Strony

niedziela, 7 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

Sam usiadł na łóżku i pogłaskał mnie po ręce. Wymusiłam na sobie uśmiech. Po chwili do sali weszła pielęgniarka i dała mi poranną porcję leków ze śniadaniem. To coś podobne do jedzenia nie wyglądało dobrze. Wątpię czy dam radę to zjeść. Odsunęłam talerzyk, krzywiąc się.
- Colli... - powiedział, spoglądając na mnie. - Powinnaś coś zjeść... - pokręciłam głową. Wstał z łóżka i poszedł zrobić mi herbaty. Zaczęłam sprawdzać czy przypadkiem ta "papka" nie ożyje, albo czy nie jest trutką dla mnie. Gdy Sam wszedł do pokoju szybko odłożyłam go na parapet i delikatnie się uśmiechnęłam. Brunet położył termos koło talerzyka i ponownie usiadł obok mnie.
- Chyba nie będziesz mnie karmić? - wychrypiałam, powstrzymując śmiech, który spowodował nagły atak kaszlu. Po jakiejś minucie przestałam kaszleć, wyprostowałam się.
- W sumie, nie pogardzę. Zimno mi - fuknęłam i ukryłam ręce pod kocem. Chłopak zaśmiał się i podał mi łyżkę. Wysiorbałam płyn z łyżki i uśmiechnęłam się. - To śmieszne - wychrypiałam, wyciągając ręce przed siebie żeby zdobyć kisiel.
- Chciałaś to masz! - wstał z łóżka, śmiejąc się. Udałam obrażoną, jednak szybko mi przeszło, gdy Sammy chciał wyjść. Chłopak pomógł mi dojeść śniadanie. Okazało się że zaczął boleć mnie brzuch, poprosiłam Sama by poszedł do sklepu, po czym położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, zapadając w sen.
Brunet po jakimś czasie obudził mnie i dał zakupy. Wstałam ciągnąc za sobą kroplówkę, z zamiarem pójścia do łazienki i zatrzymania potopu.
- Colli? - zatrzymałam się w drzwiach. - Eem... Mój tata jutro przyjedzie - wydusił. Uśmiechnęłam się do niego.
- To dobrze, poznam w końcu choć trochę twoją rodzinę - stwierdziłam. Na twarzy Sama pojawił się grymas.
- No nie wiem - westchnął. Spojrzałam na niego zmieszana. Zbył mnie szybkim "pogadamy jak wrócisz". Poszłam szybko do szpitalnej łazienki i dość sprawnie wróciłam. Byłam niezadowolona z faktu że teraz będzie mnie i ból brzucha męczyć. Kiedy wróciłam Sama nie było. Westchnęłam i wróciłam na łóżko. On serio nie potrafi usiedzieć w miejscu? A to niby mnie dzieckiem nazywa. Po chwili wrócił do sali. Nawet nie zamierzałam zadawać mu pytań typu "gdzie byłeś" itd.
- No to wytłumaczysz mi? - odkaszlnęłam, spoglądając na niego. Usiadł na krześle obok łóżka i także na mnie spojrzał zmieszany.



Sam? Wybacz że krótkie xD tak, bardziej rozjebałaś ode mnie, ale nie bój się B) naprawię to

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.