Szatynka popatrzyła na mnie, spoglądając mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- Nie, to znaczy tak, szukam. Szukam Pokera i Demensa - poplątała się lekko w swojej wypowiedzi, spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- Znaczy szukam moich koni. Nie interesuje się hazardem - zaśmiała się nerwowo. Czyli do niej należały te dwa nowe konie.
- Nowa? - zapytałem z uśmiechem i wskazałem ich boksy. - Nie trudno się tu zgubić. Jak coś to są trzy i cztery boksy dalej od tego dupka. - powiedziałem i wskazałem palcem na Noctisa, który przybrał minę niewiniątka. No tak, bo dziewczyna i trzeba się popisać. Westchnąłem w duchu, to cud że jeszcze żyję.
- Ratujesz mi tyłek serio. Dziękuję ci bardzo - zaśmiała się, pożegnała i poszła w swoja stronę. Odwiesiłem siodło i ogłowie, wyczyściłem szybko bułanka i wyprowadziłem go na pastwisko. Z uśmiechem obserwowałem jak galopuje i bryka, rżąc radośnie a zaraz potem przechodząc do żwawego kłusa. Ciemnozielona derka po paru minutach zmieniła kolor w odcieniu błota i podobnych hitów sezonu. Postanowiłem jeszcze wrócić do stajni, by w miarę ogarnąć sprzęt bułanka. W drzwiach wpadła na mnie dziewczyna, której pomogłem znaleźć konie. Wywróciłaby się. Chwyciłem ją szybko za nadgarstek i przytrzymałem, rozwalenie sobie nosa czy ręki w pierwszy dzień nie byłoby dobrym pomysłem. Zarumieniła się i spuściła wzrok zawstydzona. Uśmiechnąłem się do niej, szatynka, której imienia wciąż nie znałem zrobiła to samo. Wyglądała ładnie gdy się uśmiechała. Delikatne uniesienie kącików ust podkreślało brązowe oczy. Przyglądając się jej tak, ujrzałem siniaka na skroni.
- Swoją drogą, jestem Sam Winchester. - przedstawiłem się, wciąż zastanawiając się skąd ten siniak.
- Nicole. - odparła krótko i poprawiła włosy, widząc że mój wzrok spoczywa na "zranieniu". Oblała się rumieńcem. - Zaprowadzisz mnie do dyrektorki? - zapytała rozkojarzona, pokiwałem głową i poszedłem przodem. Akademia prezentowała się nieco inaczej niż podczas normalnej pogody, teraz zaczęło padać. Westchnąłem i zarzuciłem kaptur na głowę. Ciężkie krople wody uderzały o bruk, za mną szła Nicole. Wytarłem buty o wycieraczkę która znajdowała się zaraz przed wejściem i wpuściłem szatynkę przodem. Podziękowała i rozejrzała się wokoło. Wydała z siebie ciche "wow". Zaprowadziłem dziewczynę do gabinetu dyrektorki. Nie dawno samemu błądziłem po szkole jak ostatni debil, a nie chciałem by przytrafiło się to Nicole. Otworzyła drzwi i weszła sama, czekałem na nią dobre 15 minut. Zza drzwi dobiegały mnie stłumione rozmowy i śmiech. Po chwili z gabinetu wyszła Nicole, trzymająca klucz w rękach. Spoważniała gdy mnie zobaczyła, ale zaraz potem na jej twarzy zawitał uśmiech.
- Pójdę się rozpakować. - powiedziała, kierując się do pokoju.
- Spoko. Zaczekam w stajni. Z ciekawości... - zagaiłem, dziewczyna spojrzała na mnie, wydając krótkie "hmm?" - Miałem w planach popracować z tamtym dupkiem, przyłączysz się? - zapytałem dziewczyny. Skinęła głową i pożegnała się ze mną, kierując się do pokoju.
***
Zbliżał się wieczór, czekałem na Nicole przy boksie Noctisa, który już był osiodłany. Po kolejnych dziesięciu minutach, zjawiła się szatynka.
- Teren? - zapytałem, zmieniając zdanie o treningu. Przydałoby się z nim ruszać gdzieś dalej.
- A mówią że to kobiety są zmienne. - burknęła, siodłając konia o niepospolitej maści. Poradziła sobie sprawnie, jak na nową tutaj. Nie spodziewałem się tego po niej. Dosiadłem prędko hanowera i wyjechałem dalej. Nicole szybko wsiadła na Pokera. Ruszyliśmy stępem, oddaliłem się od jej konia, bo nigdy nic nie wiadomo co odwali temu dupkowi. Po wjechaniu na ścieżkę ruszyliśmy kłusem.
- Więc... jak tu trafiłaś? - zagaiłem.
< omg. chyba bardziej spieprzyć się nie da XDD Colli? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.