3 lutego 2018

Od Raven cd. Andy'ego

- Myślałaś, że mi uciekniesz? - usłyszałam obok siebie.
Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka z miną ''Ty tak serio?''.
- Mógłbyś dać mi spokój? - zapytałam przewracając oczami.
- Mógłbym... - zaczął poważnym głosem dając mi maleńką nadzieję - Ale mi się nie chce. - no i to zniszczył.
Zignorowałam to i obracając się na pięcie ruszyłam w stronę biblioteki. Chłopak na moje nieszczęście szybko mnie dogonił i zrównał ze mną dotrzymując mi kroku.
- To... gdzie idziemy? - zapytał rozglądając się.
- Ja idę do biblioteki. - podkreśliłam pierwsze słowo.
- Korekta, my idziemy. - uśmiechnął się perfidnie.
Na szczęście więcej się nie odzywał. Już chciałam zacząć jakiś taniec szczęścia z tej obecnej ciszy, ale została zniszczona.
- Tak w ogóle jestem Andrew Biersack ale możesz mi mówić Andy - przedstawił się.
- Raven Robinson - odpowiedziałam po chwili.
- No to skoro już się znamy to może jednak zaprowadzisz mnie do tej biblioteki? - zapytał robiąc w moją stronę maslane oczka.
- Chyba tam idziemy? - zapytałam ironicznie.
- O! To super! - uśmiechnął się.
- Tak. Świetnie. - wymusiłam uśmiech.
Dalej na szczęście szliśmy w ciszy. W pewnym momencie mój wzrok przyciągnął chłopak stojący obok jakiś drzwi. Przeglądał coś na telefonie. Przyjżałam mu się i dopiero teraz rozpoznałam w nim swojego przyjaciela.
- Nathan?! - wyrwało mi się pisknięcie.
Podbiegłam do niego w ekspresowym tempie. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder, a ręce zwiesiłam na jego szyi mocno się do niego przytulajac. Nathan objął mnie rękami oddając przytulasa.
- Ciesz się, że cię zdąrzyłem złapać. - zaśmiał się.
- Oj tam. Żyjemy? Żyjemy. To co mi tutaj wymyślasz? - również zaśmiałam się nadal przytulając się do niego.
- No już niech ci będzie. -
Po chwili stałam już na własnych nogach. Kątem oka zobaczyłam jak Andy przygląda nam się z zainteresowaniem. A no fakt. Zapomniałam o nim. Chłopak widząc, że przypomniałam sobie o jego obecności podszedł bliżej.
- Andrew Biersack. - powiedział wyciągając do Nathana rękę.
Mój przyjaciel jak to on niepewnie popatrzył na wyciągniętą dłoń Andy'ego.
- Nathaniel Smith. - powiedział w końcu ściskając jego dłoń.
- No to skoro się już poznaliście to ja pójdę z Nathanielem, a ty...eeee...gdzie sobie tam chcesz. - powiedziałam patrząc na Andy'ego. Niestety on chyba miał inne plany, ponieważ do tej pory nie ruszył się nawet o krok.
- Czy nie mieliśmy iść do biblioteki? - spytał patrząc na mnie lekko wymownie, podkreślając słowo 'mieliśmy'.
- Nie nie mieliśmy. Ja szłam, a ty się mnie uczepiłeś. - powiedziałam.
- Nawet jeśli to nie wypada tak zostawić kogoś na pastwę losu. -
- Nah. No i co z tego? Czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś w zasadach 'co wypada, a co nie'? -
Chłopak chyba zaczął myśleć nad odpowiedzą, więc szybko się zmyłam, ciągnąc za sobą Nathana. Poszliśmy do kawiarenki. Ja kupiłam sobie gorącą czekoladę, a brunet herbatę. Jak on może tyle jej pić? Zgagi jeszcze dostanie czy coś.
***
Siedzimy już tutaj godzinę. W tym czasie przypomniało mi się coś bardzo istotnego.
- Czy ty nie powinieneś być na lekcjach? - zapytałam chłopaka.
- Nie wiem. Może. -
- Na pewno, Nathan. Nie może tylko na pewno. -
- Nah, jeden dzień odpuszczę to nic się nie stanie. -
- Zobaczymy co powiesz gdy przyjdzie jakiś sprawdzan czy coś. -
Niestety po jakiś piętnastu minutach Nathan musiał już iść natomiast ja jeszcze zostałam rozkoszując się smakiem mojego napoju. Po chwili zauważyłam jak ktoś siada na przeciwko mnie. Podniosłam wzrok i natrafiłam na tęczówki Andy'ego.
- Czego chcesz? - zapytałam odstawiając kubek.
- Ciebie. - uśmiechnął się cwanie.
- Haha bardzo śmieszne. - udałam śmiech - Będę zmuszona odmówić. -
- Smutno mi teraz. - powiedział wydymając wargi.
- Nie rób tak bo wyglądasz jak upośledzony. - uśmiechnęłam się do niego uroczo.
- Dzięki, wiesz. -
Na odpowiedź wzruszyłam ramionami. Wstałam ze swojego miejsca zabierając sweter i pusty kubek. Odniosłam go i wyszłam z pomieszczenia idąc w stronę nieszczęsnej biblioteki. Niestety Andy poszedł za mną. Nie zwracając na niego uwagi weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Znalazłam panią bibliotekarkę i przyklejając do twarzy uroczy uśmiech zapytałam ją o odbór książek. Kobieta była raczej po sześdziesiątce, więc nie miałam zbytniego problemu w dostaniu ich. Szybko odebrałam podręczniki oraz złożyłam podpis przy moim imieniu i nazwisku. Wyszłam ze środka mijając się z Andym. Wyglądał jak dziecko nieszczęścia.
- Nie gap się na mnie. - rzuciłam i poszłam w stronę swojego pokoju.
Schowałam wszystkie książki do półki przy biurku i spakowałam się na jutrzejszy dzień. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 13.36. Westchnęłam i rzuciłam się na łóżko, nie przejmując się tym, że zniszcze idealnie ułożny, miętowy koc. Poleżałam tak około dziesięciu minut i wstałam. Nie umiem siedzieć bezczynnie. Założyłam sweter, a na niego ciemnozieloną kurtkę i wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz. Zostało mi zaledwie kilka metrów do wyjścia z akademika, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Wpadłam na czyjąś klatkę piersiową i spojrzałam w ciemne oczy Andy'ego. Pierwsze co pomyślałam: jestem zdecydowanie za blisko!

Andy? HEHE HE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.