Strony

niedziela, 7 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

- Emm... mam z tatą dosyć napiętą sytuacje. - odparł wymijająco. Założyłam ręce na piersi, uważając na dren i przekrzywiłam głowę oczekując dalszych wyjaśnień. Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Sam przeprosił mnie, odebrał telefon i wyszedł z pokoju. Westchnęłam opadając na łózko. Po chwili wrócił z mocniej zbudowanym ale niższym mężczyzną. Zrozumiałam że to jego ojciec, z kulturą chciałam wstać jednak mężczyzna powstrzymał mnie gestem dłoni. Rozmawialiśmy chwilę, wszystko było dobrze ale w którymś momencie dopadł mnie atak kaszlu. Sam nalał mi herbaty i podał, wypiłam dość szybko po czym oddałam mu pusty kubek. Przeraziłam się widząc zaschniętą krew na twarzy bruneta i napuchniętą wargę. Czyżby ojciec go uderzył?
- Colli, to nie tak jak myślisz - burknął, ocierając krew z warg. Obrzuciłam jego ojca nienawistnym spojrzeniem.
- Mhm, na pewno - warknęłam, podchodząc do chłopaka i wciąż paląc mężczyznę wzrokiem. Mogłam się spodziewać że będzie tylko udawał miłego. Sammy przytulił mnie do siebie. Znowu złapał mnie atak nagłego kaszlu, czułam na sobie wzrok bruneta.
- To jest... twoja dziewczyna? - usłyszałam zniesmaczony głos mężczyzny. Nie powiem zabolało, ale nie tak bardzo jak to co powiedział po chwili - Z takim... czymś? -
Oczy momentalnie mi się zaszkliły. Nie tego się spodziewałam na pierwszym spotkaniu.
- Nie waż się tak o Niej mówić - wycedził Sam, obejmując mnie ramieniem. - Tam są drzwi, jak coś ci nie pasuje- powiedział. Mimo iż brunet mnie bronił, nie czułam się z tym lepiej.
- Tak traktujesz swojego ojca? - spojrzał na mnie, zabijając mnie wzrokiem. Odwróciłam głowę, poczułam jak Sam mocniej mnie ściska.
- Wynocha - warknął. Mężczyzna wyszedł, mamrocąc coś pod nosem.
Po wyjściu ojca Sama, wyrwałam się z objęć chłopaka. Spojrzał na mnie zmieszany. Łzy bez opamiętania spływały z moich oczu. Usta mi drżały, nie mogłam wydusić słowa. Odpięłam kroplówkę i wybiegłam z pokoju nie zważając na nic. Wbiegłam do szpitalnej łazienki, spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak żywy trup. Na twarzy był jak na razie delikatny zarys kości policzkowych. Po chwili wpadł Sam zdyszany. Nasze spojrzenia spotkały się, szybko odwróciłam wzrok. Podszedł bliżej mnie i dotknął mojej twarzy, odsunęłam się gwałtownie. Nie chciałam by widział mnie w takim stanie. Bez słowa wróciliśmy do pokoju, położyłam się na łóżku i udałam że zasnęłam by Sam mnie o nic nie wypytywał. W końcu jednak naprawdę zasnęłam.

***

Zostałam obudzona następnego dnia przez pielęgniarkę. Podpięła mi kroplówkę, którą wczoraj zdołałam odłączyć i dała leki. Gardło nadal mnie bolało, jedna mogłam już w miarę normalnie mówić a gorączka zeszła całkowicie. Sama nie było obok mnie, nie byłam pewna czy to dobrze, czy źle. Po chwili zobaczyłam jak brunet wchodzi do pokoju z dwoma znajomymi osobami.
- Mamo... - powiedziałam cicho, dość mocno zdziwiona.
- Wyglądasz jak duch - przytuliła mnie ze łzami w oczach. Kiedy w końcu zluzowała uścisk i wstała z łózka, spojrzałam na Sama. Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Czy on naprawdę powiadomił moich rodziców że jestem w szpitalu?
- Czemu to zrobiłeś? - warknęłam paląc wzrokiem bruneta.



Sammy?   I kto tu najbardziej zjebał? XDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.