Już byłam w połowie stajni, ale zatrzymałam się słysząc jak mnie woła. Odwróciłam się do niej.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się do mnie. - Jestem Nicole Frost.
Kiwnęłam lekko głową chcąc by jak najszybciej mnie zostawiłam. Co prawda wyglądała naprawdę przyjaznie, ale wolałam pójść zarejestrować się w sekretariacie i do pokoju, spać. Tak bardzo kusiło mnie łóżeczko i Coffe leżąca obok mnie.
- Hannah Weters. – starałam się uśmiechnąć, ale chyba nie bardzo mi wyszło. N osz kurw.
- Jak się wabi? – Nicole klęknęła by pogłaskać sukę i odstawiła swojego szczeniaka na ziemię. Assuska przekręciła łeb z zadowoleniem. Popuściłam jej trochę „smyczy”.
- Coffe - uśmiechnęłam się, tym razem szczerze, bo obydwa psy zaczęły się ganiać. Moja suczka przewróciła młodszą na grzbiet i zaczęła ją lizać.
- Pokazałabyś mi zdjęcia które im zrobiłaś? - uśmiechnęła się lekko dziewczyna. Na chwilę spięłam się. W sumie nigdy nikomu nie pokazywałam moich zdjęć na żywo, miałam swojego bloga i tam zamieszczałam większość prac. No, ale na fotografiach była i jej psina, także ten.
- Hm, okey. Tylko ostrzegam, nie są najlepsze – mruknęłam wyciągając sprzęt. Chwilę zajęło mi znalezienie odpowiednich zdjęć. Pokazałam jej kilka prac, a ona oglądała je z zainteresowaniem. Mogła czuć się zaszczycona, ale przecież o tym nie wiedziała, może by tak ją poinformować. Nie, lepiej nie.
- Są bardzo fajne. Może byś mi je podesłała? Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam zdjęć Wenus – zaśmiała się oddając mi aparat. Nie zraziła się najwyraźniej moją niebyt pozytywną postawą. Tak bywa.
- Um, jasne, tylko podaj mi mail’ a – odparłam lekko nieufnie. Wygrzebała z kieszeni papierek, a ja wynalazłam skądś długopis. Zapisała mi swoją pocztę i uśmiechnęła się do mnie.
- Będę się zbierać – mruknęłam przywołując do siebie Coffe przeciągłym gwizdnięciem. Suczka uniosła łeb i niechętnie opuściła swoją koleżankę. Pogłaskałam ją po pysiu i kazałam usiąść przy nodze.
- Do zobaczenia. Hej, a może wyjdziemy jutro razem na spacer z psami? Chyba się polubiły – zaproponowała Nicole. Przytaknęłam jej, bo co innego miałabym o szóstej rano w sobotę? Tym bardziej, że rzeczywiście chyba zaczynałam ją lubić. No, ale kto wie z moim charakterem.
**
Rzuciłam się na łóżko odkładając torbę na ziemię. Obok mnie niemal od razu znalazła się Coffe i zaczęła lizać mnie po twarzy. Próbowałam zepchnąć ją z siebie, ale przestała mnie męczyć dopiero jak usiadłam i sięgnęłam po pozostawiony przeze mnie na ziemi przedmiot. Wyciągnęłam z torby miski, worek karmy, legowisko i szelki. Posłanie postawiłam przy łóżku, a michy przy biurku.
- Już, czekaj – szepnęłam odpychając ją gdy próbowała wepchnąć pysk do karmy. Przeprowadziłam cały proces karmienia i poszłam się przebrać w piżamy. Gdy wróciłam, Coffe właśnie tarmosiła swoją pluszową kaczuszkę. Miała ją od kiedy ją adoptowałam i praktycznie wszędzie ją ze sobą nosiła.
Wsunęłam się pod kołdrę, zgasiłam lampkę i poczekałam chwilę aż assuska położy się obok mnie. Podrapałam ją po głowie i zapadłam w sen.
**
Ogarnięcie się zajęło mi nie więcej niż pięć minut, ale kawowa już zdążyła się zirytować. Skomlała plącząc mi się pod nogami jak zakładałam kurtkę. W końcu zapięłam jej szelki i uwiąz po czym wyruszyłyśmy na spotkanie. Nie wiem jak to się potoczy, ale czuję, że może być ciekawie.
Nicole?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.