Strony

piątek, 29 grudnia 2017

od Nicole cd. Sama

Nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam, niby tego chciałam ale nie był to dla mnie odpowiedni moment. Za dużo się stresowałam i w ogóle. Sam bez słowa wstał. Patrzyłam na niego zmieszana, oddychałam szybciej niż zwykle. Wzięłam do siebie Wenus i ułożyłam się po lewej stronie łóżka. Byłam lekko roztrzęsiona tym wszystkim, po chwili zrozumiałam że tak czy inaczej Sam musiał tak zareagować. Poczułam jak Sam kładzie się obok mnie, po chwili zasnęłam ze spokojem.

***

Obudziłam się, z rozczarowaniem stwierdziłam że nie ma Sama przy mnie. Po chwili usłyszałam że jest w kuchni więc wstałam. Ziewnęłam, podchodząc do niego. Cholera jakim cudem śpiąc tak długo nadal byłam lekko nie wyspana? Objęłam go i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Dzień dobry, kotku - powiedział, obracając się do mnie i całując. Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie ugryzłam go w wargę. Sam odsunął talerz, z jak zgaduje naszym śniadaniem i posadził mnie na blacie. 
- Zostaniesz moim śniadaniem? - zapytał, uśmiechając się szelmowsko i całując po szyi. W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i pochyliłam by ponownie wpić się w jego usta. Wplotłam palce w jego włosy, które mogłabym dotykać godzinami. Całowaliśmy się namiętnie. Nawet nie wiem w którym momencie, położyłam się na blacie a Sam wręcz klęczał nade mną. Ta chwila trwałaby wieczność gdyby Wenus nie weszła na krzesło.
- Sam?- przerwałam nasz pocałunek dosłownie na sekundę. Sam wciąż mnie całował nie dając mi dojść do głosu.
- Co się- nie dokończył bo tym razem to ja mu przerwałam wpijając się jego usta.
- Nasze śniadanie- zaśmiałam się. Chłopak oderwał się od mojej szyi i spojrzał w stronę psiny.
- Cholera, Wenus! - zgonił ją Sam, a po chwili znów poczułam usta na jego szyi.
- Sam - uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie, chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Całowanie z tobą jest kuszące, ale i tak wolałabym coś zjeść - zaśmiałam się.
- No tak, zapomniałem - zaśmiał się, oboje wstaliśmy i zeszliśmy z blatu. Jak gdyby nigdy nic, zasiedliśmy do śniadania.
- Wygląda wyśmienicie - pochwaliłam szczerze Sama.
- Smakują jeszcze gorzej - zaśmiał się, siadając na przeciwko mnie. Spróbowałam kęs i wręcz oniemiałam.
- Są wspaniałe, ale nie tak jak twoje usta - powiedziałam jak najbardziej szczerze. Sam o mało nie się nie zadławił.
- No co? - zaśmiałam się gdy ten zmierzył mnie wzrokiem z niedowierzaniem.
- Czy ja rozmawiam z tą samą Nicole, co wczoraj? - spojrzał na mnie zmieszany.
- Tak, to ta sama Nicole, którą przed chwilą tak namiętnie całowałeś - westchnęłam na wspaniałe wspomnienie pocałunków.
- Zrobiłaś się trochę odważniejsza od wczoraj - stwierdził.
- Może troszkę - zaśmiałam się, szybko dokończyłam swoją porcję. Sam skończył przede mną, po czym ulotnił się do łazienki by się przebrać. Zmyłam szybko talerz i odłożyłam na zmywarkę. Chwilę potem przyszedł Sam już ubrany. Niestety nie mogłam już napawać się jego ciałem.
Ciszę przerwał dość głośny śmiech Sama. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, ten wskazał tylko na lustro. Wstałam i nie pewnie przejrzałam się w lustrze.
- Serio? - zaśmiałam się widząc malinki na mojej szyi. Sam wzruszył tylko ramionami dalej się śmiejąc, zawtórowałam mu.
Po chwili postanowiłam zignorować wszystko i rzuciłam się na łóżko Sama, by dalej zanurzyć się w objęcia morfeusza. Poczułam jak materac lekko się ugniata.
- Kotku, wstawaj - usłyszałam jego ciepły głos. Zatkałam sobie uszy poduszką i z powrotem padłam na łóżko.
- Nie, nie ruszysz mnie stąd! - pisnęłam spod poduszki.
- Mam dla ciebie niespodziankę ale skoro nie chcesz, to nie - poczułam jak Sam wstaje.
- Już wstałam! - krzyknęłam w błyskawicznym tempie wstając. Zaśmiał się po czym wyszedł z pokoju, mówiąc że będzie czekał na zewnątrz. Z racji tego że wszystkie moje rzeczy były w moim pokoju, błyskawicznie pobiegłam tam. Zdobyłam wręcz rekordowy czas ogarniania się łazience, zostało mi tylko wybranie ubrań. W końcu zdecydowałam się na szare trapery, szare jeansy i pastelowo różowy puchaty sweter. Na całość nałożyłam skórzaną kurtkę, nawet nie trudziłam się z wiązaniem włosów. Wyszłam z internatu, Sam czekał przed akademią z klaczą, Iskrą.
- Długo czekałeś? - spytałam kompletnie zapominając która godzina.
- Tak z trzy godziny - westchnął Sam. Spojrzałam na niego zdziwiona i szybko go przeprosiłam. Po chwili Sam wybuchł śmiechem, zruciłam mu niezrozumiałe spojrzenie.
- Żartowałem, dopiero przyszedłem - powiedział między salwami śmiechu. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, jednak po chwili także zaczęłam się śmiać. No nie powiem, udało mu się to.
- To gdzie mnie mój książę na gniadym koniu zabierze? - zaśmiałam się.
- Zobaczysz - wyszczerzył się. Wsiadłam na klacz, Sam wsiadł za mną i objął mnie delikatnie w pasie. Ruszyliśmy przed siebie, zupełnie nie wiedziałam gdzie jedziemy ale zdałam się Sama.

***

Zatrzymaliśmy się na polu, wszystko dookoła było przykryte śniegiem. Wyglądało to majestatycznie. Białe śnieżynki delikatnie przykrywały drzewa. Zeskoczyłam z konia i rozejrzałam się. Po czułam dotyk Sama na swoich ramionach.
- Ślicznie tu - szepnęłam.
- Wiem - zaśmiał się. Złapałam Sama za rękę, przenieśliśmy się bardziej na środek. Potknęłam się o kamień i wywaliłam się wprost na Sama. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Niezdara ze mnie
- To nawet romantyczne - uśmiechnął się szelmowsko i złączyliśmy się namiętnym pocałunku.



900 słów xDD no nice jak na mnie to mało ale zawsze coś xDD
Chcę Solli hardo ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.