Strony

niedziela, 10 września 2017

od Sama cd. Cassie

Stresowałem się nowym miejscem i... no chyba stresowałem się wszystkim. Odetchnąłem głęboko i wlepiłem wzrok w szybę. Noctis i większe graty były już w Akademii, musiałem przywieźć najpotrzebniejsze rzeczy ze sobą. Docisnąłem pedał gazu i rozejrzałem się, poszukując znaku który miał nakierować mnie do placówki. Zwolniłem, gdy wreszcie zauważyłem znak który kierował mnie na Akademię, zostało mi jeszcze 5km. Poczułem ścisk w żołądku, który po chwili się rozluźnił. Obejrzałem się za siebie, czy mam wszystko. W radiu rozbrzmiało "Cherry Pie". Uśmiechnąłem się i zwiększyłem głośność.
Skręciłem gwałtownie, bo prawie przejechałem skręt do Akademii. Teraz droga z asfaltowej stała się zwykłą ścieżką. Zwolniłem trochę, i rozejrzałem się wokoło. Widać było lasek, park no i najważniejsze - Akademię i budynki stajni. Zastanawiało mnie w której stajni stoi Noctis... Znalazłem wolne miejsce na parkingu i wysiadłem z auta, kierując swoje kroki do stajni. Miałem nadzieję że zobaczę tego wrednego ogiera, za którym jednak tęskniłem. Ujrzałem jego łeb, który wystawił z boksu  i zarżał na powitanie. Podbiegłem do niego i przytuliłem, przystawiając głowę do jego szyi. Wyjąłem marchewkę z kieszeni i dałem mu ją. Zamiast delikatnie zabrać przysmak, uwalił mnie  w rękę. Pacnąłem go lekko, Noctis zarzucił głową  z fochem. Uśmiechnąłem się i odszedłem od boksu konia, wracając do auta. Zabrałem torbę z mojego pojazdu i poszedłem do pokoju, prezentował się... ciekawie. Przeważała tu czerń, gdzieniegdzie przyjemny zielony. Nie zwracałem uwagi na szczegóły. Rzuciłem torbę na łóżko i rozłożyłem laptopa na biurku. Z kieszeni wyjąłem telefon i wybrałem numer brata. Rozległ się sygnał oczekiwania na połączenie. Po chwili odebrał Dean.
- Halo? - rozległ się głos po drugiej stronie słuchawki. Mimowolnie się uśmiechnąłem, teraz tylko czekać do wakacji, aż tamten dupek przyjedzie.
- Cześć, Dean. - powiedziałem w stronę głuchej ciszy.
- Dojechałeś? - nie był łaskawy się nawet przywitać, tylko przechodził do rzeczy. Cały Dean. - mam nadzieję że Impala nie jest do kasacji... - roześmiałem się, słysząc jego fochnięty głos. Mógłbym się założyć, że w tym momencie jego wargi drgają.
- No, a jak inaczej? - zapytałem ze śmiechem. Przez dziesięć miesięcy nie będzie koło mnie tego dupka, a szkoda.
- To dobrze. Przyjadę w jakiś dzień z tatą. - powiedział i rozłączył się, nim zdążyłem rzucić jakieś pożegnanie. Położyłem telefon obok laptopa i rzuciłem się na łóżko, zakładając ręce za głowę. Przymknąłem oczy i zdrzemnąłem się, mając nadzieję że tylko na chwilę. Naprawdę minęło pięć godzin.
- Japierdziele! Jestem debilem! - wykrzyknąłem, gdy tylko się obudziłem i spojrzałem na zegarek. Założyłem na szybko jakieś robocze ubrania i wypaliłem z pokoju, zabierając ze sobą telefon, na wszelki wypadek. Poszedłem ogarnąć Noctisa, który zdążył strzelić na mnie focha. Wszedłem do jego boksu, dając mu marchewkę. Ogier zjadł marchewkę a ja zacząłem czyścić jego sierść. Martwe włosy pozostawały na szczotce. Sięgnąłem po kopystkę i spróbowałem podnieść jego kopyto. Położył wściekle uszy po sobie i wycofał się w głąb boksu. Westchnąłem zrezygnowany i podniosłem rękę, by pogłaskać go na uspokojenie. Kłapnął wściekle zębami w moją stronę.
