Strony

wtorek, 28 listopada 2017

Od Nicole cd. Sama

***
Ten dzień zapowiadał się wręcz wspaniale. To właśnie dziś miałam jechać do akademii. Byłam już spakowana więc zeszłam na dół by pożegnać swoich rodziców.
-Uważaj tam na siebie- pocałowała mnie mama.
-Dobrze mamo. A gdzie jest tata?- rozejrzałam się po salonie. Po chwili w progu pojawił się mój tata, w dłoni trzymał list.
-Czemu nas okłamałaś?- spojrzał na mnie znad koperty.
-Skąd to masz?- podeszłam do niego z zamiarem odebrania listu.
-Leżało w twoich rzeczach
-Nie możesz tak!
-Czemu okłamałaś nas że jedziesz do Oxfordu?-
No tak, rodzice chcieli bym tam studiowała ale ja tego nie chciałam. Wolałam pójść w stronę jeździectwa ale im jeszcze tego nie mówiłam.
-Nie chcę być lekarzem, prawnikiem czy profesorem! Nie zmienicie tego! Postanowiłam już że pojadę do akademii jeździeckiej.
-Nigdzie nie jedziesz
-Co takiego? Jestem już dorosła!
-Nie pozwolę być zmarnowała sobie życie jak mój syn!
-On też był mi bliski, był moim bratem ale on nie żyje jest już tylko prochem. On by mi pozwolił!- wyrzuciłam to z siebie co było błędem. Po chwili leżałam na ziemi trzymając się za piekący policzek.
-Steve! Co ty do cholery wyrabiasz!- usłyszałam krzyk mamy.
-Nie mów tak o nim!
-Nie zamierzam- wstałam po czym wybiegłam z domu. Zamknęłam szybko przyczepę.
-Nicole! Przepraszam nie chciałem! Proszę cię wróć!- usłyszałam krzyki taty jednak zignorowałam go i zatrzasnęłam drzwi od mojego auta. Odpaliłam silnik i z piskiem opon odjechałam.
***
Zatrzymałam się przed blokiem mojego chłopaka. Chciałam się z nim pożegnać za nim pojadę do akademii. Weszłam do budynku i już po chwili byłam przed drzwiami. Szybko poszukałam kluczy po czym otworzyłam drzwi. Weszłam do salonu i to co tam zobaczyłam przeszło ludzkie pojęcie.
-Co to ma być?!- krzyknęłam widząc go całującego się z jakimś chłopakiem.
-Colli? Co ty tu robisz?- odkleił się od tego chłopaka po czym spojrzał na mnie. Wybuchłam płaczem i wybiegłam z jego mieszkania. Zatrzymał mnie dopiero przed blokiem.
-Wytłumaczę ci to- poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
-Jesteś obleśny, puść mnie- wyrwałam się ale znów mnie zatrzymał.
-Przestań być egoistką i posłuchaj mnie!
-Nienawidzę cię!- krzyknęłam i zaczęłam go okładać pięściami. Po jakimś czasie dałam sobie spokój i zostawiłam go leżącego na chodniku.
***
Zaparkowałam auto przed akademią. Było tu dość dużo ludzi. Spojrzałam w lusterko by poprawić włosy i zauważyłam siniaka na skroni. Szybko zamaskowałam to makijażem jednak z bliska było to i tak widać więc postanowiłam że zakryję to włosami mając nadzieję że nie będzie dziś wichury.
Wyszłam z auta i zamiast rozpakować rzeczy skierowałam się do stajni by sprawdzić czy dotarły moje urwisy. Stajnia była ogromna i już po paru minutach nie wiedziałam gdzie one mogą być. Po chwili podszedł do mnie jakiś brunet.
- Cześć. - przywitał się, podnosząc wyżej siodło. - Szukasz kogoś? - zapytał z uśmiechem. Wahałam się chwilę z odpowiedzią, zgubiły mnie te jego czekoladowe oczy.
-Nie, to znaczy tak, szukam. Szukam Pokera i Demensa- chłopak w odpowiedzi spojrzał na mnie niezrozumiale.
-Znaczy szukam moich koni. Nie interesuje się hazardem- zaśmiałam się nerwowo.
- Nowa? - zapytał z uśmiechem i wskazał mi ich boksy. - Nie trudno się tu zgubić. Jak coś to są trzy i cztery boksy dalej od tego dupka. - powiedział i wskazał palcem na bułanka, który przybrał minę niewiniątka.
-Ratujesz mi tyłek serio. Dziękuję ci bardzo- zaśmiałam się, pożegnałam się z nim i skierowałam w stronę którą wskazał mi brunet.
-Demo! Poker!- ucieszyłam się na widok ukochanych koni. Dałam każdemu z nich miętusa które szybko zniknęły. Kiedy już przywitałam się z końmi. wyszłam ze stajni chcąc pójść wypakować swoje rzeczy i przy okazji powiadomić dyrektorkę o moim przyjeździe. W drzwiach wpadłam wprost na bruneta którego niedawno spotkałam. Wywróciłabym się gdyby on nie złapał mnie za nadgarstek i przytrzymał.



Sam? Nie ma to jak klasyczne wpadnięcie xDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.