- Co jest, Łośku? - zapytałam, zmartwiona. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w kurtkę. Po chwili zauważyłam jak jakaś blondynka do nas podchodzi. Przedstawiła mi się, z trudem wymuszałam na sobie uśmiech. Rozmawiałyśmy chwilę, Sam nic nie mówił.
- Misiu - zatrzepotała rzęsami w stronę bruneta. Zmierzyłam chłopaka morderczym wzrokiem, spojrzał na mnie przepraszająco.
- Pozwolę sobie zabrać twoją dziewczynę... - zawiesiła głos.- Na słówko, pozwolisz?- Sam odpowiedział jej cichym "możesz", gdyby nie ludzie dookoła rzuciłabym się na niego i go udusiła, a potem tą blondynkę. Wstałam i poszłam za "tym czymś". Rozmowa nie należała do najmilszych, szczerze mówiąc chciałam się zapaść pod ziemię. Po chwili nawet zaczęłyśmy krzyczeć a nawet szarpać za włosy. Z boku musiało to wyglądać komicznie, ale tak nie było. Nawet nie wiem kiedy oberwałam od niej tak mocno, że poczułam metaliczny posmak krwi w ustach. Niby taki plastik, ale przywalić umie. Po chwili udało mi się powalić blondynkę na ziemię, miałam właśnie zacząć okładać ją pięściami gdyby nie Sam. Złapał mnie w pasie i odciągnął mnie od dziewczyny.
- Puść mnie natychmiast! Poćwiartuję ją, spalę! - szarpałam się jak mogłam.
- Uspokój się Colli. - próbował mnie uspokoić Sammy, jednak nie wyszło mu to na dobre.
- Wyciągnąłeś ją z psychiatryka czy jak? - poprawiła włosy ta lafirynda.
- Mogłabyś przestać? - warknął brunet, widocznie zdenerwowany z zachowania dziewczyny.
- Nie moja wina że jest walnięta! - wzruszyła ramionami. Zaczęłam się wydzierać że ją zabiję, Sam pod zabójczym wzrokiem przechodniów odciągnął mnie na bok. Uspokoiłam się trochę i zmierzyłam go wzrokiem.
- Co się z tobą dzieje? - spytał mnie z grobową miną.
- To ty nie widziałeś? Przecież! Ona! - westchnęłam odpuszczając sobie jakiekolwiek tłumaczenia.
- Ale to ty się na nią rzuciłaś z pięściami - stwierdził. No cóż, trochę racji ma. Mogłam jej tak nie atakować ale sama się prosiła.
- Mam dość! - warknęłam, odwracając się na pięcie i idąc przed siebie.
- Co ty wyprawiasz? - usłyszałam jego głos za plecami.
- Idę jak najdalej od ciebie, ale spoko nie przeszkadzajcie sobie! - odkrzyknęłam. Nie zachowałam się najlepiej ale to nie jest tylko moja wina.
Włóczyłam się po centrum miasta, sama nie wiem ile czasu już minęło. Robiło się ciemno więc postanowiłam wrócić do akademii na piechotę, co nie było zbyt dobrym pomysłem. Było cholernie zimno i ciemno. Szłam powoli ciemną drogą, zastanawiając się co teraz robi Sam.
Nagle drogę zajechało mi auto, wręcz odskoczyłam do tyłu. Szyba powoli powędrowała w dół, w aucie siedział mój chłopak i szczerzył się perfidnie.
- Chciałeś mnie zabić?! - krzyknęłam nie zważając na porę dnia.
- Co tu robi taka śliczna dziewcczyna? Wiesz ślicznotko która jest godzina? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Nawet nie próbuj... - zmierzyłam go wzrokiem.
- Ale o co ci chodzi? - zaśmiał się nerwowo, przewróciłam oczami. - Wsiądziesz do auta?
- Nicole, pomyślmy trzeźwo... Wsiądź do auta, proszę- westchnęłam i usiadłam na miejscu pasażera.
- Colli ja... - chciał zacząć się tłumaczyć, jednak nie zamierzałam słuchać wyjaśnień i spaliłam go wzrokiem. Zamilkł, odwrócił wzrok na drogę po czym w ciszy wróciliśmy do akademii. Wysiadłam z auta dość mocno trzaskając drzwiami. Sam dość szybko otworzył drzwi od swojego pokoju. Szybko zdjęłam buty i kurtkę po czym przywitałam się z Wenus, która domagała się zainteresowania. Brunet przeszedł do pokoju obok i usiadł na kanapie. Przyjrzałam mu się, coś mi nie pasowało. Zauważyłam na jego twarzy ślad czerwonej szminki, dokładnie taki sam jak miała jego była!
Sammy? xDD oj tłumacz się, tłumacz. Wgl wybacz że tak trochę z dupy napisane ale w końcu jest 3 w nocy xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.