- Spokojnie, Noctis. - szepnąłem i zagwizdałem cicho, ogier postawił trochę uszy, odetchnąłem z ulgą i podszedłem do niego. Resztę nóg podał mi grzecznie. W nagrodę za to, dostał kolejnego gryza marchewki. - pa, kochany. - mruknąłem i pogłaskałem go po łbie. Poszukał w mojej kieszeni smaczków ale tym razem ich nie dostał. Zamknąłem za sobą boks i odnalazłem z małą pomocą siodlarnie, gdzie mogłem rozłożyć sprzęt Noctisa. Miał nawet swoje własne miejsce na sprzęt, no nieźle. Widać że prestiżowa akademia. Odnalazłem w kieszeni słuchawki i podłączyłem je do telefonu, włączając jakąkolwiek składankę. Ruszyłem w stronę jakiejś ścieżki, która prowadziła Bóg wie gdzie. Wyłączyłem muzykę i wyciągnąłem słuchawki, by napawać się ciszą, której nie miałem w Kansas. Spojrzałem na telefon, były 2 nieodebrane połączenia od Dean'a i sms od niego, odczytałem wiadomość, która nie miała większego sensu. Moim oczom ukazała się łąka, to tam skierowałem swoje kroki i z niepewnością przyglądałem się tamtemu miejscu. Dopiero po chwili zarejestrowałem dziewczynę, która miała tylko jedną rękawiczkę. Po cichu zaszedłem za nią.
- Aż tak Ci zimno, abyś nosiła rękawiczkę? - Powiedziałem z uśmiechem. Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. - A drugą gdzie zgubiłaś? - zapytałem jej, moje kąciki ust wciąż były lekko podniesione.
 - Zima coraz bliżej, a na drugą mnie nie stać. - zażartowała, z trudem stłumiłem śmiech. Wydawała się sympatyczną dziewczyną.
- A tak serio co tutaj robisz i po co Ci ona? - Spojrzałem na jej lewą rękę.
- Chcesz zobaczyć? - Uśmiechnęła się, trochę tajemniczo.
- Co mam chcieć zobaczyć? - Odpowiedziałem pytaniem, na pytanie. Zaskoczyła mnie jej odpowiedź. Odwróciła się i wyciągnęła rękę. Przekręciłem lekko głowę, zastanawiając się co może robić.
- Hop. - Powiedziała głośno, nastąpiła cisza którą przerwał trzepot skrzydeł. Na jej ręku wylądował pokaźnych rozmiarów ptak, obstawiałem orła.  - Po to. - Spojrzała mi w oczy, wciąż się uśmiechając. Odjęło mi mowę, nie wiedziałem nawet co odpowiedzieć.  Zamknąłem usta i patrzyłem z podziwem. Zapadła cisza, dziewczyna spoglądała na mnie świdrującym spojrzeniem brązowych oczu, które pasowały do blond włosów. Nasze milczenie przerwał dzwonek mojego telefonu, westchnąłem cicho, przeprosiłem nieznajomą i odebrałem.
- Dean? - zapytałem odruchowo, nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
- Nie, Selena Gomez debilu. - to był ewidentnie Dean, roześmiałem się cicho, jego teksty czasami nie miały żadnego sensu. - Zapomniałeś jednego kocyka pod dupę dla Noctisa.
- Czapraka? - zapytałem nie wiedząc, o co może mu chodzić. Obstawiałem właśnie czaprak, nie sprawdzałem dokładnie ile ich wziąłem więc mogło się zdarzyć że coś zaginęło w akcji. Dean nie znał się na koniach, więc określenie czapraka  Nocti'ego mnie rozwaliło.
- A kij wie jak to się nazywa, takie czerwone dziadostwo się wala w moim pokoju. Na następny raz pakuj się lepiej. Przywiozę Ci to w sobotę, o ile przeżyjesz. - Zaśmiałem się mimowolnie, przypominając sobie sytuacje jak Dean spróbował wsiąść na Noctisa, w rekordowym tempie pocałował piasek i obraził się na ogiera, przez co ich kontakty ograniczone były do minimum. Rozłączyłem się i zacząłem się śmiać bez opanowania. Kocyk pod dupę, będę musiał to gdzieś zapisać. Blondynka spojrzała na mnie jak na debila. Opanowałem jakoś śmiech i przetarłem twarz.
- Przepraszam za to, brat dzwonił że zapomniałem - musiałem się powstrzymać przed zacytowaniem Dean'a. - czapraka. - dziewczyna skinęła głową na znak zrozumienia i pogłaskała ptaka po piersi. Wypiął się dumnie, uśmiechnąłem się lekko, był cudownym ptakiem. Zastanawiałem się co powiedzieć jego właścicielce, raczej "Masz ładnego ptaka" zabrzmi jak jakiś nieudany tekst na podryw. Przymknąłem na chwilę oczy, otworzyłem je po kilku sekundach. Zaczerpnąłem tchu i strzepnąłem trawę ze spodni, która Bóg wie jakim cudem się tam znalazła.
