Chyba śmierć była najlepszym wyjściem w tym momencie. Pomiot szatana szarpał mnie za bluzkę i próbował zwrócić na siebie uwagę. Dziewczyna przez chwilę głaskała mnie po włosach, co było całkiem przyjemne.
- Zaraz ci coś przyniosę - Powiedziała wstając. Z niechęcią zarejestrowałem że wyszła. Aż tak bardzo się najebałem?
- Zostawiam z tobą Wenus i jadę ci coś kupić, ogarnij się trochę okey? - wróciła po kilku minutach, uśmiechając się słabo. Spojrzałem na dziewczynę zbolałym wzrokiem. "Nicole, to przecież nie możliwe". Colli nic nie mówiła, wyszła z łazienki, a zaraz potem z pokoju. Jęknąłem głośno i wróciłem do umierania. Kac bolał w chuj. Postanowiłem się przebrać i wrócić do umierania. Mały szatan odpuścił sobie zabawianie się moją bluzką i zwinął się w kłębek pod prysznicem. Co było nie tak z tym czymś? Już drugą godzinę umierałem w łazience, a to tylko dlatego, że wczoraj uparłem się na ten alkohol.
***
Z półsnu wybudziło mnie trzaśnięcie drzwiami, domyśliłem się że to Nicole.
- Nicole? - wychrypiałem z bólem.
- Już jestem. - powiedziała, nieco drżącym głosem. Coś się stało? Zaniepokoiło mnie to nieco.
- Dasz radę tu przyjść? - No to kurwa pora na wyprawę na Mount Everest. Z trudem podniosłem się i przepłukałem twarz. Wyglądałem gorzej niż dwutygodniowe zwłoki z lodówki.
- Tak... - odpowiedziałem i dotaszczyłem się do kuchni. Nicole podała mi jakiś dziwnie wyglądający napój i tabletkę. - Nie dość że mam kaca, to jeszcze chcesz mnie zaćpać? - uśmiechnąłem się z trudem. Zapiłem lekarstwo wodą, i pociągnąłem łyka substancji. Smakowało gorzej niż błoto. Bleh. Pod morderczym spojrzeniem Nicole, zmusiłem się do wypicia tego dziadostwa do reszty.
- Coś się stało? - zapytałem, widząc jej zaczerwienione oczy. Czyżby płakała? Pokręciła głową, zaciskając usta, jakby chciała powstrzymać drżenie warg. Co się do cholery stało, że ktoś doprowadził ją do płaczu? Usiadłem na krześle na przeciwko niej, przyglądając się jej z zainteresowaniem. - Powiesz mi, czy wolisz zachować to dla siebie? - pokręciła głową. Nie drążyłem więcej tego tematu, przynajmniej na razie. Są tematy, o których nie rozmawia się ot tak, zwłaszcza gdy "chłopak" jest napruty. Ciszę, która zapadła, rozdarło pukanie do drzwi. Na twarzy Nicole pojawiło się przerażenie, które zaraz potem przykryła maską obojętności. Drzwi otwarły się z rozmachem.
- Cześć, tato. - ostatnie słowo wprost wypluła, jakby było jakimś przekleństwem. To on był powodem jej smutku?
- Nicole, mówiłem żebyś się.. - urwał, spoglądając na mnie. No to zajebiste pierwsze wrażenie. Facet był dosyć niski, jak na... faceta. I strasznie się rządził.
- Tato... poznaj Sama Winchestera. - przedstawiła mnie. Uśmiechnąłem się do niego.
- Jest Pan niski. I się Pan rządzi. - burknąłem napruty. [link] Facet popatrzył na mnie jak na pojebańca. O co mu kminiło? Uśmiechnąłem się, udając że nie wiem o co chodzi. Tsaa... czyli dalej jestem najebany.
- On tak zawsze? - zapytał mężczyzna, spoglądając nad ramieniem Nicole. Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie. Po prostu em... miał wczoraj imprezę u przyjaciela. - skłamała, facet pokiwał głową. - Normalnie się tak nie zachowuje. - mógłbym przysiąc że się uśmiecha. Nalałem sobie szklankę wody, i wróciłem do umierania, tym razem na fotelu. Mężczyzna rozmawiał chwilę z Nicole, kilka razy próbował pogadać ze mną, ale raczej gadanie z naprutym dziewiętnastolatkiem nie jest za dobrym pomysłem. Zwłaszcza że omal nie palnąłem, że Nicole zajebiście całuje. Po zjedzeniu najzwyklejszej kanapki, znowu stwierdziłem że idę umierać. Nie domknąłem drzwi do końca, więc słyszałem prawie wszystkie dialogi tamtej dwójki. Zmartwił mnie fakt, że Pan Frost chciał by Colli wyjechała z Akademii.
- A powiedz mi, Nicole. - powiedział, ściszając głos, chociaż i tak go słyszałem. Mały szatan go zagłuszał, ale nie wystarczająco. Wenus poszła irytować Nicole i jej ojca. - Jesteście razem? - zacząłem się śmiać, ale szybko zamaskowałem to odgłosem umierającego menela. Zapadła niezręczna cisza, którą przerywało warczenie małego lucyfera. Wylazłem z łazienki i zrobiłem sobie wodę z amolem, jak gdyby nigdy nic, wróciłem do miejsca mojego umierania.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - wychrypiałem, ponownie zaliczając zgon.
Colli? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.