Strony

piątek, 26 stycznia 2018

od Sama cd. Nicole

 - Niech ci będzie... - westchnęła, z udawanym znudzeniem, jednak po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Czasami zastanawiam się, czy nie powinienem się bać swojej dziewczyny.
- Ale ja wybieram film! - roześmiała się szyderczo, pokiwałem głową, nie wiedząc na co się pisze. Po lekcjach Colli musiała zostać na chwilę, żeby podlać kwiatki. Czekałem na nią pod salą, nauczycielka wyszła z sali. Odprowadziłem ją wzrokiem, i upewniłem się, że nie wróci przez jakiś czas. Uchyliłem drzwi, i wszedłem do sali biologicznej.
- Co tam porabiasz? - zapytałem z uśmiechem. Nicole odwróciła się, i oderwała od jakże ważnego zajęcia, jakim było podlewanie tych majestatycznych roślinek w biologicznej. Ona marihuanę hoduje, czy jak że tak o nie dba?
- Nauczycielka kazała mi kwiatki podlać... - westchnęła zrezygnowana, i odłożyła konewkę. Objąłem ją w talii, obróciłem do siebie i pocałowałem. Colli jęknęła, i wplotła palce w moje włosy. Cynamonek lekko się zapędził, i pozbawił mnie koszulki. Gdyby nie to, że została nam jeszcze jedna lekcja, i byliśmy w szkole, pewnie byłoby to coś więcej niż całowanie.
- Łosiek... - oderwała się  od moich ust. Popatrzyłem na nią, nieco zmieszany tą całą sytuacją. A chciałem się tylko przywitać... - Jesteśmy w szkole! - wzruszyłem ramionami, po czym wróciliśmy do naszego "zajęcia". Drzwi otworzyły się, Colli uznała chyba, że wepchnięcie mnie do schowka na jakieś pierdoły, bez bluzki, jest bardzo mądre. Do malutkiego pomieszczonka, wpadła też Nicole.
- To był zły pomysł! - ochrzaniła mnie cicho, mimowolnie zacząłem się śmiać z całej tej sytuacji. Cynamonek przynajmniej zajumał bluzkę ze stolika, a moim ciuchem pogardził. Założyła ją szybko, i nieco ułożyła włosy. - Czego się śmiejesz? - warknęła, odwracając się i wyglądając przez uchylone drzwi.
- Moja koszulka tam została... - wydusiłem z siebie, pomiędzy napadami śmiechu. Przewróciła tylko oczami, i zapewne spaliła mnie w myślach.
- Wyjdę pierwsza, ty poczekaj chwilę i też wyjdź, okey? - pokiwałem głową, powstrzymując śmiech. Wyszła ze schowka, i zapewne spotkała się ze zdziwieniem nauczycielki.
- Nicole? Podlałaś już kwiaty? - przysłuchiwałem się jeszcze krótkiej wymianie zdań tamtej dwójki. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.  "Kurwa, Colli nie rób mi tego, nie teraz." Pomyślałem, gorączkowo rozglądając się za czymś do założenia na siebie. Mój plecak był przed salą, ale i tak nie było tam żadnej bluzki. Telefon jak na złość, też tam zostawiłem. Zabrzmiał dzwonek na lekcje, nauczycielka kończyła już lekcje i szła do domu. Poczekałem jeszcze chwilę, aż korytarze opustoszeją, i dopiero wtedy wyszedłem z sali. Zbiegłem na dół, starając się nie wyjebać po drodze, i nie robić niepotrzebnego hałasu. Przed dwunastką stała Nicole, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Rzuciła mi koszulkę, chociaż wpierw uznała że wolałaby wejść już do sali. Przewróciłem oczami, i założyłem z ulgą ubranie. Przeczesałem włosy palcami, żeby nie wyglądały jakoś "inaczej" i nie sugerowały niczego. Colli weszła pierwsza, i usprawiedliwiła naszą dwójkę, mówiąc że zgubiłem telefon. Odetchnąłem w duchu, i po jakimś czasie zapukałem do sali. Otworzyłem drzwi, i rzuciłem znaną mi formułkę "dzień dobry, przepraszam za spóźnienie". Nauczycielka pomruczała coś pod nosem, i wróciła do lekcji. Wypakowałem książki, i spaliłem wzrokiem Nicole. Po klasie przebiegł szmer, może nawet rozbawienia.
- Ej, czy aby na pewno do niczego nie "doszło"? - jeden z chłopaków siedzących przed nami. Spojrzałem na niego zdziwiony, unosząc brwi. Nicole kopnęła mnie pod ławką, dając do zrozumienia żebym się zamknął. Nic nie powiedziałem, i pozwoliłem jej działać.
- Nie. - ucięła, i wróciła do przepisywania czegoś z tablicy. Wróciłem do rzeczywistości, i również przepisałem notatkę. Nauczycielka podyktowała zadanie domowe, i życzyła nam miłego dnia. Wyszliśmy z klasy, wraz z Colli wróciliśmy prędko do internatu. Ogarnąłem się, żeby wyglądać jakoś przyzwoicie. Cynamonek założył  obcisłą bluzkę, i równie obcisłe spodnie. Gwizdnąłem cicho, wyrażając swój podziw. Zapłonęła rumieńcem, na co tylko się zaśmiałem.
- Gotowa? - zapytałem, pokiwała głową. - Oświecisz mnie na co idziemy? - dodałem, licząc że na coś co będzie pasowało nam obojgu.
- Nowe oblicze Greya. - odparła, nawet nie wahając się z odpowiedzią. Zatrzymałem się przed drzwiami, i spojrzałem na Colli. - Coś nie tak? - spojrzała na mnie zmartwiona, nie odpowiedziałem. Pocałowałem ją, obejmując w talii.
- Mówiłem Ci już, że Cię kocham? - wyszczerzyłem się, kiedy wreszcie uznaliśmy że uduszenie się wzajemnie nie jest idealnym sposobem na śmierć. - I mam zamiar sprawić, że to będzie najlepsza randka na świecie. - wyjąłem niewielką kartę, która dokładniej była bonem zakupowym do jej ulubionego sklepu. Wsiedliśmy do auta, i objęliśmy kurs na centrum miasta. Zapowiadał się ciekawy dzień.



Colli?  B)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.