- Chcesz potrzymać? - wyprzedziła mnie  z pytaniem, znowu mnie zagięła. Skinąłem niepewnie głową. Dziewczyna wytłumaczyła mi wszystko, po chwili na mojej ręce znajdował się orzeł. Poczułem ścisk w żołądku, na widok ptaka który był tak blisko mnie. Spróbowałem uspokoić nierówny oddech, ale nie wychodziło mi to za dobrze.
- Mogę go pogłaskać? - zapytałem, spoglądając niepewnie na ptaka który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Blondynka, której imienia wciąż nie znałem pokiwała głową. Pogłaskałem orła po piersi. Oddałem dziewczynie jej zwierzaka, który trochę mnie przerażał, wraz z rękawicą.
- Swoją drogą.. Jak Ci na imię? - zapytałem, oddychając z ulgą, nie czując już tak bliskiej obecności stworzonka.
- Jestem Cassie, ale mów mi Cas. A ty? - odparła, pasowało do niej to imię. Boże, czy ja się nie wyspałem czy coś mi dzisiaj zaszkodziło?
- Sam. - odpowiedziałem krótko, licząc że nie zdrobni mojego imienia, czego nie zrobiła. Cass pogłaskała orła i wydała komendę do lotu, oglądałem go z podziwem. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, ciekawiło mnie co powie.
- Jesteś tu nowy, prawda? - pokiwałem głową, nie skupiając się zbytnio na rozmowie. Grzebałem ręką w kieszeni, jakby czegoś szukając, a tak naprawdę nie chciałem sprawiać wrażenia idioty który stoi jak stał. Dziewczyna chyba dała sobie spokój, z próbą rozmowy, nie kwapiłem się do tego. Wolałem oglądać orła który latał nad nami. Cas znowu wydała komendę i ptak wrócił do niej posłusznie, oglądałem to wszystko z niemałym podziwem. Wyciszyłem szybko telefon, gdy poczułem że wibruje w kieszeni, nie miałem ochoty znowu rozmawiać z tym dupkiem, który chyba miał dzisiaj dzień dzwonienia do ludzi i bycia upierdliwym... Chociaż nie, upierdliwy to on jest zawsze.
- Idziesz czy nocujesz tu? - z letargu wyrwał mnie głos Cas, która zdążyła już odejść kilka dobrych metrów.
- Idę. - odparłem i podbiegłem do niej, zachowując jednak bezpieczną odległość od jej pupilka, który przyprawiał mnie o niezły stres. - Co powiesz na wieczorny teren? Raczej się nie zgubimy. - dziewczyna skwitowała to roześmianiem się i zgodą Cas. Dziewczyna poszła odstawić swojego orła, ku mojej uldze nie był blisko stajni. Poszedłem po sprzęt mojego konia i stanowczo wszedłem do boksu Noctisa. Ogier od razu rzucił się z zębami, celując w moje ramie. Został momentalnie skarcony, co skończyło się fochem z jego strony, niezbyt mnie to interesowało. Po ogarnięciu go jakoś, zacząłem go siodłać, z ogłowiem poszło w miarę prosto ale dociągnięcie popręgu było wyzwaniem. Gdy przeszedłem na drugą stronę, by dociągnąć popręg na wsiadanie. Noctis odwrócił się i uwalił mnie w ramię. Dostał lekkiego strzała w pysk, na moim ramieniu zaczynał pojawiać się pulsujący czerwony ślad.
- Nie wolno, Noctis. Nie wolno gryźć. - powiedziałem do niego i dokończyłem siodłanie go. Spoglądał na mnie z obrażonym spojrzeniem, zignorowałem ogiera i dosiadłem go z użyciem schodków, bo wsiadanie z ziemi na tego dupka byłoby niebezpieczne. Poczekałem na Cas, która już w krótce przyjechała na swoim siwku. Jeżeli to ogier, to mamy ciekawą przejażdżkę, zapewne urozmaiconą moim całowaniem piasku. Ruszyliśmy stępem, skróciłem wodze Nocti'ego, nie wiedząc co zaraz odwali.
- To.. co proponujesz? - zapytałem i zaczekałem na odpowiedź dziewczyny.


> Cassie? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.